Czy były tu jakieś grzeczne dzieci? Mikołaj was odwiedził? My chyba byłyśmy niegrzeczne, bo zamiast prosić Mikołaja, same zrobiłyśmy sobie Mikołajki. I to dwa dni wcześniej <3 Co roku robiłyśmy sobie prezenty. A tym razem postanowiłyśmy zrobić coś zupełnie innego.
Kto się wyróżnia? Oczywiście ja. Niezmiennie. Jak zawsze. Zabrałam bratu skarpety. Spakowałam prowiant. I o 6:40 wyszłam z domu. O 7 ruszył autobus do Oleśnicy i już o 7:50 zobaczyłam się z dziewczynami (ślę pozdrowienia!). Potem biegiem na pociąg do Wrocławia. Nawet udało nam się kupić bilety (dobra, Kindze się udało). Wsiadłyśmy w pociąg i tak zaczął się nasz wspólny dzień.
Ruszyłyśmy w stronę GoJump'a. Okazało się, że możemy zdążyć na 10 wejść, ale o 9:40 musiałyśmy być najpóźniej w obiekcie. Doleciałyśmy to była już 9:50 i musiałyśmy czekać godzinę. Wymarzłyśmy niesamowicie. Tuliłyśmy się do grzejnika w łazience. Ale był czas na robienie zdjęć. Powyższe, robione przez profesjonalnego profesjonalistę (czyli mnie). Samowyzwalacz już odleciał i nie zdążyłam ustawić dobrze aparatu. Więc nie zmieściłabym się w kadrze.
Ale spokojnie, potem się udało :) Czekałyśmy tak sobie, jak dzieci, wzbudzając niechęć dzieciaków, które wolą się zachowywać jak dorośli. Za parę lat zrozumieją, że nie warto było. Owszem, jest czas, że trzeba być poważnym i dorosłym. Ale jest czas, że trzeba się bawić i obudzić w sobie dziecięcą radość.
Chętnie bawię się aparatem, co średnio mi jeszcze wychodzi, ale takie zdjęcie jak powyższe, czy poniższe będę milo wspominać. Nie musi być idealne. Ważne, żeby pokazało to, co dla mnie w danej chwili najważniejsze.
Mili panowie powiedzieli nam, co i jak. Że z basenu z piankami trzeba wychodzić niezwłocznie i jak najszybciej (co zajmowało dużo czasu), że nie wolno biegać (pozdrawiam dzieciaki), że trzeba się zachowywać bezpiecznie. Potem spytał, czy chcemy rozgrzewkę. I niestety się na nią zgodziłyśmy. Wtedy zaczęła się przygoda, w której śmiali się z nas panowie (ale tak pozytywnie). A my zachowywałyśmy się jak beztroskie dzieci. Czasem naprawdę tego brakuje...
- Skaczemy równo. Jak Kamila da znak - powiedziałam do Kingi.
- Okej - odpowiedziała, po czym próbowała mnie złapać, bo straciłam równowagę. Wpadłyśmy tam razem.
- No wychodźcie - powiedziała Natala.
- To wcale nie jest takie proste - odpowiedziałyśmy, próbując się wydostać z pianek.
- Jaaasne - odpowiedziała, po czym skoczyła. Jednak jest to takie trudne :)
Jeśli chodzi o GoJump, to jeszcze kilka ważnych przygód:
- po pierwsze, nigdy nie rób salta na zjeżdżalni;
- nigdy nie rozmawiaj z dziećmi (sześciolatka do sześciolatki: spoko, one też nie potrafią przejść toru przeszkód - chodziło o nas...);
- nie ufaj dzieciom (mogę cię popchnąć? - spytał chłopiec, gdy siadłam w pontonie na GoSlide. - Nie - odpowiedziałam. Chwilkę później poczułam jak lecę. Śmiał się z tego, że i tak mnie popchnął...);
- sprawdź, gdzie zjeżdżasz na plecach, o możesz sobie ładnie zjechać plecy na szwach od trampolin.
Później udałyśmy się na Jarmark, o którym już wam pisałam. Zrobiłyśmy kilka zdjęć, ale tak jakoś zimno się zrobiło,więc poszłyśmy się ugrzać do KFC. Kupiłyśmy Shake'i. Nie, nie ugrzałyśmy się.
Na rynku na szczęście znajdują się jeszcze postaci naszego pokroju (zdjęcie poniżej).
Nie robimy zbyt wielu normalnych zdjęć. Przeważnie są to nietypowe sytuacje, pozycje itp. (zdjęcie poniżej). Pewna grupka młodzieży (też jeszcze jesteśmy młodzieżą, jeszcze chwilę) spytała nas, czy zrobimy im zdjęcie. Zgodziłyśmy się, ale pod warunkiem, że zrobią coś kreatywnego. Więc zrobili. Stanęli koło siebie. Jak na szkolnych zdjęciach. Więc my poprosiłyśmy ich. Gdy zrobili nam zdjęcie, słychać było, że żałują, że nie zrobili nic fajnego, ale już głupio im było prosić drugi raz.
Ogółem, trzy razy jechałyśmy tramwajem. Jestem po tym cała obolała, bo gdy jeden zahamował (a może to był ten miejski autobus?), to wpadłam w dziurę między barierkę i okno, dziewczyny na mnie i się zaklinowałam. A trzeba było wysiadać. Kinga (nawigator narodowy) zostawiła nas na chwilę (sprawy fizjologiczne). Miałyśmy ogarnąć mapę i autobus pod Koronę (Centrum Handlowe). Dałyśmy radę (na zdjęciu dobra droga). Ale poszłyśmy w drugą stronę. Zorientowałyśmy się jakieś 2 kilometry za daleko :)
Ogółem, były to najlepsze Mikołajki mojego życia (a wasze dziewczyny?). Jestem cała obolała od dwóch dni (a próby do studniówki trwają). Ale warto było. Do domu wróciłam o 19:40 i jak padłam, tak wstałam na drugi dzień. 40 minut za późno...
A jak tam wasze Mikołajki?
Było wspaniale 😉
OdpowiedzUsuń:)
UsuńO widać, że dużo się działo :)
OdpowiedzUsuńAle fajnie spędzony czas!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)
dziękuję ;)
UsuńSuper zdjęcia!! :D
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością dołączam do obserwatorów :)
Pozdrawiam
wszystkoooiinicc.blogspot.com
Dziękuję <3
UsuńTaki pomysł na Mikołajki to ja rozumiem :D
OdpowiedzUsuńileż można robić prezenty w stylu: ciekawe czy w ogóle się spodoba? :)
Usuńkiedy powtórka dziewczęta? ^^
OdpowiedzUsuńmoże jak będzie cieplej :D
UsuńSuper pomysł na Mikołajki, widać, że miło spędziłyście czas :)
OdpowiedzUsuńoj tak :)
UsuńO kurczę, niezła przygoda :) Zapamiętam - 6-ciolatkom się nie ufa hahaha :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Tak Po Prostu BLOG :)
lepiej uciekać jak najdalej :)
UsuńTeż chętnie bym sobie poskakała. ! :D
OdpowiedzUsuńWidać,że super się bawiłyście. <3
Oh, a ja ledwo pamiętam Mikołajki, to był ciężki dzień w pracy... ;)
OdpowiedzUsuńmnie to czeka za trochę :D
UsuńChętnie wybrałabym się na takie trampoliny!
OdpowiedzUsuńDziewczyny szczęśliwe, dużo się działo, było wspaniale :) Oby wiecej tak wspaniałych chwil :)
OdpowiedzUsuńoby oby :)
UsuńPozytywnie zakręcone dziewczyny :) Super!
OdpowiedzUsuńDzięki :)
Usuń