Kot to majestatyczne, ułożone, spokojne stworzenie, które potrafi medytować cały dzień. W spokoju podziwia fruwające za oknem ptaki. Nie zwraca uwagi na bzyczącą muchę. Wszelkie krzyki ludzi puszcza mimo uszu. Można by rzec, że jego feng-shui jest w idealnym stanie. Dusza unosi się nad ziemią niczym w stanie nirwany. Do czasu...
...aż nie zechcesz zabrać go na wycieczkę.
Nie uciekajmy jednak myślami do tego triumfalnego momentu, jakim jest jazda z kotem samochodem. Ucisz fanfary w głowie. Wiwatujący tłum może wrócić do domów. Spuść głowę z pokorą i dowiedz się, jak ciężką drogę musisz pokonać, by dotrzeć do tego wyśnionego celu.
Po pierwsze
w kocie na pewno obudzi się dzika bestia. Jego feng-shui zostaje zaburzone przez ciemne i złe ludzkie moce, które usiłują tylko pomyśleć o wycieczce samochodem. Nie musisz nic mówić, kot już to wie. Dzika bestia na razie tylko biega po domu, próbując zagłuszyć głos w głowie, który mówi: auto.
Po drugie
po dzikiej gonitwie kot wreszcie się uspokoi. Usiądzie na chwilę. To te moment, w którym możesz powiedzieć mu na głos, że musi wejść do transportera, bo pojedziecie na wycieczkę. Rzucił się na ciebie? Przykro mi, ale powinieneś to przewidzieć.
Po trzecie
próbujesz złapać kota. Biegasz za nim po domu. Donice lecą z parapetów, kosmetyki z półek, a kurz z szaf. Kot wpada w nadświetlną i nie ma opcji, byś w tym życiu go dogonił. Po za tym pamiętaj, że on ma o 8 żyć więcej. I tak polegniesz.
Po czwarte
zapędzasz kota w kozi róg. Nie wie, gdzie się udać. Dlatego podejmuje jedyną racjonalną decyzję i przebiega po tobie. Spokojnie udaj się do apteczki. Spryskaj i opatrz rany. Załóż coś z długim rękawem i długimi nogawkami. Możesz owinąć się także kocem. Naprawdę tego nie przewidziałeś?
Po piąte
kot zdążył o tobie zapomnieć. Ty się boisz, ale dzielnie stawiasz czoła przeciwnościom. Podchodzisz do kota od tyłu, a on... jak sprężyna wystrzela w górę. Zapomniałeś osłonić twarz? Przykro mi, naprawdę. Opatrz nowe rany i na przyszłość bądź ostrożniejszy.
Po szóste
opatrzony i zabezpieczony idziesz do kota. Wasza gonitwa zaczyna się znów. Uciekł pod łóżko. Udaje ci się tam wczołgać. Masz drania. Nie wiesz, jak się wyczołgać, by ciągle go trzymać. Ćwiczenia wojskowe: czołganie na wstecznym przy użyciu tylko nóg, z zajętymi rękoma. Przechodzisz to z powodzeniem.
Po siódme
zapominasz, że kota trzeba trzymać mocno. Ucieka ci. Po długiej gonitwie znów wbiega pod łózko. On się nie nauczył, ale ty tak. Trzymasz mocno. Nie puszczasz. Dobiegasz z nim do transportera. Naprawdę zapomniałeś go otworzyć? Zaczynam myśleć, że to kot jest tym mądrym. Wsadzasz kota między nogi. Ściskasz. Otwierasz transporter. Kot stawia opór. Broni się wszystkimi piętnastoma łapami. Chwila, chwila - myślisz sobie. - Skąd on ich tyle ma?
Po ósme
udaje ci się dziada wcisnąć. Upychasz, jednocześnie zamykając transporter. Biegniesz do auta świętując już swój sukces. Niestety. Nie słyszysz fanfarów. Nie słyszysz wiwatującego na twoją cześć tłumu. Słyszysz tylko jedno. Wrzask kota. Słyszysz go przez każdą sekundę podróży i wiesz już, że to się nigdy nie powtórzy.
Nigdy.
Aż do następnego razu.
Hahahaha uśmiałam się :D Wkładam przysmak do transportera, a on zmykam z nim za łóźko :D
OdpowiedzUsuńprzynajmniej próbujesz hahaha :D
UsuńHaha, świetnie się czytało:)
OdpowiedzUsuńDziękuję ;)
UsuńAle się uśmiałam czytając to! Hahahah :)
OdpowiedzUsuńAle tak to właśnie wyglada, coś o tym wiem.
też masz kota?:)
UsuńHa ha super :-)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńWonderful!
OdpowiedzUsuńthanks :)
UsuńJa nigdy nie miałam problemu, żeby zapakować kicię do kontenerka. A miauczeć owszem trochę jej się zdarzało.
OdpowiedzUsuńciesz się taką grzeczną kicią :)
UsuńNie no taka super grzeczna to ona nie była, raczej łobuz, ale miałam na nią sposób :)
Usuńchyba w każdym kocie jest coś z łobuza ;)
UsuńWitaj ! Fantastycznie opisałaś sytuację ! Mam dwa koty i jeszcze nie zdarzyło mi się, żebym miała takie kłopoty ze wsadzeniem kota do kontenera. Co innego sama podróż - nasz kocurek całą drogę miauczy przeraźliwie i cały czas próbuje wydostać się z kontenera. To jest okropne i dlatego zawsze jadę z ciężkim sercem. Pozdrawiam serdecznie :))
OdpowiedzUsuńLepiej jechać z ciężkim sercem niż samego zostawić :) Kocieł lubi być u babci, ale jechać już nie koniecznie lubi :)
UsuńCo za szczęście, że moje koty są jakieś dziwne :D Jeden, od roku niestety w krainie wiecznych łowów, był zawsze superciekawski i nic go nie cieszyło tak bardzo jak wyjście na zewnątrz i wyglądanie przez szybę dokąd to jedziemy. Drugi z uwagi na problemy zdrowotne jest już tak pogodzony z losem zsyłającym mu regularne wizyty u weterynarza, że nawet specjalnie nie protestuje :)
OdpowiedzUsuńbiedny kotek :(
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńA może lepiej kota nie przewozić w transporterze, jeśli nie lubi? Po co tak stresować stworzenie?
Pozdrawiam serdecznie.
bo, np. gdy jedziemy na 3 dni świąt do dziadków to sam nie zostanie, a nie ma kto do niego zajrzeć. Po za tym bardzo lubi jeździć do babci - łasi się wtedy, bawi chętnie itp. - a nie lubi po prostu samej jazdy (która tra 15-20 min) :)
Usuń