Rozdział 1. CZAS
Coś wybudziło mnie ze snu. Poczułam ucisk na klatce piersiowej. W pierwszej chwili wystraszyłam się, choć nie wierzyłam w żadne nadprzyrodzone siły. Oprzytomniałam, gdy wyostrzył mi się wzrok i zobaczyłam kocią mordkę tuż przed moją twarzą.
- Kocie! Co ty robisz? - powiedziałam zdenerwowana.
- Ugniatam - stwierdził Kot, jakby to było najnormalniejsze zachowanie na świecie. - Widzisz w tym jakiś problem? - spytał.
- Która jest w ogóle godzina? - odpowiedziałam pytaniem.
- Czy to ma jakieś znaczenie? - spytał Kot, jednocześnie przestając ugniatać. Usiadł całym swoim cielskiem na mojej klatce piersiowej i wpatrywał się we mnie tymi mądrymi oczyskami.
Odnalazłam telefon i spojrzałam na zegarek.
- Druga... jest druga w nocy, przebrzydły sierściuchu! - krzyknęłam, aczkolwiek szeptem.
- Czas to pojęcie względne... - zaczął filozofować Kot. - Wy, ludzie, wymyśliliście sobie godziny, żeby rządziły waszym życiem. Udajecie, że możecie kontrolować czas. A przecież to nie ma żadnego odzwierciedlenia w rzeczywistości!
- Czas istnieje - powiedziałam stanowczo. - A teraz jest czas na spanie - dodałam, ale Kot ani myślał się ruszyć.
- Skąd ta pewność? Skąd pewność, że czas istnieje? Czy ktoś go kiedyś widział? - spytał Kot.
- Przecież mamy zegary, które go mierzą... - odpowiedziałam poirytowana.
- Widzisz tylko zegar, a nie czas. A gdy ich nie było? Wtedy nie było czasu? - dopytywał Kot.
- Był... no był...
- Więc właśnie! Czas istnieje pomimo waszych usilnych starań kontrolowania go. Więc może przestańcie to robić? Wymyślacie sobie godziny, podporządkowujecie im całe swoje życie...
- A czy ty mógłbyś się im podporządkować? - wtrąciłam.
- Otóż to! Nie mógłbym.
- Dlaczego? - westchnęłam. Miałam już dość tej rozmowy, ale sierściuch ani myślał przestać.
- Bo to wasz wymysł. Koty są ponadto. Czas nie jest naszym wrogiem ani przyjacielem. Niech on sobie jest, istnieje, płynie, czy co tam robi na co dzień. Albo nawet niech nie istnieje, jak nie chce. Nie jest nam potrzebny!
- Czas jest potrzebny, zegary też. Skąd wiedziałbyś, kiedy iść spać, gdyby nie zegary? - napomknęłam znów, myśląc, że da się jednak skusić na drzemkę. Ależ byłam naiwna.
- Idę spać, gdy mam taką potrzebę - odpowiedział, jakby to było najnormalniejsze stwierdzenie na świecie.
- To nie jest takie proste...
- Tak, to jest takie proste. Tylko wy, ludzie, lubicie sobie utrudniać życie bez powodu. Męczycie się cały dzień, żeby wieczorem iść spać. Wstajecie zmęczeni. A ja kładę się, kiedy potrzebuję i dzięki temu cały czas jestem pełen energii. Nie mieszaj mnie w te wasze pozbawione sensu zachowania.
- A czy ty mógłbyś się im podporządkować? - wtrąciłam.
- Otóż to! Nie mógłbym.
- Dlaczego? - westchnęłam. Miałam już dość tej rozmowy, ale sierściuch ani myślał przestać.
- Bo to wasz wymysł. Koty są ponadto. Czas nie jest naszym wrogiem ani przyjacielem. Niech on sobie jest, istnieje, płynie, czy co tam robi na co dzień. Albo nawet niech nie istnieje, jak nie chce. Nie jest nam potrzebny!
- Czas jest potrzebny, zegary też. Skąd wiedziałbyś, kiedy iść spać, gdyby nie zegary? - napomknęłam znów, myśląc, że da się jednak skusić na drzemkę. Ależ byłam naiwna.
- Idę spać, gdy mam taką potrzebę - odpowiedział, jakby to było najnormalniejsze stwierdzenie na świecie.
- To nie jest takie proste...
- Tak, to jest takie proste. Tylko wy, ludzie, lubicie sobie utrudniać życie bez powodu. Męczycie się cały dzień, żeby wieczorem iść spać. Wstajecie zmęczeni. A ja kładę się, kiedy potrzebuję i dzięki temu cały czas jestem pełen energii. Nie mieszaj mnie w te wasze pozbawione sensu zachowania.
- Kocie, po prostu idź już spać... - jęknęłam zrezygnowana.
- Nie! Nie wierzę w istnienie godzin, które sobie wymyśliliście i czcicie niczym boga. Nie mam zamiaru bawić się w te wasze gierki. Nie będę się podporządkowywać czemuś, czego nie ma. To absurd!
- Co więc mam zrobić, żebyś dał mi spokój? - spytałam.
- Wstać i mnie nakarmić.
Westchnęłam zrezygnowana. Nie miałam ochoty na dalsze filozofowanie. Rzuciłam Kota na podłogę. Przez chwilę myślałam, żeby odwrócić się, naciągnąć kołdrę na głowę i iść spać dalej, ale wiedziałam, że nie da mi spokoju. Kto wie, o czym jeszcze chciałby rozmawiać. Z tym Kotem nic nie wiadomo. Wstałam więc z łóżka i dałam mu jeść.
Nie zdziwiło mnie, że przeszedł obok miski obojętnie, położył się na dywanie i ziewnął.
- Dobranoc – powiedział.
- Co? Dlaczego? Przecież godziny nie istnieją, więc nie musisz spać! - krzyknęłam zdenerwowana, bo wyciągnął mnie z łóżka o tej nieludzkiej porze, a sam się położył.
- Zmęczyła mnie rozmowa z tobą. Dobranoc - odpowiedział i zasnął.
***
Rozdział 2. MIŁOŚĆ
Jeszcze tego samego dnia, gdy już udało mi się wyspać, postanowiłam troszkę podenerwować Kota. Wiedziałam, czego nie lubi najbardziej. Otóż Kot najbardziej nie lubił nie być traktowany jak bóg. W jego mniemaniu nie było żadnej wyższej siły, która by wszystko kontrolowała. Myślałam tak, jak on, ale w porównaniu do niego, ja nie stawiałam się na piedestale. On zaś ogłosił się panem tego świata, bogiem, władcą wszystkiego.
- Kocie - zawołałam. - Chodź, to cię pogłaskam!
- Nie - warknął do mnie.
- Dlaczego? - zapytałam, przeciągając to słowo.
- Nie wiem, czy wiesz... - zaczął, a ja zdałam sobie sprawę, że wpadłam w pułapkę i czeka mnie kolejny filozoficzny wywód na temat życia. - …ale Pascal napisał kiedyś w swoim dziele Myśli taką rzecz: Naturą miłości własnej i naszego ludzkiego JA jest miłować tylko siebie i cenić tylko siebie. Ale co pocznie? nie może przeszkodzić, iżby ten przedmiot, który tak kocha, nie był pełen przywar i braków; chce być wielkim, a widzi się małym; chce być szczęśliwym, a widzi się nędznym; chce być doskonałym a widzi się pełnym niedoskonałości; chce być przedmiotem miłości i szacunku ludzi, a widzi, iż przywary jego zasługują jeno na wstręt i wzgardę.
- Że co? Co to ma do rzeczy? - spytałam, kompletnie nie rozumiejąc. - A tak po za tym, od kiedy czytasz książki? - dodałam i pomyślałam sobie o tym, czy koty w ogóle potrafią czytać...
- Nie czytam - powiedział. - Czy widziałeś kiedyś, żebym cokolwiek czytał? No właśnie. A tak po za tym, pamiętaj, że koty mają dziewięć żyć.
- Jaki to ma związek? Co ty sobie znów ubzdurałeś?
- Ech... - westchnął zrezygnowany.
- Wyjaśnij - poprosiłam.
- Pascal mówił o tym, że wy, ludzie, chcecie kochać siebie, ale nie potraficie tego zrobić. Ciągle mówicie o miłości, ale nie potraficie docenić i pokochać samych siebie. Czujecie się niedoskonali, wszędzie widzicie swoje wady i niedociągnięcia. Szukacie kogoś, kto was pokocha, a gdy już tak się stanie, to nawet tej miłości nie jesteście w stanie przyjąć! Dlatego bierzecie sobie do domu koty, by je kochać bezgranicznie, bo nie macie gdzie przelać miłości. Chcecie, byśmy was bezwarunkowo kochali, bo sami nie potraficie siebie kochać.
- Nie. To nie prawda!
- A ja jestem przekonany, że Pascal miał rację. Gdyby tak nie było, dałabyś mi spokój i cieszyła się miłością własną czy czymś tam innym, tak jak ja teraz usiłuję, a ty mi bezczelnie przeszkadzasz.
- Przecież dbam o siebie!
- Tak?
- Tak! - odpowiedziałam pewnie.
- A kochasz siebie?
- Nie! Nie wierzę w istnienie godzin, które sobie wymyśliliście i czcicie niczym boga. Nie mam zamiaru bawić się w te wasze gierki. Nie będę się podporządkowywać czemuś, czego nie ma. To absurd!
- Co więc mam zrobić, żebyś dał mi spokój? - spytałam.
- Wstać i mnie nakarmić.
Westchnęłam zrezygnowana. Nie miałam ochoty na dalsze filozofowanie. Rzuciłam Kota na podłogę. Przez chwilę myślałam, żeby odwrócić się, naciągnąć kołdrę na głowę i iść spać dalej, ale wiedziałam, że nie da mi spokoju. Kto wie, o czym jeszcze chciałby rozmawiać. Z tym Kotem nic nie wiadomo. Wstałam więc z łóżka i dałam mu jeść.
Nie zdziwiło mnie, że przeszedł obok miski obojętnie, położył się na dywanie i ziewnął.
- Dobranoc – powiedział.
- Co? Dlaczego? Przecież godziny nie istnieją, więc nie musisz spać! - krzyknęłam zdenerwowana, bo wyciągnął mnie z łóżka o tej nieludzkiej porze, a sam się położył.
- Zmęczyła mnie rozmowa z tobą. Dobranoc - odpowiedział i zasnął.
***
Jeszcze tego samego dnia, gdy już udało mi się wyspać, postanowiłam troszkę podenerwować Kota. Wiedziałam, czego nie lubi najbardziej. Otóż Kot najbardziej nie lubił nie być traktowany jak bóg. W jego mniemaniu nie było żadnej wyższej siły, która by wszystko kontrolowała. Myślałam tak, jak on, ale w porównaniu do niego, ja nie stawiałam się na piedestale. On zaś ogłosił się panem tego świata, bogiem, władcą wszystkiego.
- Kocie - zawołałam. - Chodź, to cię pogłaskam!
- Nie - warknął do mnie.
- Dlaczego? - zapytałam, przeciągając to słowo.
- Nie wiem, czy wiesz... - zaczął, a ja zdałam sobie sprawę, że wpadłam w pułapkę i czeka mnie kolejny filozoficzny wywód na temat życia. - …ale Pascal napisał kiedyś w swoim dziele Myśli taką rzecz: Naturą miłości własnej i naszego ludzkiego JA jest miłować tylko siebie i cenić tylko siebie. Ale co pocznie? nie może przeszkodzić, iżby ten przedmiot, który tak kocha, nie był pełen przywar i braków; chce być wielkim, a widzi się małym; chce być szczęśliwym, a widzi się nędznym; chce być doskonałym a widzi się pełnym niedoskonałości; chce być przedmiotem miłości i szacunku ludzi, a widzi, iż przywary jego zasługują jeno na wstręt i wzgardę.
- Że co? Co to ma do rzeczy? - spytałam, kompletnie nie rozumiejąc. - A tak po za tym, od kiedy czytasz książki? - dodałam i pomyślałam sobie o tym, czy koty w ogóle potrafią czytać...
- Nie czytam - powiedział. - Czy widziałeś kiedyś, żebym cokolwiek czytał? No właśnie. A tak po za tym, pamiętaj, że koty mają dziewięć żyć.
- Jaki to ma związek? Co ty sobie znów ubzdurałeś?
- Ech... - westchnął zrezygnowany.
- Wyjaśnij - poprosiłam.
- Pascal mówił o tym, że wy, ludzie, chcecie kochać siebie, ale nie potraficie tego zrobić. Ciągle mówicie o miłości, ale nie potraficie docenić i pokochać samych siebie. Czujecie się niedoskonali, wszędzie widzicie swoje wady i niedociągnięcia. Szukacie kogoś, kto was pokocha, a gdy już tak się stanie, to nawet tej miłości nie jesteście w stanie przyjąć! Dlatego bierzecie sobie do domu koty, by je kochać bezgranicznie, bo nie macie gdzie przelać miłości. Chcecie, byśmy was bezwarunkowo kochali, bo sami nie potraficie siebie kochać.
- Nie. To nie prawda!
- A ja jestem przekonany, że Pascal miał rację. Gdyby tak nie było, dałabyś mi spokój i cieszyła się miłością własną czy czymś tam innym, tak jak ja teraz usiłuję, a ty mi bezczelnie przeszkadzasz.
- Przecież dbam o siebie!
- Tak?
- Tak! - odpowiedziałam pewnie.
- A kochasz siebie?
- Oczywiście - dodałam, już mnie pewna siebie.
- A co w sobie kochasz? - spytał.
Zamilkłam. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Zaskoczył mnie tym pytaniem.
Zastanawiałam się przez chwilę, ale nie potrafiłam niczego sensownego wymyślić. Przecież ciało nie było piękne, więc jakbym miała je kochać? A umysł? Ten, który ciągle o czymś zapomina? Nie... To bez sensu.
- No właśnie. Pamiętaj, kobieto, nie da się nikogo zmusić do miłości. Więc nie każ mi przychodzić, tylko zadbaj o siebie - powiedział i wyszedł z pokoju. Zostawił mnie z przytłaczającym uczuciem w sercu. A może ma rację? Może ludzie nie potrafią kochać siebie samych?
***
Rozdział 3. DZIEWIĘĆ ŻYĆ
- Kocie, wspomniałeś w nocy o tym, że masz 9 żyć - podjęłam temat po południu.
- Przecież każdy to wie - stwierdził, nawet na mnie nie patrząc. - Co w tym dziwnego?
- A pamiętasz któreś ze swoich poprzednich żyć? - chciałam się dowiedzieć. Życie po śmierci, czy też reinkarnacja mnie fascynowały.
- Skąd wiesz, że to nie jest moje pierwsze życie? - odpowiedział tajemniczo.
- Gdyby tak było... - zaczęłam. - Skąd wiedziałbyś, że masz ich aż tyle? Przecież nie rodzisz się z myślą: ach, mam dziewięć żyć.
- Wiem to z tego samego miejsca, z którego ty wiesz, że musisz jeść, oddychać... i że kiedyś umrzesz - przerwał na chwilę. - Właśnie! Jeśli o tym mowa... jest coś do jedzenia? Umieram z głodu.
- Nie zmieniaj tematu obżartuchu. Przecież dopiero jadłeś! Opowiedz mi o tych dziewięciu życiach - powiedziałam. - Proszę... - dodałam, robiąc maślane oczy.
Kot westchnął, ale o dziwo wstał i podszedł do mnie. Usiadł na stole, centralnie na wprost mojej twarzy. Tak, że gdyby obrócił pyszczek, połaskotałby mnie wąsami.
- Gdy medytuję, czasem dostaję olśnienia. Wtedy przypomina mi się coś, co nie zdarzyło się w tym życiu - zaczął poważnie, aż się zlękłam, słysząc ton jego głosy i tajemniczość, którą rozbrzmiewał.
- Może widziałeś to tylko w telewizji? - spytałam, sama nie do końca wierząc, że to możliwe. Czułam, że mówi prawdę.
- Nie. To zupełnie inne uczucie - pokręcił pyszczkiem, łaskocząc mnie wąsami po twarzy. - Wtedy... w takich chwilach wiem, że to działo się naprawdę. Czuję to gdzieś wewnątrz...
- Może to ma związek z reinkarnacją? - wtrąciłam.
- Być może. Gdyby nie reinkarnacja, czy mógłbym mieć dziewięć żyć? - zastanowił się przez chwilę, po czym dodał - a może wcale nie mam dziewięciu żyć, tylko nieskończenie wiele?
- Nie to miałam na myśli. Przecież reinkarnacja to odrodzenie się w zupełnie innym ciele... Jeśli byłeś dobry, odrodzisz się jako ktoś lepszy. A jeśli byłeś złym człowiekiem... kotem, przepraszam, odrodzisz się jako najgorsze stworzenie, któremu przypadnie najcięższy los...
- Wiesz - przerwał mi. - Myślę, że koty są bardzo dobrymi istotami, w porównaniu do was, ludzi, chociażby. Dlatego odradzamy się jako koty i nadal cieszymy się naszym pięknym, idealnym życiem.
- W ogóle nie jesteś skromy! - zarzuciłam mu.
- A czy dobroć polega na byciu skromnym? - spytał.
- No tak... tak wypada - odpowiedziałam.
- Powtórzę ci to raz jeszcze: mam gdzieś, co wypada, a co nie wypada. Wy, ludzie, wszystko utrudniacie. Tworzycie sobie te wasze wypada, nie wypada, a sami nawet ich nie przestrzegacie! O ile łatwiej byłoby bez tych wszystkich musi, nie musi, wypada, nie wypada...
- Ale przecież takie zasady bardzo ułatwiają życie - powiedziałam troszkę bardziej nerwowo, niż zamierzałam.
- Chyba ułatwiają bycie nieszczęśliwym. Gdybym myślał o tym, czy wypada tak szaleć i biegać, prychać i skakać raz na jakiś czas, nadal walczyłbym z zatwardzeniem. Mam gdzieś, co wypada, bo wolę być szczęśliwy i żyć w blasku swej chwały - poniosło go.
- Gdyby reinkarnacja istniała, w następnym wcieleniu miałbyś przesrane - rzuciłam.
- Dlaczego tak uważasz? - spytał, schodząc myślami na ziemię.
- Bo jesteś pyszny, nieskromny, żądasz wszystkiego, rozkazujesz...
- A na czym polega bycie dobrym? - spytał.
- Na nierobieniu złych rzeczy - odpowiedziałam.
- Myślę, że to nie wystarczy. Trzeba też robić dobre rzeczy, by zasłużyć na nagrodę - odpowiedział, zeskoczył ze stołu i wyszedł. A ja miałam jeszcze tyle pytań!
Mam nadzieję, że opowiadanie ci się podobało! Zaliczyłam dzięki niemu historię filozofii na piątkę.
Trzymaj się ciepło i do zobaczenia!
Uwielbiam koty! :)
OdpowiedzUsuńSuper ;)
UsuńWstając w nocy dla nakarmienia kota właśnie go nagradzasz za budzenie :D U mnie nie ma tak dobrze, muszą wytrzymać do rana :D
OdpowiedzUsuńRozmowa zmyślona, więc nigdy nie wstawałam w nocy karmić :D
UsuńKot ma rację przynajmniej w kwestii "miłości" . Nie umiemy kochać siebie bo od dziecka wmawia się nam ,że należy kochać wszystkich i wszystko tylko nie siebie. Ciągle słyszymy jesteś zła /zły tak zakochany w sobie. Brawo kocie :)
OdpowiedzUsuńNiestety, ale to prawda...
UsuńBardzo fajna rozmowa z kotem, szczególnie ta z czasem jest taka prawdziwa :D
OdpowiedzUsuńDziękuję. Cieszę się, że ci się spodobała :)
UsuńBardzo fajna pogadanka :D
OdpowiedzUsuńFajna rozmowa z kociakiem. Ja mam swojego już, albo dopiero od pół roku. Mój w nocy nie wstaje, a jak już to po to żeby do mnie na łóżko przyjść i dalej śpi ;-)
OdpowiedzUsuńFajnie masz :)
UsuńGratuluję zaliczenia historii - ale kota to jeszcze musisz wychować ;) pozdrawiam Aksinia z https://aksiniakawapudelka.wordpress.com/
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jest zmyslone na potrzeby zaliczenia przedmiotu, więc nie rozumiem uwagi :D
UsuńA od kiedy to kota się wychowuje? Psa się wychowuje, a kota wielbi.;) Świetne opowiadanie, choć z kwestią miłości do siebie niespecjalnie zgadzam się z głównym bohaterem. No, ale po to jest filozofia, by pofilozofować... ;) Gratuluje piątki!:)
UsuńHaha, coś w tym jest :D dziękuję!
UsuńŚwietne, bardzo dobrze mi się czytało... Koty są naprawdę mądrymi istotami i gdyby naprawdę zaszczyciły nas rozmową, moglibyśmy się od nich nauczyć mądrości wielkiej :)))
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa :)
UsuńSpodoba Ci sie u mnie bo ja tez jestem zwariowana kociara :) oczywiscie pozytywnie. Twoj kicius jest podobny do mojego. Uwielbiam mojego Lucyferka. Ostatnio co noc rowno o 3 przylazi na mizianie. Moje kocisko. Opowiadanie urocze naprawde nic dziwnego ze zaliczylas na piatke. Fantastyczne.
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa :) to teraz bardziej kot mamy, bo u niej mieszka.
Usuń