Miał miał. Dziś na pokładzie my - kociaki prosiaki. Pana Kota jeszcze nie poznaliśmy, ale jeszcze kilka dni i jedziemy na wycieczkę. Ale, ale. Nie powiedzieliśmy wam jeszcze, skąd się tu w ogóle wzięliśmy. No bo to blog Pana Kota i w ogóle...
Spaliśmy sobie spokojnie, aż tu nagle... BUM! Ktoś mnie przytula i jego przytula. Znaczy mnie i ją. No czyli nas. Ktoś nas przytula! Masakra. Co to niby ma być?! My, dwa prężne Koty, a ktoś nas traktuje jak małe kociaki, którymi w sumie jesteśmy... nie ważne, ok?
No i wsadzili nas na kocyk i do skrzynki. I dawaj do auta i jedziemy. Wszystko byłoby ok, ale musiałyśmy skorzystać z kuwety i tak jakoś nam się zachciało wrzeszczeć. Krzyczałyśmy, żeby jechali szybciej, ale to nie działało. Dziwne te człowieki. Najpierw porywają, a potem tak wolno jadą, że niby nigdy nic...
Wypuścili nas dopiero w tym dziwnym, podejrzanym miejscu. Dużo ścian, rzeczy i wszystkiego do oglądania. O... jaki fajny kocyk! Ale mięciusi... no i zasnęliśmy.
Do tej pory ogarniamy, gdzie jest włącznik jedzenia - czasem się udaje włączyć, a czasem nie. Ale nie ma co narzekać. Mięsko jest pyszne, mleka czasem, ale tylko czasem brakuje. I mamy dwie miski! Nie wiem po co, bo przecież i tak jemy najpierw z jednej, potem z drugiej.
Człowieki coś mówią, że mamy osobne miski, no ale co one się tam znają. Nic a nic! Same swojej nie mają. No bo jakby miały, to by stały koło naszych, a są tylko nasze. Biedne, głodujące człowieki...
Znaleźliśmy sobie trochę atrakcji. Skaczemy po schodach, wpisami się po kanapie i po macie do jogi. Mama krzyczy, że nie wolno, ale wcale się jej nie boimy. Warczymy na nią, a ona się śmieje. Zobaczymy, kto będzie śmiał się ostatni. Do tego trochę biegamy, trochę się bijemy...
No i oczywiście mamy mnóstwo obowiązków! Musimy korzystać z kuwety. Przeważnie nam się to udaje, no ale bez przesady. Nie można zawsze trafiać. Musimy sprzątać po sobie, gdy zjemy. Ktoś robi taki bałagan, że tego sprzątania jest tak dużo... Wiecie, że jak się wejdzie do miski z jedzeniem, to są potem mokre i można zostawiać ślady łapek na podłodze?
Dziś na tyle. Nie możemy się doczekać spotkania z Panem Kotem. Ciekawe, czy on też? (Nie, Kot jest przerażony. Już raz niańczył Kociaki i nie chce znów być przeciętną matką Polką, chociaż na to wyjdzie... a dobrze mu idzie. - Przypis redakcji.)
I znów się uśmiałam :) Justyna
OdpowiedzUsuń:)
UsuńJakie urocze dwa Szkraby...oj będzie wesoło!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)
Już jest ciekawie :D
UsuńJeju, jakie urocze szkraby. Trzymam kciuki za pierwsze spotkanie z Panem kotem, oby jednak polubił niańczenie pociech ;)
OdpowiedzUsuńmyślę, że dadzą mu popalić ;) jutro się przekonam :D
UsuńOooo, no to będzie jeszcze ciekawiej :)
OdpowiedzUsuńoj tak :D
UsuńJej jak ja kocham koty :)
OdpowiedzUsuń:)
Usuńprzerazony kot musi byc smieszny;P
OdpowiedzUsuńniesamowicie śmieszny :) no chyba że ma powód, żeby się bać...
Usuńto macie wesolo:P
Usuńoj tak :)
UsuńO matko jakie słodziaki <3 To teraz będą "trojaczki" w domu? ;)
OdpowiedzUsuńnie, po przeprowadzce kot został w swoim środowisku z mamą :)
UsuńJakie słodziaczki :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńSłodziaki! :)
OdpowiedzUsuń