Oho, przyjechał kurier! To ten, co zawsze puka trzy razy i czeka z paczuchą za drzwiami. Co przywiózł tym razem? Na pewno coś dla nas, bo dla mamy i taty nigdy nic nie przywozi. Nigdy. Oni zawsze sami muszą jechać i kupować. A nam przywozi jedzenie fajny pan. Jedzenie, przysmaki, żwir, a czasem nawet zabawki. Co tym razem?
Jest, wielka paczka. Wielka ogromna. Większa ode mnie i Toffiego.
- Toffi, wyjdź stąd! - krzyczę.
- Czemu? - pyta i nadal niucha w kartonie.
- Bo ja muszę wejść i sprawdzić, co tam jest - oznajmiam i wskakuję do niego.
To wcale nie było miękkie lądowanie. Wylądowałam między Toffim a pudełkiem. No cóż, nie zawsze wszystko udaje się perfekcyjnie. Pozbierałam się i zaczęłam zwiedzać paczuchę. Ona jest naprawdę wielka, pomyślałam.
Niucham sobie spokojnie, a tam... jakieś dziwne pudełko. Nigdy takiego nie widziałam. Takie kształtne, zgrabne, pachnące nowością. Co to może być? Jedzenie jest obok, w puszkach. To już znam. Jakieś inne literki, ale puszki, więc to jedzenie. Żwirek też poznaję. Jest wielki. Starczy na kilka siku.
Ale... co to jest za PUDEŁKO?!
- Mamo! - wołam. - Mamo, mamo, mamo...
- MAMO!!! - Toffi krzyknął.
- Co? - spytała mama. Tak, Toffi ma większą siłę przebicia i większą siłę Mamo.
- Nie wiem - odpowiedział.
- To po co mnie wołasz? - pyta mama.
- Nie.
Toffi odwrócił się i wyszedł z paczuchy. Ehe, znów sobie pomyślał, że rozmawia z kretynami.
- Mamo - mówię.
- Tak?
- Co to jest?
- Jedzonko - kłamie.
- Nie oszukuj mnie. Nie kłam w żywe oczy. Matko, czy to ci wygląda jak JEDZONKO? - Czy ona ma mnie za idiotkę? Jedzonko jest w puszkach. Od zawsze. To nie jest puszka, czyli to nie jest jedzonko. I koniec i kropka. Logiczne.
- Chodź, pokażę ci - mówi i bierze pudełko. Idę za nią. Wskakuję na łóżko. Tak, mama otwiera paczki w łóżku. Jest dziwna, nie osądzajcie jej.
- No, pokaż - pośpieszam ją.
- Już, już - mówi. Otwiera pudełko. Zaglądam do środka i...
Nie, nie przyznam jej racji. Nie mogę. Nieeeee. To nie tak miało być.
- Widzisz? Jedzonko - mówi.
- Nie prawda. Nie! Okłamałaś mnie - krzyczę. Ale fakt, w środku jest jedzonko. Małe puszki, czyli małe jedzonko. Idealne dla mnie. Od razu wiedziałam, że to dla mnie. Toffi ma swoje duże puszki. Ja jestem księżniczką i mam małe jedzonko.
- Daj mnie to - mówię.
- Spokojnie, Fifi. Chodź na dół, to ci dam - odpowiada.
Schodzimy na dół.
- Jakie chcesz? - pyta. - Krewetki? Łosoś? Kawior? Kurczak?
- DAJ WSZYSTKO! -wołam i skaczę dookoła.
- Spokojnie Fifi, już.
Mama wrzuca jedzonko do miski. Pachnie pysznie. Jest idealne. Wącham. Próbuję. I nagle... nie ma nic. Pusto! Zjadłam wszystko. To jest takie pyszne.
- Mamo!!! - wołam. - Daj mnie jeść! Więcej!
To się futrom powodzi! Kawiorek, krewetki! A na myszy nie łaska? 😂😂😂 Ściskam wszystkie kotełki i życzę smacznego! :)
OdpowiedzUsuńhahahaha :D
UsuńKoty są wspaniałe, nie wyobrażam sobie nie mieć blisko siebie takiego przyjaciela! <3
OdpowiedzUsuńja również :)
Usuń