Obudziłam się rano. Nie, nie skoro świt. Parę minut przed budzikiem. Ucieszyłam się. Już dawno nie czułam się tak wyspana. Od dłuższego czasu potrzebuję o wiele więcej snu, niż przeciętny dorosły człowiek. Potrafię przespać i dwanaście godzin na dobę. O tym kiedyś też napiszę, ale dopiero za jakiś czas. Na razie nie będę dzielić się z wami moją historią. Powiem tylko, że chroniczne zmęczenie nie jest niczym dobrym. A jeszcze gorsze jest wtedy, gdy mimo prób, nie można się go pozbyć. Nie można wygrać.
Dziś, szczęśliwa wyszłam z łóżka. Naprawdę, dawno nie czułam się tak dobrze. To było 3 godziny temu. Teraz znów jestem zmęczona, mogłabym położyć się spać. Niestety, obowiązki, praca, nie pozwalają na to.
Jeszcze całkiem niedawno, mimo tego zmęczenia, chciałam robić wiele. grafik miałam napięty do granic możliwości. Mogłabym nie spać całą dobę, by to wszystko zrobić, a pewnie i tak brakłoby mi czasu. Nadrabiałam w wolne dni, przez co nie bardzo miałam czas na odpoczynek. Męczyłam się jeszcze bardziej, ale nie chciałam odpuszczać. Przecież życie jest jedno i trzeba się czasem poświęcić i inne takie...
I wiecie co?
Nie trzeba. Nic nie trzeba. Nie mam siły. Nie mam chęci do niczego. Odpuszczam. Tak po prostu.
Dużo czasu trzeba mi było, by to zrozumieć. A w sumie... nie czasu. Trzeba mi było jednej diagnozy, by stwierdzić, że nie podołam. Nie dam rady. Nie wygram z tym wszystkim. I muszę nauczyć się odpuszczać.
Oczywiście, mam wiele rzeczy do zrobienia. Czeka na mnie reszta porządków (w drodze do minimalizmu), chciałabym skończyć pisać książkę. Jest ten blog, moje ambicje językowe, moje wszystkie cele i marzenia. Naprawdę, jest tego tyle, że musiałabym na to wszystko poświęcać po 24 godziny dziennie. Nie mam tyle czasu. Nie mogę zrezygnować z pracy. Nie mogę rezygnować ze snu, którego tyle potrzebuję.
Mogę za to rezygnować z innych rzeczy. I tak, zrezygnowałam z dodatkowej pracy w poprzedni weekend, bo... musiałam się wyspać. Tak, powiedziałam to szczerze. Moje zdrowie (a raczej choroba) tego wymaga i tyle. Koniec tematu. Muszę. A w niedzielę, zamiast pracy, wybrałam miły dzień, długi spacer i ogólny odpoczynek. Tego mi było trzeba.
Teraz świeci słońce, jest trochę łatwiej, ale tylko trochę. Stety, niestety pogoda nie ma na mnie zbyt dużego wpływu. Bo i wiosną i zimą mam takie zrywy energii, by potem znów nie dawać sobie rady z podstawowymi obowiązkami.
Odpuściłam. Odpuściłam, bo jestem chora, bo nie mam siły.
Czy nie robię nic?
Znacie odpowiedź na to pytania. Przecież blog żyje nadal (choć nie odpowiadam zbyt często na komentarze, ale to się zmieni, obiecuję). Czytam ostatnio więcej. Siadam sobie rano z książką (lub po południu, w zależności od zmiany w pracy), piję spokojnie herbatę. Nie śpieszę się. Gdy mam więcej siły, biorę się za porządki. Wciąż gotuję sporo (choć musiałam przez chorobę, sporo z diety wykluczyć). Rysuję, planuję, rozmyślam. Chcę sobie to wszystko poukładać. Uczę się języków, choć już nie tak zawzięcie.
A gdy nie mam siły, biorę laptopa, kładę się na łóżku i oglądam serial. Ostatnio jest to How to get away with murder. Naprawdę fajny, polecam. Odpoczywam sobie tak przez jeden, dwa, pięć odcinków. Niektórzy mogliby to uznać za lenistwo, ale nie jest nic. Naprawę robię wszystko, co dam radę. Jak to mówią nasze mamy: piorę, sprzątam, gotuję. Rozwijam się i mam czas na pasję.
Ale mam też czas by odpuścić. Dręczy mnie czasem sumienie, że mogłam więcej. Ale potem sobie przypominam, że nie, nie mogłam.
Cieszę się moim życiem jak tylko mogę. I cieszę się, że mam odwagę, by odpuścić. By przestać biec, gdy inni każą przeć przed siebie pod wiatr, który wieje prosto w oczy. Nie, ja wtedy siadam na ziemi i czekam. Czekam, by wiatr zawiał mi w żagle i sam poniósł do przodu.
I wam życzę takiej odwagi, by umieć odpuścić, by odpocząć, by wsłuchać się w siebie i zadbać o swoje zdrowie oraz samopoczucie. Nie musisz przebiec od razu całego maratonu. Naprawdę.
Organizm zawsze się o swoje upomni, niestety... Też mam podobnie z tym snem, tylko że w nocy spać nie mogę, choćbym nie wiem co robiła.Tabletkami nie chcę się podtruwać. I tak biorę na tarczycę i nadciśnienie. Trzymaj się kochana, odpoczywaj ile tylko się da. Nikt za Ciebie tego nie zrobi, ani nie zadba.
OdpowiedzUsuńz tą bezsennością jest ciężko, przechodziłam przez to... dziękuję za miłe słowa <3
UsuńZ tym odpuszczaniem jest najtrudniej...ale to bardzo potrzebne zarówno dla zdrowia fizycznego jak i psychicznego :)
OdpowiedzUsuńto prawda. życie jest jedno i nie ma co się zajeżdżać
UsuńOj niestety, znam to z własnego doświadczenia. Staram się walczyć i odpuszczać - co prawda nie zawsze wychodzi, ale staje się to już częściej niż kiedyś :)
OdpowiedzUsuńhttp://whothatgirl.blogspot.com
Gratuluję ci chociaż takiego małego sukcesu w tej kwestii :)
UsuńUświadomiłaś mi właśnie, że ja miałam swoje cykle tzn. kilka tygodni miałam niesamowitego power'a i milion pomysłów na minutę, treningi, gotowanie, blog i nie wiadomo co. Później następował czas zupełnego wypalenia i przez 2-3 tygodnie miałam totalnego lenia. Być może jakbym potrafiła to jakoś zbalansować byłoby "normalnie". Teraz jestem w ciąży, to wyjątkowy stan, więc wpadłam w inny tryb. Wszystko robię na spokojnie i w swoim czasie. Później może być różnie :P
OdpowiedzUsuńwłaśnie tej spokojności, którą masz teraz, (wydaje mi się) trzeba ci było wcześniej :) gratuluję ciąży :)
Usuńteż się nauczyłam odpuszczać to jest mega ważne;)
OdpowiedzUsuńcieszę się :)
Usuń