Skąd wziął się pomysł na ten post? Odpowiedź jest prosta. Z pracy. Jak to?, spytacie. A tak to. Zacznijmy od początku. Jest tu kilka nowych osób, więc mogą nie wiedzieć. Jest też wiele starych osób, które być może także przegapiły pewne informacje. Otóż, mam endometriozę. Nic wielkiego, na ogół. Do tego mam też nowotwór jajnika - niezłośliwy. Ale jednak jest. I przeszkadza trochę w codziennym funkcjonowaniu, bo pewnych rzeczy po prostu zrobić nie mogę. Dlatego nauczyłam się prosić o pomoc. Ty też powinieneś się tego nauczyć.
To nie jest tak, że mam papiery i ściśle napisane: nie możesz tego, tego i jeszcze tamtego. Teoretycznie mogę żyć normalnie. Praktycznie?
No właśnie.
Różnie to bywa.
Jako baczny obserwator swojego organizmu, sama znalazłam u siebie nietolerancję nabiału, znalazłam powód mojego trądziku i pozbyłam się go nim dostałam się do dermatologa. Teraz obserwuję go pod innym kątem. Wiem chociażby, że nie mogę dźwigać, bo wtedy brzuch potrafi boleć mnie nawet kilka dni. Nie, nospa nie pomaga. Nie, ketonal też nie daje rady.
Wiem, że nadmierny wysiłek fizyczny także źle wpływa na mój stan zdrowia. Nie jest to trening, który robię wedle moich sił. Jest to np. długie stanie w autobusie czy pociągu, gdzie powiedzmy, że jednak muszę trzymać się stabilnie, a do tego potrzeba wytężonej pracy mięśni. W pracy także nie dam rady stać przez osiem godzin. Potrzebuję przerw, chociaż chwilowych, by usiąść.
Gdy byłam we Wrocławiu, jechałam tramwajem. Mój chłopak zauważył, że usiadłam na miejscu oznaczonym jako dla osób chorych (czy coś takiego). Tak, takie osoby to przeważnie starsi ludzi itp. Po prostu tacy, po których to widać. Gdy już miałam wstać przypomniałam sobie, że ja przecież jestem chora. I tak - gdyby tramwaj gwałtowniej zahamował, ja uderzyłabym chociażby w kogoś brzuchem - mogłaby stać się tragedia. Wiem, czarny scenariusz, ale naprawdę kocham swoje życie i wolę na siebie uważać. Nie wstałam więc.
Gdy jeszcze jeździłam do szkoły autobusem, często zdarzało się, że ktoś starszy chciał usiąść. Gdy czułam się na siłach, ustępowałam. Jednak, gdy miałam okres - po prostu nie dałabym razy stać przez te 40-50 minut, które trwała podróż. Wiem, że powinno się ustępować innym, ale nie kosztem własnego zdrowia. Dziwnie na mnie patrzyli oczywiście, bo jak to taka młoda...
Gdy wyszłam od dermatologa, usłyszałam w poczekalni, jak starszy pan mówił mniej więcej: młoda to szybko, bo ci młodzi nie chorują. (a wcześniej) Po co trzymać po pół godziny w gabinecie.
Cóż, młody nie oznacza zdrowy. Gdy idę do ginekologa, w gabinecie spędzam 30-40 minut. Tyle mi trzeba. I nic tego nie przyspieszy. Przykro mi. Starsi ludzie chorują. Młodzi ludzie chorują. Trzeba się z tym pogodzić.
Wracając do tematu, przez moją chorobę i typ pracy nauczyłam się prosić o pomoc. Pracuję fizycznie. Skrzynki z komponentami są ciężkie. Kobiety przynoszą je sobie same. Ja powiedziałam wprost: nie będę dźwigać. Oczywiście komentarze, że mam nie wymyślać, że młoda jestem. Tak, młoda i chora. Poprosiłam mężczyznę. Wiecie co? To nie bolało. Nie uwłaszczyło mi. Poprosiłam o pomoc. Dostałam ją.
Wiecie co? To może być szok dla was. Jeśli nie prosicie o pomoc - nikt się nie domyśli, że jej wam trzeba.
Inne kobiety komentowały na głos, że mężczyźni nie pomagają, że wszystko muszą same. Spytałam, dlaczego po prostu nie mogą poprosić o pomoc. Odpowiadały, że przecież nie będą się prosić, sami się powinni domyślać.
Nie prawda. Nie powinni. Skąd mają wiedzieć (nie tylko w pracy, ale i w życiu), że trzeba ci jakiejś pomocy? No skąd?
Domyślisz się, że twoja mama robiąc obiad chce pomocy? Że koleżanka mająca problemy z nauką chce twojej pomocy? Że starsza pani, która upuściła laskę chce twojej pomocy? Że ktokolwiek chce?
Czasem powiedzmy można się domyślić, ale o ile świat byłby prostszy, gdyby ludzie potrafili mówić, kiedy tej pomocy oczekują?
Nauczyłam się, że gdy nie dam rady czegoś zrobić - proszę o pomoc. Nie uwłaszcza mi pomoc mężczyzn. Naprawdę. Korona mi z głowy nie spada, gdy o tę pomoc proszę. Gdy potrzebuję pomocy w sprzątaniu - mówię to. Gdy potrzebuję wsparcia psychicznego - mówię to.
Wtedy właśnie tę pomoc otrzymuję.
Nie wtedy, gdy siedzę cicho i udaję, że wszystko jest w porządku.
Ty też powinieneś się tego nauczyć. Naprawdę. Życie będzie łatwiejsze.
Masz rację trzeba prosić o pomoc, a to, że starsi ludzie uważają, że młodzi nie chorują jest normą. Też to słyszę ilekroć jestem u lekarza.
OdpowiedzUsuń"bo kiedyś to nikt tak nie wymyślał" - też częsty tekst...
UsuńJa tam się nie wstydzę prosić o pomoc :D Ale bardzo fajny i przydatny wpis :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę ;)
UsuńKiedyś poprosiłam o pomoc we wniesieniu czegoś ciężkiego i niestety nie otrzymałam pomocy... Było to przykre ale cóż... zależy na kogo się trafi. Na szczęście jest wiele osób, które chętnie pomagają.
OdpowiedzUsuńCzasem i tak się zdarza. Miałam kiedyś problem z kurierem, bo też zostawił ciężkie paczki pod drzwiami, a jak spytałam, czy przeniesie mi jest tylko przez próg(!) by były w domu, stwierdził, że się śpieszy. ALe nie ma co się zrażać, bo tak, jak mówisz - wiele osób chętnie pomoże.
UsuńDokładnie, nie ma co się wstydzić prosić o pomoc. Choruję od dziecka, dlatego doskonale Cię rozumiem, co musisz przechodzić, ile nieprzyjemności od ludzi starszych. Zdrowy tego nie zrozumie, a sam nie powstydzi się prosić. Ja mam nawracającą przepuklinę pooperacyjną i też się nie godzę na dźwiganie. Nie wstydzę się też prosić o przeniesienie czegoś jeśli nie daję rady. Dobrze że o tym piszesz :)
OdpowiedzUsuńO tak, zdrowi ludzie czasem takich niedołężnych zgrywają, że to aż boli.
UsuńRacja trzeba prosić o pomoc, choć czasem jest ciężko.. ja np. nie lubię się o nic prosić i wolę zrobić coś sama.. a moja mama zawsze mi powtarza, że tak się nie da. Muszę to wreszcie w sobie zmienić.
OdpowiedzUsuńTwoja mama ma rację!
UsuńDokladnie warto sie wczucji w polozenie drugiej osoby
OdpowiedzUsuńsuper, że do tego doszłaś... nie ma co być upartym jak osioł i czasme na siłę coś robić, bo przecież ja sama sobie dam radę... ja co prawda jestem zdrowa, ale są sytuacje, że chcę sama, a nawet targać ciężkich toreb nie powinnam, bo mi nadgrastki siadają, no ale... powoli też się uczę prosić o tę pomoc ;)
OdpowiedzUsuńUcz się ucz, bo to naprawdę ważne, by nie być samą we wszystkim ;)
UsuńWażny temat poruszyłaś i bardzo dobrze o nim napisałaś. Dziękuję za ten post. Jestem u Ciebie pierwszy raz ale czuję się absolutnie oczarowana niesamowitym ciepłem, jakie od Ciebie bije. Pozwolę sobie zostać na dłużej :) Serdecznie pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDziękuję za te miłe słowa ;)
UsuńJa tam lubię poprosić o pomoc gdy jej potrzebuję.:) najgorsze sytuacje jakie kojarzę to te z udziałem starszych kobiet. Różnie bywa w życiu czasami ktoś młody nie może np stać w autobusie.. To przykre że jeszcze musi czuć się źle bo wszyscy patrzą. Zdrówka życzę :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńA starszym się po prostu należy...
UsuńŚwietny wpis. Zgadzam się z Tobą w 100% :)
OdpowiedzUsuńDziękuję też za odwiedziny mojego bloga, dodałam odpowiedź do Twojego komentarza.
Pozdrawiam
Zajrzę :)
UsuńMądry post, to wszystko prawda, warto prosić o pomoc:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za mile słowa :)
UsuńPrzyznaję, ja nie potrafię prosić o pomoc. Ale też nie wymagam od kogoś, by się domyślił. Sama nie jestem domyślna, więc dobrze wiem, że nikt nie będzie wiedział, o co mi chodzi, jeśli mu tego nie powiem. Zwyczajnie jestem w takiej sytuacji życiowej, zdrowotnej, że potrafię radzić sobie sama. Może kiedyś będę "zmuszona" nauczyć się prosić o pomoc i może będzie to dla mnie dobre... Na razie jednak nie umiem, ale nie mam z tym problemu.
OdpowiedzUsuńdobrze, że chociaż nie oczekujesz cudów, bo to jest strasznie męczące :)
Usuń