TAK BYŁO. Aż się boję, jak to będzie...
W tym roku świat miały odbyć się w większym gronie - z Kotem. Bałam się tego niesamowicie, bo naczytałam się o tym, jak te poczciwe zwierzaki reagują na różne świąteczne zwyczaje. Jednak mój Kocioł jest inny i nieraz mnie zaskoczył - swoimi uczuciami oraz pomysłami. Dlatego właśnie zrobiłam listę kociełowych wyczynów.
W tym roku świat miały odbyć się w większym gronie - z Kotem. Bałam się tego niesamowicie, bo naczytałam się o tym, jak te poczciwe zwierzaki reagują na różne świąteczne zwyczaje. Jednak mój Kocioł jest inny i nieraz mnie zaskoczył - swoimi uczuciami oraz pomysłami. Dlatego właśnie zrobiłam listę kociełowych wyczynów.
- Zacznijmy od świątecznych porządków. Kociołek, jak bardzo pomocny kot oczywiście z całego serduszka starał się robić wszystko jak najlepiej. Wychodziło mu to dość... specyficznie. O ile firanki wytrzepał perfekcyjnie, to z innymi rzeczami szło mu inaczej. Gdy wchodziłam na krzesło by pościerać kurze z wyższych półek - usiłował mnie zrzucić z krzesła: gryzł, drapał, wspinał się na nie. Ale sprzątanie ze stołu (podczas robienia pierogów czy pierników) szło mu nieźle... w sumie co z tego, że ledwo zaczęłyśmy...
- Ubieranie choinki rozłożyłam na kilka etapów, by przygotować Kociołka na ten szok. Przyjął to na szczęście na klatę i postarał się sprawiać dobre wrażenie i minimalne zainteresowanie choinką. Nie przeszkadzała mu w ogóle. Dopóki nie zaświeciliśmy światełek. Wtedy zaczął ją... podziwiać. Siedział koło niej i obserwował. Potem kładł się pod nią. Z czasem zaczął bawić się bombkami, wieszać się na nich i kraść ozdoby z choinki. Wszystko byłoby ok (można powiedzieć, że ubieramy choinkę co dzień) gdyby nie fakt, że chciał ją zobaczyć od środka. Więc zaczął się po niej wspinać. I kraść ozdoby ze środka. Ach, ten Kocioł.
- Gotować to on lubi. Naprawdę. Więc rodzinne gotowanie było tym razem bardziej rodzinne. Wspominałam już o porządkach po (czytaj: w trakcie) gotowania, ale muszę dodać jeszcze to, że Kociołek próbował praktycznie wszystkiego, co dało się zjeść: kapusty z fasolą, maku, babki, kremu do ciasta, sałatki, obierek od warzyw. A czego nie jadł? Ryby. Mięsa, które było na obiad w pierwszy dzień świąt. Dziwny zwierz.
- A skoro mowa o warzywach, to oczywiście wiadomo, że trzeba je uratować. Przed czym? Przed obraniem. A jak już są obrane, to oczywiście trzeba odtańczyć dziwne rzeczy przy obierkach, zjeść je i ratować to, co z warzyw zostało. Wrzucone do zlewu (np. ziemniaki) automatycznie były turlane. Ale największy problem był z tym, które pływały w wodzie w zlewie. Otóż nasz miłosierny Kociołek stwierdził, że się poświęci, wskoczy do zlewu i uratuje je wszystkie, nawet gdyby musiał potem wysychać przez tydzień.
- Wiadomo, skoro lubi się myć (pisałam o tym poprzednio), to można by go tak świątecznie wykąpać, wyczesać. Tak więc zrobiłam. Potem założyłam mu muszkę. A gdy tylko dojechaliśmy do babci, odwiedził czeluścia zaszafia - wszedł za meblościankę, za którą nie było chyba nigdy sprzątane. także musiałam go umyć znów.
- A teraz dłuższa historia o Mikołaju. Otóż, gdy powiedziałam Kociołkowi: bądź grzeczny, to Mikołaj przyjdzie i przyniesie Kociołkowi prezenty, ślepka zaświeciły mu się, a na ryjku pojawił się uśmiech od oka do oka. Także przy każdej możliwej okazji mówiłam mu o Mikołaju. A gdy przyszła Wigilia, wieczorem, po kolacji, powiedziałam mu, by poszedł szukać Mikołaja. Wskoczył więc na parapet i wypatrywał go wszędzie (myślę, że bardziej tych wszystkich światełek, które były na dworze, ale dajcie mi sobie wmawiać). Gdy przyszedł czas rozpakowywania prezentów staną nad swoimi nowymi myszami i piłeczkami i kręcił łebkiem. Wyglądało to jakby mówił: nie dowierzam, no nie dowierzam. (Lub: nie to chciałem, nie to..., ale spekulacje pozostawmy na później).
A jak wasze zwierzaczki spędzają święta?
Edit: tak wyglądały jego pierwsze święta. Ciekawe czym zaskoczy w tym roku :)
Edit: tak wyglądały jego pierwsze święta. Ciekawe czym zaskoczy w tym roku :)
U nas 4 koty, ale choinka ich w ogóle nie interesuje ;)
OdpowiedzUsuńDziwne :D
UsuńMoje koty w poprzednich latach na szczęście nie wykazywały zainteresowania choinką :) Ale za to w przygotowaniach w kuchni były aktywnie obecne :)
OdpowiedzUsuńa w kuchni to też - notorycznie, caly rok :D
UsuńNIgdy kota nie miałam.. więc nie wiem jak to jest z kotem w święta. Za to psy i owszem.. cóż, one też lubią pomagać :D
OdpowiedzUsuńPewnie wkładają w to całe swoje serduszko :)
UsuńJa mam kota od lipca którego znalazłam jak był malutki, sam otwiera szafki więc nie wiem jak będzie na święta, choinka, stroik itd...
OdpowiedzUsuńmoże być ciekawie... :D
UsuńBoję się że choinkę nie przeżyje:D
Usuńnie zdziwiłoby mnie to :)
UsuńJak kot mojej siostry był mniejszy to cały czas siedział na gałązkach choinki, aż pewnego razu, gdy już był większy i cięższy przewrócił choinkę, od tej pory już tylko ją wącha ale nie wskakuje na gałązki :D
OdpowiedzUsuńTen nie raz leciał z choinką ;D
UsuńChoinkę mam zawsze dużą, od podłogi do sufitu, a w domu są trzy koty... Na szczęście dwa koty to już staruszki, które nie ekscytują się bombkami, ale za to trzecia to istna szatanica! Dlatego na samym dole choinki w ogóle nie ma bombek, tylko lampki i jakieś papierowe ozdoby, na wyższych piętrach jakieś starsze i bylejaksze bombki, dopiero w górnych rejonach są najładniejsze bombeczki. Oczywiście w przypadku kociego skoku ze stołu w kierunku czubka choinki i tak leci wszystko na ziemię :). No cóż, straty są wliczone w cenę Świąt - kotu też się coś od życia należy :).
OdpowiedzUsuńu nas straty już były, ale na szczęście nie z winy kota jeszcze ;)
UsuńJeden z moich kotów- Mariola będzie przeżywać w tym roku kolejne z rzędu święta. Nawet nie liczę już które bo Mariola jest starsza od lodowców :D Grażynka będzie przeżywać drugie święta a tegoroczne święta to będą pierwsze święta Helenki. Tak, wszystkie moje koty mają ludzkie imiona :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko myszko :*
ayuna-chan.blogspot.com
Powodzenia w święta z kociambrami :)
UsuńDotychczas spędzałam święta z jednym kotem, w tym roku będą mojej rodzinie towarzyszyły trzy. Tak jakoś się złożyło, że dwóch przybyło. Z jednym było spokojnie, nawet ukochał sobie przestrzeń pod choinką jako miejsce do spania, natomiast znając rozrywkowy charakter dwóch nowych domowników, kocich braci, w tym roku może być ciekawie... Bombki, strzeżcie się! :)
OdpowiedzUsuńHistoria o ratowaniu warzyw bardzo mnie rozbawiła... Znam z autopsji!
Oby choinka przeżyła ;D
UsuńTwój kociak jest słodko :)
OdpowiedzUsuńMój króliczek, kiedy żył lubił stawać na łapkach i wąchać bombki a nawet próbował je podgryzać xD Wąchał gałązki z żywej choinki, które kuły go w nosek ale mimo tego zawsze kręcił sie koło drzewka... chyba wabił go zapach :D
PS Dziękuję za odwiedziny na moim blogu i życzę spokojnej niedzieli :)
chciałabym poznać twojego króliczka, ale na pewno teraz jest w lepszym świecie ;)
Usuńhehe choinka to gratka dla kota:)
OdpowiedzUsuńtak ;)
UsuńHaha koty i choinka - uwielbiam te połączenie. U nas kotka wychodząca nie zwraca uwagi na choinkę, na dworze jest więcej szałowych rzeczy ;)
OdpowiedzUsuńracja ;)
Usuń