Styczeń zleciał bardzo szybko. Mam wrażenie, że trwał dwa tygodnie, a nie 31 dni. Nie zmarnowałam tego czasu i pierwszy raz od bardzo dawna mam wrażenie, że wykorzystałam go na 99%. Mój stan psychiczny i zmęczenie nie pozwalają na powiedzenie o 100%, ale jest naprawdę coraz lepiej. Jeśli ciekawi Cię, co działo się u mnie w styczniu, zapraszam do czytania dalej.
Czuję się...
Dobrze. Po prostu dobrze. Nie jest wspaniale, ale nie jest też źle. Byłam często zmęczona, ale w końcu przesypiałam całe noce. Mogłabym je policzyć je na palcach jednej ręki, ale cieszę się, że się to udało.
Zmęczenie nie odpuszcza od dawna. Co dziwne, wszystkie wyniki mam dobre, a robiłam już naprawdę pogłębione badania na wielu różnych płaszczyznach. Będę działać z dietetyczką i może coś uda się nam wymyślić.
Potrzebuję...
W styczniu potrzebowałam czegoś w rodzaju "nowego początku". Nie zrozum mnie źle. Lubię siebie, swoje życie i rodzinę, ale czułam, że z każdym dniem coraz mniej dbam o siebie, o relacje itd. Dlatego potraktowałam pierwszy dzień stycznia jak czystą kartkę i wyszło mi to na dobre. Udało mi się wprowadzić 4 nowe nawyki, które będę kontynuować. Znalazłam kilka sposób na zadbanie o siebie. Spędzam przyjemniejszy czas z dzieckiem... mogłabym tak długo wymieniać. Dążę do tego, że ten nowy początek był dla mnie takim bodźcem do działania, którego bardzo potrzebowałam.
Jestem wdzięczna za...
Za żłobek. Będę to powtarzać chyba do znudzenia, ale naprawdę bardzo się cieszę, że zdecydowałam się wysłać tam Małego Człowieka. Pod koniec stycznia zostawał już na 5 godzin dziennie. Dla mnie to oznaczało wyrobienie się w większością zawodowych obowiązków (a w przerwach też domowych) i wolne popołudnia, które mogłam poświęcić dziecku i mężowi. Długo na to czekałam. Jeszcze nie jest idealnie, ale coraz szybciej zmierzam w tym kierunku.
Oprócz tego jestem wdzięczna za to, że udało nam się dwa razy dostać do lekarza w ten sam dzień, w który rejestrowaliśmy Małego Człowieka. Po trzech dniach męczarni w końcu czuje się lepiej i widzimy szansę na w miarę szybkie wyzdrowienie. Mały Człowiek na koniec stycznia załapał RSV.
Czekam na...
W styczniu chyba nie czekałam na nic konkretnego. Może trochę na szkolenie Fundamenty Biznesu Online, które pomaga mi (nadal, bo jestem do tyłu!) w poukładaniu sobie kwestii związanych z prowadzeniem firmy.
Cieszę się...
Najbardziej cieszę się z tego, że udało mi się zrealizować większość porządków online. Ogarnęłam swój prywatny profil na Facebooku, konto na Instagramie (@kocipunktwidzenia), maile firmowe i prywatne (a były ich tysiące!), a nawet wzięłam się za tablice na Pintereście. Jeszcze kilka rzeczy przede mną (piszę to 27 stycznia), ale widzę światełko w tunelu. Gdy skończę, czekają porządki offline na laptopie. To będzie jeszcze gorsze!
Chciałabym, gdy już wszystkie te porządki skończę, poruszyć także ten temat. Wydaje mi się, że bardzo to zaniedbujemy, a szkoda.
Pracuję nad...
W styczniu pracuję głównie nad poukładaniem sobie w głowie spraw związanych z całą moją działalnością. Szukam kierunku, w którym chcę pójść. Nie martw się! Blog i Instagram zostają bez zmian. Będzie coś nowego, tylko jeszcze musisz chwilę zaczekać. Zdradzę tylko, że to będą darmowe treści.
Tęsknię za...
Tęskniłam za dwoma rzeczami: prawdziwą, śnieżną zimą i latem. Tak wiem, że jestem pełna sprzeczności. Cóż, mogłam mieć tylko jedno, więc cieszyłam się jednodniową warstwą śniegu. Zabraliśmy Małego Człowieka na sanki. Bardzo mu się podobało! Cieszę się, że skorzystaliśmy z okazji, ba na drugi dzień po śniegu nie było już ani śladu.
Dopisane 30 stycznia: rano spadł śnieg, ale wieczorem już go nie było.
Chciałabym...
W styczniu chciałam rozwinąć się zawodowo. Udało mi się to poniekąd. Zdobyłam nowe umiejętności, doświadczenie, ale z drugiej strony nie udało mi się osiągnąć innych celów, które sobie założyłam. Nic straconego, będę pracować nad nimi dalej!
Najważniejsze wydarzenie...
Dostałam wyniki wszystkich badań, które robiłam w grudniu i styczniu. Okazuje się, że wszystkie są dobre. Nie mam się czym martwić. To mnie bardzo podbudowało! Od lutego zaczynam działać z dietetyczką, bo chciałabym znów czuć się wypoczęta i pełna energii.
A na blogu pojawiły się...
W styczniu napisałam dla Ciebie kilka wpisów. Sprawdź, czy żadnego nie przegapiłaś!
- Pustynna paleta, kolorowanki i szybki sposób na piękne loki | Ulubieńcy grudnia i stycznia
- Czy da się żyć bez żalu? Sprawdź, jak przestać żałować złych decyzji i trudnych sytuacji
- Nie lubisz zimy? Możesz to zmienić! Wypróbuj moją metodę
- Jak stworzyć harmonogram sprzątania, dzięki któremu w końcu odpoczniesz w weekend?
- Tu i teraz | Grudzień 2022
A co u Ciebie działo się w styczniu? Daj znać w komentarzu!
PS. Zajrzyj na mój Instagram. Tam pokazuję więcej fajnych rzeczy!
PS2. Pamiętaj, że zawsze możesz zapisać się do mojego newslettera. Poruszam tam tematy planowania, organizacji oraz dobrego życia i polecam różne fajne rzeczy związane z życiem po swojemu > To coś dla mnie! Zapisuję się
Styczeń wypadł u Ciebie bardzo dobrze. Ja niestety zrobiłam badania i wyszła insulinooporność.
OdpowiedzUsuńZ insulinoopornością można żyć. Ba! Dobra dieta i da się ją ogarnąć bez leków :)
UsuńJa tam nie tęsknię za zimą. Nie lubię zimy. Czekam z utęsknieniem na wiosnę
OdpowiedzUsuńRozumiem! Też kocham wiosnę i mogłaby być przez cały rok. Ale niestety u nas zima jest i trwa długo, dlatego wolałam ją polubić :)
UsuńNie miałam żadnych planów na ten rok. Moim jedynym postanowieniem było - doprowadzić swoje zdrowie do porządku, a reszta zrobi się sama krok po kroku :) Lubie zimy szczególnie te mroźne gdzie lód ma kilkanaście cm grubości... Pojeździłabym sobie na łyzwach. Lato też lubie :) a najbardziej kocham miesiąc maj. Nie za ciepło nie za zimno i tyle kwiatów kwitnie dookoła. Coś pieknego!
OdpowiedzUsuńTo prawda, jak jest zdrowie, to potem jest już łatwiej. Mam nadzieję, że uda Ci się to osiągnąć! Co do łyżew, to wczoraj się zorientowałam, że już 3 lata nie jeździłam, a też lubię :) Maj jest piękny!
Usuń