POZNAJMY SIĘ!
Mam na imię Klaudia i jestem mamą, żoną, przedsiębiorczynią… a przede wszystkim sobą! Znam swoje wartości, wiem, w jakim kierunku zmierzam i jestem ważna dla samej siebie. Dlatego dbam o siebie na co dzień, a nie tylko od święta. Chcę Ci pokazać, jak możesz to zrobić! Ale tak bez spiny. To miłe miejsce. Pokazuję Ci mój punkt widzenia oraz dostępne opcje, a działanie należy do Ciebie (o ile tego właśnie chcesz!). Oprócz tego znajdziesz tu różne sposoby ułatwiania sobie życia, recencje książek, seriali i podcastów oraz treści o endometriozie i minimalizmie. Zrób sobie coś pysznego do picia i zapraszam do czytania!
CO MOGĘ DLA CIEBIE ZROBIĆ!
Chcesz bym pisała dla Ciebie? Nie ma problemu! Jestem copywriterką z doświadczeniem. Specjalizuję się w artykułach blogowych na temat dbania o siebie, rozwoju osobistego oraz macierzyństwa. Piszę także na inne tematy. Chętnie przygotuję treści do sklepu internetowego, na Landing Page oraz do newslettera. Piszę także teksty we współpracy z markami (Poster Store, Bee.pl). Chcesz ze mną współpracować? Napisz do mnie na blog@kocipunktwidzenia!

JAK MOGĘ CI POMÓC?

  • 1
    NEWSLETTER
    Zapisz się, by otrzymywać dwutygodnik, w którym pokazuję, jak odzyskać czas dla siebie i żyć w zgodzie ze sobą.
    Czytaj więcej
  • 2
    WSPÓŁPRACA
    Chcesz, bym napisała o Twojej firmie lub produkcie na blogu? Kliknij tu, by poznać szczegóły!
    Czytaj więcej
  • 3
    COPYWRITING
    Chcesz, bym pisała dla Ciebie? Kliknij tu i poznaj szczegóły!
    Czytaj więcej

ZACZNIJ CZYTAĆ TUTAJ

Przeczytaj najnowsze wpisy!

Kot kontra śnieg


Pójdziemy na dwór! Naprawdę. Pańcia mi to obiecała, a jak ona coś obiecuje to mamy jakieś 10% szans*, że dotrzyma słowa. Czyli dużo! Mam rację? Więc, skoro mi obiecała, to na pewno pójdziemy na dwór. Już nie mogę się doczekać. Siedzę pod drzwiami i nie wiem, co ze sobą zrobić. Jest dopiero trzecia w nocy, ale nie mogę spać. Pójdę na dwór!


- Kocie! - słyszę nawoływanie. Otwieram powoli oczy. Wyciągam się i w tym samym czasie zauważam, że... nie śpię na swoim łóżku. Jak to się stało? Gdzie ja jestem? Co tu robię?! CO SIĘ ZE MNĄ STAŁO?!

- KOCIE! - krzyk jest głośniejszy. Naprawdę chciałbym wstać, ale jestem taki obolały. Ten dywan był za twardy do spania. Żebym to ja chociaż pamiętał, dlaczego właśnie tu spałem... dlaczego tak się stało.

- KOCIE! - słyszę krzyk z bliska. - A, tu jesteś. Nie możesz przyjść, jak się ciebie woła? - pyta mnie Pańcia, a ja posyłam jej spojrzenie smutnego szczeniaczka. Zawsze działa. - To chociaż się odezwać...? - pyta delikatnie, z dużym wyczuciem. Prycham na nią. Wstaję i sobie idę. 

- Przesadziłeś! Nie pójdziesz na dwór, jak będziesz się tak zachowywać! - krzyczy za mną. Ścina mnie z nóg. Naprawdę. Przewróciłem się na bok, żeby poleżeć na podłodze. Od razu lepiej. Jest dużo wygodniejsza niż dywan. 

Chwila ciszy i spokoju (przyp. red.).

Że co proszę? Właśnie do mnie dotarło, co ona powiedziała. I od razu przypominam sobie, dlaczego obudziłem się na dywanie pod drzwiami. No tak! Czekałem o trzeciej w nocy na Pańcię, żeby pójść na dwór. A że ona spała... to ja też nie omieszkałem. Już wszystko do mnie dociera. Cóż, będę musiał się poświecić dla wyższego celu. Dam radę.

Wstaję i podchodzę do niej. Ocieram się ogonem. To powinno wystarczyć. 

- Chcesz iść na dwór? - pyta mnie. Głupie pytanie. Gdybym nie chciał, to bym się tak nie poniżał prawda? Dotknąłem jej ogonem! To duże poświęcenie. - To chodź. Ale ostrzegam, na dworze pada śnieg. 

Śnieg. Nie wiem co to, ale średnio mnie to interesuję. Gdy słyszę słowo dwór, od razu wiem, że będzie fajnie. Nic innego się dla mnie nie liczy. 

Idę do przedpokoju, w którym spałem całą noc. Przymierzam się do drzwi, ale nie pasuję. Klamka jest obrotowa, a takiej jeszcze nie umiem obsługiwać. Kiedyś była taka zwykła... to były czasy. Otwierałem drzwi, kiedy tylko chciałem, a oni mnie potem szukali. No dobra, zrobiłem tak raz, ale bałem się dworu, więc siedziałem za drzwiami i trzęsła mi się ze strachu dupka. Ale tego akurat nikt nie musi wiedzieć. Potem i tak wymienili klamkę, bym nie umiał sobie poradzić. Spokojnie, i tego dam radę się nauczyć. Potrzebuję tylko troszkę więcej czasu, bo ustrojstwo jest bardzo skomplikowane w obsłudze. 

Tak się zamyśliłem, że nie zauważyłem, kiedy Pańcia założyła mi szelki. No cóż, przeżyję i to, byle tylko pójść na dwór. Czasem nawet udaję, że lubię te szelki, żeby tylko mnie zabrała ze sobą. Ona chyba w to wierzy, bo kiedyś napisała w internecie, że to lubię. Nie będę jej wyprowadzał z błędu, bo jeszcze się poniży przed czytelnikami. Dlatego to właśnie ja powinienem pisać tego bloga, a nie ona. Ot, co!

Pańcia się ubrała. Wygląda jak bałwan. Zabawnie. Daję słowo. Ej, chwila. Dlaczego mam na sobie bluzę? Kiedy ona to zrobiła? Jak to się stało? Ostatnio odbiera mi pamięć... powinienem więcej spać. Tak, zdecydowanie więcej. Dwadzieścia godzin na dobę mi nie służy... 

Wychodzimy na dwór. Udało się. Przebieram szybko łapkami. I nagle - staję jak wryty. Patrzę w górę. Co to za białe puchate pada z nieba? Patrzę w dół. Co to za białe puchate leży na ziemi? Muszę to sprawdzić. Wygląda jak mięciutka podusia. 

Robię krok i czuję coś mokrego na futerku. O nie. Białe puchate spadło mi na futerko. To wcale nie jest takie fajne. 

- Nie dotykaj mnie ty białe puchate! Nie wolno - krzyczę do niego. Pańcia patrzy na mnie dziwnie. Jej to chyba nie przeszkadza. 

- To jest śnieg, kocie - mówi do mnie. Śnieg to ja wiem. Widzę. Ale co to jest to białe puchate? Muszę to sprawdzić. Na pewno jej mięciutkie...

Robię kilka kroków. Wącham. Przykleja mi się do nosa, ale gdy chcę zlizać - już tego nie ma. Co to za magia? Liżę to, ale jest zimne i wodniste. Wiem, jak smakuje woda. Chciałbym wiedzieć, jak smakuje to białe puchate. Liżę dalej, ale nadal tylko woda. No cóż, może białe puchate wcale nie chce być polizane? 

Odpuszczam i zabieram się do skoku. Weźmiemy to białe puchate z zaskoczenia. Rozpędzam się i...

- AAAA!!! Zimne! Mokre! AA!!! Zabierz mnie stąd! Nie chcę tu być! - krzyczę. Pańcia podchodzi do mnie i bierze mnie na ręce. Przytulam się do niej i trzęsę się ze strachu. - To było zimne... i mokre... - żalę się. Przytulam się mocniej. - Zabierz mnie do domu...

I zabiera. Już nie chcę wiedzieć, co to jest to białe puchate. Ale śnieg mi się podobał. Chociaż nadal nie wiem, co to jest i jak wygląda. 


* Jak coś obiecuję, to robię to (wcale nie na 10%). (przyp. red.)

Komentarze

  1. Cudowne :D U mnie jeszcze śniegu nie ma, a kicia co najwyżej ucieka tylko na korytarz i wieje do domu, jak tylko zobaczy innego człowieka :D Druga ma pod ogonem świat spoza mieszkania ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas też nie ma śniegu. To takie trochę wspomnienie sprzed kilku lat. Kot ma już 4 i pół roku i w sumie na tym świecie dziwi go tylko ludzka głupota ;D

      Usuń
  2. Tak naprawdę to wszystkie koty jakie kiedyś miałam lubiły włóczyć się po nocach a śnieg dziwił je tylko za pierwszym razem. Kocham koty i żal mi takich , które nie maja ciepłego domu. Fajnie napisana opowieść o kocie i jego spotkaniu z nowym , nieznanym, zimnym i białym;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mi żal każdego zwierzaka, nie tylko kota, który nie ma kochającego domu... ale niestety, tak działa ten świat.

      Z białym puchatym, cokolwiek by to nie było :)

      Usuń
  3. W Olsztynie możemy o śniegu na razie pomarzyć, jednak nie ukrywam, że chciałoby się żeby spadło trochę tego białego puchu. Masz prześlicznego kotka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu, pod Wrocławiem, tylko raz poprószył w grudniu. Więcej też nikt nie widział śniegu :( Kotek dziękuje :)

      Usuń
  4. Haha, no tak. Śnieg potrafi zaskoczyć każdego. U nas jeszcze tej zimy nie widzieliśmy go;)
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My tylko chwilę, kilka minut prószył, ale nawet nie leżał na ziemi, tylko się topił. To tylko wspomnienie :)

      Usuń
  5. U nas śnieg był, ale się zmył. W sumie dla mnie lepiej... .

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy1/04/2020

    Czasami aż chce się śmiać jak zwierzęta reagują na biały puch xD
    Szczęśliwego Nowego Roku 2020! Pozdrawiam!
    wy-stardoll.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, to jest bardzo zabawne ;D

      Spełnienia marzeń w Nowym Roku :)

      Usuń
  7. Mój kot nie zna śniegu, choć uparcie próbuje zawsze łapać jego płatki przez szybę :P

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetnie napisane, koty są świetne ☺

    OdpowiedzUsuń
  9. mój kot jest miłośnikiem śniegu :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Twój kot daje się tak prowadzać na szelkach? Fajna opowiastka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dawał. Gdy jeszcze mieszkałam z mamą (bo z nią został), często chodziliśmy na spacery :)

      Usuń
  11. Kiedy 3 lata temu przeprowadziliśmy się na wieś przybłąkała się do nas kotka,tak nas zauroczyła że wzięliśmy ją do domu no i urodziła nam 4 brzdące.Kiedy rosły na naszych oczach serca nie miałam żeby je komuś oddać.No i tak mieszkają z nami, mają już 2 lata i swój pokój, weterynarz doradził nam żeby trzymać je w domu bo na wsi to zaraz coś złapią, wyprowadzamy je latem jak jest ciepło ale tak to są domowe,takie kochane. W życiu bym nie pomyślała że tak pokochamy te stworzenia.Nauczyły się z nami rozmawiać,najchętniej mówią nie albo mmaaammma.Potrafią rozśmieszyć do łez.Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piękna historia, bardzo wzruszająca. Myślę, że też nie miałabym serca ich oddać ;) fajnie, że sprawiają wam tyle radości. Dogadałyby się z Toffim, on także mówi nie, mama i nie wiem :D

      Usuń
  12. W Białymstoku pierwsze opady, ale moja córka jest zawiedziona, że jest tak tego mało śniegu, że na kulę nie starcza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda... u nas dziś w nocy poprószyło, ale rano stopniało wszystko.

      Usuń
  13. Ale sympatyczna opowieść. Z przyjemnością przeczytałam ją przy porannej kawie. :))
    Białe puchate, to też nie dla mnie :)) Całkowicie zgadzam się z kotem.
    Wszystkiego najlepszego dla Was w Nowym Roku!
    Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
  14. Cudna opowieść! Aż mi banan nie schodzi z twarzy :D Mój koteł ma ze śniegiem relację love-hate - albo na niego fuczy albo na niego skacze i poluje :D

    OdpowiedzUsuń
  15. U mnie coś go tam było, ale bardzo mało :-(

    OdpowiedzUsuń
  16. Kochana moje kotki nie są skore do wychodzenia na dwór, siedzą w domu :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. Wszystkie Twoje słowa motywują mnie do dalszego działania. Jeśli blog Ci się spodobał, koniecznie zaobserwuj i bądź na bieżąco!