Miau. Witam wszystkich i każdego z osobna. Szczególnie was wszystkich. Ale innych też. Witam. Dawno mnie tu nie było. Jestem bardzo zajętym kotem. Skończyłem pisać doktorat z ornitologii, zostałem profesjonalnym, kwalifikowanym mechanikiem samochodowym oraz zacząłem pisać kolejne prace naukowe. Do tego dwadzieścia godzin snu dziennie. Ciężko jest. Ale znalazłem chwilę, by dla was napisać.
Zacznijmy od tego, że w maju skończyłem już trzy lata. Od dawna jestem dorosły. Mam swój dom, swój pokój, kuchnię, łazienkę i swoją własną kuwetę. Tylko ciocia-babcia w niej grzebie nie wiadomo po co. Mam swoją służbę, która daje mi jeść. Mam też nadwornego błazna (ciocię-babcię). Bawi się ona myszami, patykami, wszystkimi tymi pseudo-kocimi zabawkami. A ja leżę obok i oglądam. Śmieję się z niej, ale ona myśli, że będę bawił się z nią. Nie no. Bez przesady. Nie ten wiek.
Rok temu prowadziłem badania naukowe na bardzo ważny temat, jakim jest ornitologia. Obserwacje trwały w sumie ponad rok i nadal czasem do nich wracam, bo nie mogę zostawić ptaków samych sobie. Moje badania polegały na tym, że leżałem sobie na parapecie i przez moskitierę (którą mama kazała zrobić, żebym nie uciekał) obserwowałem ptaki. Ich codzienne zajęcia. Sposób odżywiania. A przede wszystkim ich zapach i kondycję, by (gdy już kiedyś ucieknę) wiedzieć, jak je upolować.
Wracając do obserwacji. Mama mnie czasem nie rozumiała. Gdy obserwowałem ptaki lubiłem sobie zamknąć oczy i obserwować dalej. Tak z zamkniętymi oczami jest trochę trudniej, ale jest to wykonalne. Gdy latałem już na skrzydełkach z papugami mama przychodziła mnie obudzić. Ale ja nie spałem. To były tylko wzmożone obserwacje za pomocą duszy oraz wyobraźni przy użyciu wyłączonego wzroku. Ale nie spałem.
Gdy zakończyłem już obserwacje i badania naukowe a doktorat podpisałem własną łapą - znalazłem sobie nową pasję. Od razu wręcz zacząłem przygotowania do zdania kwalifikacji mechanika samochodowego. Gdy udawało mi się między ludzkimi nogami (ale ludzie są głupi) uciec na dwór - wchodziłem pod któryś z samochodów. Obserwowałem sobie. Uczyłem się naprawiać. Przeanalizowałem każdy detal w każdym pojeździe i bardzo szybko zdobyłem tytuł technika mechanika. To było prostsze od doktoratu.
W między czasie prowadziłem zajęcia joggingu dla matki, byłem krytykiem kulinarnym (znalazłem pół kota w pomidorówce!), hydraulikiem byłem także, pisarzem, poetą, nawet blogiem się zajmuję, bo matka nie ma czasu. Byłem też Matką Polką - nawet dwukrotnie!
Chcecie poznać tę historię?
Świetne. Miło mi Cię poznać panie Kot.
OdpowiedzUsuńNiał niał :)
UsuńMiło poznać tak wykształconego Kota��
OdpowiedzUsuń<3
UsuńPrawdziwy specjalista od wszystkiego! Witaj Kocie :)
OdpowiedzUsuńoj tak :D miał :)
UsuńKot Matką Polką...no jasne,że chcę usłyszeć!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
napiszę, spodziewaj się w piątek :D
UsuńNaprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
Usuń