Miał! Tu Kot. Dawno mnie tu nie było, bo moja Pańcia ostatnio często do was pisze. Zależy jej na was. I mi też zależy, dlatego właśnie usiadłem na laptopie i piszę. Opowiem wam dwie historie, które przydarzyły mi się na spacerach. Moja Pancia jest naprawdę dziwna.
Pewnego razu,
gdy wyszliśmy z domu, poczułem, że wcale nie jest tak gorąco. Nie było jednak
nieprzyjemnie, więc z chęcią udałem się na wędrówkę.
Idąc chodnikiem zauważyłem obiekt,
który chciałem powąchać z bliska. Był duży, taki z pięć razy większy ode mnie.
Miał sierść, ale nie taką puszystą, jak ja. Ogólnie wydawał się jakiś podobny
do mnie. Musiałem go poznać bliżej, musiałem!
- To pies Kocie. Nie idziemy do niego,
bo cię zje – powiedziała Pańcia.
- To nie pies, tylko duży kot –
powiedziałem do niej.
- Dobra, chodź, ale jak cię zje to nie
moja wina.
Czyli mam rację, pomyślałem.
Podpatatajałem blisko do niego.
Zacząłem wąchać. On się nawet nie ruszył. Więc wąchałem dalej, obszedłem go.
Był bardzo spokojny. Normalnie jak nie kot!
- Hej – powiedziałem do niego.
Wydał jakiś dziwny dźwięk.
- Spokojnie, też jestem kotem –
powiedziałem, ale Pańcia już wzięła mnie na ręce.
- Spokojnie piesku, już go zabieram –
oznajmiła mu.
- Ale to taki ładny kotek. Może go boli
gardło, że tak dziwnie gada? – spytałem. Nie odpowiedziała mi.
W domu opowiedziała cioci-babci tę
historię po swojemu, a ta ją pochwaliła. Stwierdziły, że jestem zbyt odważny.
Jaki normalny kot boi się kotów?, pomyślałem.
Kolejna sytuacja to była sytuacja
prawdziwego zagrożenia. Traumatyczna wręcz!
Pańcia była zajęta podziwianiem krajobrazu. Ja także rozglądałem się na boki. Aż nagle, po drugiej stronie ulicy zobaczyłem potwora! Sierść mi stanęła dęba na ten widok. Toż to najprawdziwszy pies! W całej okazałości! I to tego ogromny! Miał mniej więcej metr długości, wąsy, sterczące trójkątne uszy i okrągłe oczy. Do tego gęstą sierść w dziwnym ubarwieniu, które napawało mnie lękiem – biało-rude. Miał też długi ogon, który zdawał się żyć własnym życiem.
Przeraziłem się nie na żarty. Koty
muszą się bać psów. Więc nastroszyłem się w formie obrony. Zwiększyłem swoją
objętość dwukrotnie. Szarpnąłem smycz…
- Co ty taki wielki? – spytała Pańcia.
Byłem przerażony, więc nie był to czas
na wyjaśnienia. Pędem do domu. Do domu! Szarpałem smycz, chciałem biec.
Mamcia rozejrzała się i również
dostrzegła tego potwora.
- Co ty Kocie… Kota się boisz? –
spytała.
- No chyba żary sobie robisz! To pies
głupia babo!
Zaczęła iść powoli, więc wykorzystałem
okazje i pociągnąłem ją szybko do domu. Z przerażenia nie mogłem spać. Musiałem
do odreagować w jakiś sposób. Umyłem się więc.
Do zobaczenia!
Lubisz kocie historie? Przeczytaj w takim razie jeszcze te:
PS. Zajrzyj na mój Instagram. Tam pokazuję więcej fajnych rzeczy! > @kocipunktwidzenia
PS2. Pamiętaj, że zawsze możesz zapisać się do mojego newslettera. Poruszam tam tematy planowania, organizacji oraz dobrego życia i polecam różne fajne rzeczy związane z życiem po swojemu > To coś dla mnie! Zapisuję się
w koncu moj kicius sie doczekal, przeczytal razem ze mna i kazal mi komentarz zostawic, ozywiscie zeby pan kot nie byl smutny :D
OdpowiedzUsuńPan kot cieszy się niezmiernie ;)
Usuń