Poduszka w krowę. Koc w krowę. Kot w krowę ^^ |
Witam wszystkich. Dziś do głosu dopuszczę pana Kota z historią życia. Chciałabym jednak, za jego zgodą oczywiście, zapytać was... czy dobrym pomysłem byłoby napisanie właśnie takiej książki, z punktu widzenia Kota? Lekka, przyjemna na słoneczne dni. Dla dzieci, dla młodzieży i dorosłych. Taka, która poprawi humor, sprawi, że każdy się zaśmieje. Jak myślicie?
Oddaję głos panu Kotu:
Życie nie jest
wcale takie trudne, jak się ludziom wydaje. Wiem, oni są stworzeni do
narzekania, wymyślania, marudzenia i uprzykrzania sobie każdej sekundy, w
której żyją. Ja jednak jestem Kotem i te ich zmartwienia mnie mało obchodzą.
Kiedy widzę, że coś jest naprawdę źle – pomogę. Ale kiedy narzekają bez powodu
- nawet się tym nie przejmuje. Po co
zawracać sobie głowę błahostkami.
Rozumiem, że oni muszą robić te
wszystkie ludzkie rzeczy, nad którymi my, Koty nawet się nie zastanawiamy. Ale
nie popadajmy ze skrajności w skrajność. Wiadomo – ważne rzeczy są ważne, ale
jedzenie samo się nie przyniesie. Nie da się także samemu pomiziać rolką do
ubrań. A ja to lubię. I wymagam tego od moich człowieków. Tylko że wiecie co?
Oni widzą tylko siebie i swoje potrzeby. Do mnie przychodzą także tylko wtedy,
gdy oni tego chcą. Ja się nie liczę. Liczą się tylko oni.
Jednak nie odpuszczam. Nie można tak o
porzucić swojego celu. A jaki jest mój cel? Wytresuję sobie ludzi tak, by
interesowali się mną, gdy ja tego chcę, a nie tylko wedle własnych potrzeb.
Pamiętajmy, że są rzeczy ważne i ważniejsze. Zdecydowanie, ludzkie rzeczy są
ważne. Ale ja jestem ważniejszy. Jeszcze chwila i zaczną kłaniać się przed
swoim panem i władcą…
… o nie… Idą tu. Muszę już iść. Miał…
No i nie zdążyłem. Akurat teraz nie mam
czasu. Mam całe życie zaplanowane co do sekundy, a oni znów psują mój grafik.
- Pańcia, weź mnie puść – chciałem
powiedzieć, ale jak zwykle ona usłyszała tylko miał, miał. Czego ona się uczy w tej szkole, skoro dalej nie zna
kociego? Mogli by ich uczyć czegoś pożytecznego.
- Ojej. Jaki nerwowy kotek. Jaki
nerwowy koteczek. Ojejku jejku… - znów zaczęła. Rozumiem, że można mieć wodę
zamiast mózgu, ale to już przechodzi wszelkie kocie granice. Wzięła mnie na
ręce, kiedy nie chciałem. Nie dość, że traktuje mnie jak małego Kotka, którym
już nie jestem, to jeszcze myśli, że jestem głupi. Ale nie ze mną te numery.
Chciała mnie pogłaskać po brzuszku. W
sumie to lubię, ale nie mogłem jej tego pokazać. Wtedy jeszcze mogłaby stwierdzić,
że jestem milutki. A wcale nie jestem…
Kiedyś
zdarzyło się, że Pańcia przykleiła sobie dziwne coś na ścianę. Gdy jej nie
było, wszedłem do pokoju i wskoczyłem na szafkę. Spociłem się w locie, więc
oczywiście najpierw musiałem się umyć. I kątem oka widzę, a obok mnie też
siedzi Kot i się myje. Patrzę na niego. On na mnie. Macham łapą. On też macha.
Kicham. On też kicha.
To ci
zaraz pokażę! Myśli, że będzie mnie małpował? Nie dałem mu za wygraną. Zacząłem
go drapać. A on mnie. Ja jego. On mnie. I wiecie co…
Stwierdziłem,
że w sumie to on mi krzywdy nie robi. Usiadłem więc i zacząłem go obserwować.
On
także siedział. Obserwował mnie. Pysk miał poważny. Był czarno-biały. Wszystkie
łapy miał białe, a na jednej z nich znajdowała się plamka. Przy bliższym
przyjrzeniu okazało się, że nie jest czarny, tylko grafitowy (znam trochę
kolorów). Na ogonie miał białe paski. Ale tylko na końcu. Zupełnie tak, jak…
…ja.
Czy on
był mną? Do teraz tego nie wiem, ale zawsze gdy wchodzę na szafkę (teraz jest
mi trudniej. Urosłem w szerz troszeczkę) to on tam siedzi i patrzy na mnie.
Chyba mnie polubił. Dobrze mieć takiego cichego, prawdziwego przyjaciela, na
którym można polegać. Nie trzeba nic mówić. Nie bierze na ręce, by pomiziać. Po
prostu jest.
- Kot? KOT?! – Pańcia krzyczała na
mnie, a ja nie widziałem o co chodzi. Owszem, może i na chwilę się wyłączyłem,
przeniosłem do innego świata (tego w którym byłem sam, bez tych nienormalnych
człowieków. Tak, zdecydowanie lubię być sam), ale tylko na chwilę. A ona od
razu zachowuje się, jakbym nie wiem, co zrobił.
- Przecież żyję, kobieto! – chciałem
jej powiedzieć, ale znów wyszło tylko miał,
miał, miał. Muszę jakoś to ogarnąć. Przecież mówienie nie może być aż takie
trudne. A chyba prędzej ja się nauczę mówić, niż te człowieki zaczną rozummieć
mój język. Życie wymaga wielu poświęceń. To jest jednym z koniecznych.
Dobra. Mam dość. Muszę już iść. Plany
mnie wzywają. Kocie życie naprawdę nie jest łatwe.
- Puść mnie już. Proszę. No weź – i
znów tylko miał, miał, miał.
- Oj Kot. Uspokój się – powiedziała do
mnie. Ale jak można być spokojnym w takiej chwili? Ktoś trzyma cię wbrew twojej
woli. Torturuje bez powodu. Zupełnie jak na wojnie! U nich, w tym ich ludzkim
świecie, to jest karalne. A ja, taki mały Kot, co mogę zrobić?
Ostatnio, gdy odwiedzam pana Kota w jego Królestwie - daje się poprzytulać. Czyżby to była miłość? |
…
Myśl Kot, myśl.
Otworzyłem mocno pysk i chciałem ją
ugryźć, ale ta moja Pańcia za szybko to przewidziała i odwróciła mnie w drugą
stronę. Chyba nie boi się moich tygrysich kłów. A ja się czasem ich boję. Gryzą
mnie w ogon. A może to ogon wchodzi mi do pyska? Kto wie?
Muszę wymyślić coś nowego.
Trzyma mnie teraz jak dziecko. A przecież
ja już jestem dorosły. Złapałem jej rękę przednimi łapami i zacząłem kopać
tylnymi. To miało ją powalić na ziemię, pokiereszować i w ogóle zrobić taką
krzywdę, na jaką sobie zasłużyła.
A co z tego wyszło? To samo co zawsze.
Ja kopię, ona się śmieje. Im mocniej kopię, tym bardziej się ze mnie nabija.
Jakby nie mogła choć raz po prostu udawać, że ją to boli, że udało mi się ją
pokonać. Mogłaby mnie choć raz puścić i dać mi spokój. ALE NIE!
- Jestem człowiekiem i wszystko mi
wolno. Bla, bla, bla. Nie liczę się ze zdaniem Kota. Bla, bla, bla –
przedrzeźniałem ją. A jako iż wyszło z tego jedynie miał, to Pańcia śmiała się jeszcze bardziej. I zaczęła miałczeć na
mnie. Teraz to ona mnie przedrzeźniała. A ja miałczałem na nią jeszcze
bardziej. Ona na mnie. Ja na nią. Jedno przez drugie. Coraz głośniej. Aż nie
wytrzymałem. Spiąłem się w sobie i warknąłem na nią. Wygiąłem się, naprężyłem i
jednym mocnym skokiem udało mi się wzlecieć wysokoooo… Przez chwilę czułem się
wolny.
A ona wciąż mnie trzymała.
Gdzie podziała się cała moja godność?
Sam nie wiem, kogo miałbym o to spytać,
ale dlaczego ludzie aż tak bardzo lubią przytulać się, głaskać, ocierać i w
ogóle? Chyba nigdy tego nie zrozumiem...
Ach, te kocie sprawki i ich punkt widzenia;)))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
haha, uśmiałam się z tej sceny przy lustrze :)
OdpowiedzUsuńTo wcale nie było zabawne. Pozdrawiam, Pan Kot.
UsuńKolejna porcja rozrywki ;)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńWspaniałe opowiadanie według kociaka, chętnie bym przeczytała taką książkę :)
OdpowiedzUsuńmiło mi :)
UsuńWspaniale piszesz :)
OdpowiedzUsuńdziękuję ;)
Usuń