Zastanawiałaś się kiedyś, co jest dla ciebie w życiu najważniejsze? Myślałaś kiedyś o tym, czego naprawdę od życia chcesz? Ale tak tylko ty, tak szczerze i z głębi serca. Nie o tym, czego wymagają od ciebie inni, ale po prostu jakie są potrzeby twojego (i tylko twojego) serca. Być może tak, a być może tylko ci się wydaje, że tak. Często tak naprawdę gonimy za oczekiwaniami innych ludzi, a nie swoimi pragnieniami. I dziś, z okazji niedzieli, czyli dnia dbania o siebie, zastanowimy się właśnie nad tym, czego tak naprawdę chcemy. A na koniec zweryfikujemy, czy tak naprawdę dążymy do własnych celów.
Oczekiwania społeczeństwa wobec kobiet
Często jest tak, że swoje marzenia, cele, plany zakopujemy gdzieś głęboko, bo społeczeństwo ma wobec nas zupełnie inne oczekiwania. Wzorowa uczennica nie może zostać fryzjerką, bo musi spełnić się na studiach i pracować w „dobrej pracy”. Co to w ogóle za pojęcie "dobra praca"? Czy dobra praca to nie po prostu taka, w której się dobrze czujemy i którą lubimy? Kobieta musi urodzić dziecko, bo takie są oczekiwania społeczeństwa. Musi chcieć mieć dzieci i musi być potem na każde zawołanie tych dzieci. Kobieta musi prowadzić dom i mieć porządek, bo tego oczekują od niej inni. A to, że nie lubi sprzątać, a bałagan (bałagan, nie brud) jej nie przeszkadza – nie ma najmniejszego znaczenia.Oczekiwania i wymagania bliskich
A co wtedy, gdy to bliscy są tacy wymagający? Mają swoje potrzeby i w tym natłoku i niezdrowym egoizmie nie zauważają w ogóle twoich potrzeb. Obiad ma być gotowy, mimo że ty miałaś flow i pracowałaś nad super projektem, albo przeciwnie - leżysz z migreną od rana i nie możesz sobie z nią poradzić. Nie, masz to rzucić, zacisnąć zęby i zrobić obiad, bo mąż tego oczekuje. I ty idziesz, i jak ta gosposia robisz obiad, przedkładając potrzeby męża (które mógł zaspokoić sam) przed swoje pragnienia i potrzeby.Stawiaj jasno granice, albo wejdą ci na głowę
Albo zupełnie inna sytuacja, tak często spotykana. Być może nie jesteś osobą wierzącą, albo jesteś weganką, albo cokolwiek innego. Ale jeśli babcia każe iść do kościoła – idziesz. Jeśli babcia da serniczek – jesz. Na nic twoje sprzeciwy. W końcu nie masz ochoty się kłócić i ulegasz. A to też niedobrze. Powinnaś jasno stawiać granice i trzymać się tego, co sama postanowiłaś. A innym naprawdę nic do tego! Jeśli cię kochają, powinni przestać mieć wobec ciebie tego typu oczekiwania.Zaspokajanie ambicji rodziców
Ale najczęściej spotykam się (wśród znajomych chociażby) z zaspokajaniem ambicji rodziców. Wiesz, ja to nie lubię tych studiów, ale rodzice chcą, bym je skończyła. Wiesz, chciałabym być fryzjerką, ale rodzice każą mi studiować matematykę. Wiesz, chciałabym rzucić to wszystko, wyjechać gdzieś, ale rodzice… Ileż razy spełniamy ambicje swoich rodziców, zamiast swoich. Ileż to razy zamiast cieszyć się życiem, męczymy się w nim, bo przecież rodzice od nas tego wymagają. Nie oczekują, oni już wymagają. Grożą, że jeśli rzucisz studia, wyrzucą cię z domu.Ambicje rodziców to coś, co ciężko pokonać. Ja na szczęście nie miałam tego problemu, ale spotkałam się z nim naprawdę wiele razy. Gdy wybierałam szkołę średnią, wszyscy oczekiwali ode mnie, że pójdę do liceum, a potem na studia. Wybrałam technikum. A teraz pracuję. I to licealiści nie raz proszą mnie o radę czy pomoc. Nie czuję, żebym coś straciła. Naprawdę. Ale jeśli uległabym presji otoczenia, na pewno nie miałabym tak fajnego życia, jakie mam teraz.
A już tym bardziej nie miałabym pieniędzy na leczenie. Ale to teraz mniej istotne.
Spełnianie ambicji innych ludzi nie jest dobrym pomysłem. Moja mama marzyła, by być lekarzem, więc spełnię jej marzenie i ja będę lekarzem. A jakie jest twoje marzenie? To jest ważniejsze. Każdy z nas dostał swoje życie i swoje szanse. Jedni mogli je wykorzystać, inni je. Jedni wykorzystali je dobrze, inni nie. I to nie jest twoja wina, twój problem, a już tym bardziej nie jesteś nic nikomu winna.
Jakie są twoje prawdziwe pragnienia, cele, potrzeby?
Zastanów się w końcu, czego chcesz ty. Co jest dla ciebie ważne w życiu? Może tak naprawdę nie marzysz o willi z basenem, a o małym domku gdzieś na skraju lasu? A może tak jak ja – o domku na wsi i własnym podwórku? Wcale nie chcę mieszkać w mieście i dążę do tego, by to zmienić. I to nic, że społeczeństwo czy bliscy wmawiają mi, że w centrum miasta będzie mi lepiej. Ba! Może powinnam przeprowadzić się do Wrocławia! Co mi da taka wiocha zabita dechami, w której nic się nie dzieje?Ano, da mi najwięcej. Bo ja nie chcę, by się dużo działo. Chcę ciszy, spokoju, natury, własnego podwórka. Śniadań na tarasie i śpiewu ptaków o poranku. Nie chcę zgiełku miasta.
I mogłabym sprostać oczekiwaniom innych, ale mam swoje plany i cele w życiu. A co jest celem i wartością w twoim życiu?
Zastanów się nad odpowiedzią na to pytanie. Nie jest to proste. Na początek trzeba przerzucić przez sito wszystko, za czym teraz gonisz. Okaże się, że połowy z tych rzeczy nie chcesz ty, tylko twoi bliscy, rodzice, dziadkowie, czy sąsiedzi, których opinia, nie wiedzieć czemu, jest dla ciebie tak ważna.
Aby dobrze odpowiedzieć sobie na to pytanie, pomyśl, kim tak naprawdę jesteś. Jaka jesteś? Czy jesteś introwertykiem (jak ja), czy ekstrawertykiem. Jakie to ma znaczenie? Cóż, ode mnie pewna osoba wymaga zachowań czysto ekstrawertycznych, a ja jestem introwertykiem i nie zamierzam tym oczekiwaniom sprostać.
Jaka jesteś? Czy lubisz ciszę, czy hałas? Wolisz miasto czy wieś? Wolisz mocne cardio czy spokojną jogę? Wolisz ciastko z kremem czy sałatkę? Wolisz filmy czy książki? Zadaj sobie jak najwięcej takich pytań. One doprowadzą cię do odpowiedzi, co lubisz najbardziej i jaka naprawdę jesteś. Nie jaką osobę grasz przed innymi. Te pytania obnażą prawdziwą ciebie.
Czego tak naprawdę pragnę?
A wtedy zadaj sobie pytanie: czego tak naprawdę pragnę? Czego tak naprawdę chcę od życia? Do czego chcę dążyć? Co chcę osiągnąć?Być może właśnie teraz okaże się, że te studia, to tak naprawdę ambicja rodziców, a nie twoja. Być może chodzisz do kościoła tylko dlatego, że inni tego oczekują. Być może nie jesteś weganką, bo babci będzie przykro, że nie chcesz mięsa do obiadu. Być może nie założyłaś własnej firmy, choć bardzo tego chcesz, bo twoi bliscy cię wyśmiali i wolą, być pracowała w znienawidzonej pracy. Być może…
Asertywność - egoizm czy własne zdanie?
Pamiętaj, że nie musisz zgadzać się na wszystko. Nie musisz (ba! Nawet nie jesteś w stanie) zadowolić wszystkich. Czasem powinnaś odmówić, powiedzieć po prostu nie. Nie tłumaczyć się, nie szukać wymówek. Nie. To powinna być twoja odpowiedź. Jasne, komuś może się zrobić przykro. A czy tobie nie robi się przykro, że wszyscy cię mają gdzieś i musisz się godzić na ich widzi-mi-się? Czy oni biorą pod uwagę to, że tobie będzie przykro? Nie? To może pora też przestać zwracać na to uwagę?Asertywność jest bardzo ważna. Posiadanie własnego zdania i trzymanie się go jest cenną umiejętnością, którą powinno się pielęgnować i rozwijać. Dzięki nim twoje życie będzie twoje. Będziesz się nim cieszyć i będziesz się w nim spełniać.
Być może zostaniesz uznana za egoistkę. Być może ktoś stwierdzi, że teraz to już na nic się nie zgadzasz. To może być prawda, ale wyniknie ona tylko z tego, że w końcu przestaniesz godzić się na rzeczy, na które godziłaś się tylko dlatego, że nie potrafiłaś odmawiać. Tak naprawdę godziłaś się na to, czego wcale nie chciałaś. A to warto zmienić, by żyć w zgodzie ze sobą.
A ty, co sądzisz na ten temat?
Bardzo ładny i ważny post.Ode mnie np rodzina oczekuje że zostanę w Belgii bo lepsza przyszłość itd ale ja się trzymam swojego i wierzę że w Polsce będę czuć się lepiej.
OdpowiedzUsuńMiłej niedzieli :)
Zpolskidopolski.blogspot.con
Polska na prawdę nie jest taka zła. Nie mówię teraz, bo teraz koronawirus spowodował ogromne zamieszanie, ale zarabiam dobrze, pracuję w normalnych godzinach. Jest zielono, spokojnie. Ja naprawdę Polskę kocham i wierzę, że ty także tu będziesz dobrze się czuć :)
UsuńJa uważam że sztuka odmawiania jest bardzo ważna. Moja rodzina od dawna chciała mieć weterynarza w rodzinie. Bo lekarz bo dobrze płatna praca i to wydawało mi się na początku super sprawą. Gdyby nie to że w pewnym momencie będąc w technikum gdzieś zagubiłam samą siebie. Teraz wbrew wszystkim jestem na kierunku związanym z dogoterapia i pracą z psami. I wiem że to co chcę robić.. Chociaż i tak słyszałam milion razy od znajomych że to kierunek po którym nic nie będę miała. Ale co z tego ?
OdpowiedzUsuńby-tala.blogspot.com
Właśnie... rodzina chciała, ale jakoś wśród nich żadnego chętnego nie było. Dobrze, że postawiłaśna swoim!
UsuńStaram się być asertywna, choć różnie to wychodzi, choćby ze względu na moje miękkie serce i empatię. Lubię spokój, ciszę. Mięso niestety muszę jeść, inaczej słabnę, ale i tak ograniczam jak mogę. Do kościoła chodzę dla samej siebie. Nikt by mnie nie zmusił do robienia czegoś wbrew sobie.
OdpowiedzUsuńDobrze, że się starasz :) wiesz, mięso niektórzy jedzą, bo muszą, bo lubią. Mi nic do tego. Tak trzymaj!
UsuńMyślę, że asertywność jest unikatowa w dzisiejszych czasach. Wiele osób nie potrafi odmówić i śmiało ulega sugestiom. Sama staram się być asertywna, lecz niestety nie zawsze mi się to udaje.
OdpowiedzUsuńCarrrolina Blog-klik
Nikomu nie uda się zawsze być w 100% asertywnym, ale ważne, by żyć własnym życiem, a nie wymaganiami innych :)
UsuńAsertywna staram się być, ale rożnie to czasem wychodzi.
OdpowiedzUsuńNie zawsze jest idealnie :)
UsuńSama miewam czasami problem z asertywnością. Świetny wpis
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńJestem asertywna i jestem z tego faktu dumna, bo uważam, że to wspaniała cecha :) Fajnie, że poruszyłaś taki temat!
OdpowiedzUsuńPS Obserwuję i w wolnej chwili zapraszam w odwiedziny do mojego pachnącego świata :D
Dziękuję za miłe słowa :)
UsuńOdkąd pamiętam zawsze lubiłam postawić na swoim, nie przejmowałam się zbytnio opiniami innych. Starałam się wybierać to, co ja chcę a nie inni. Asertywność to cudowna cecha :) Pozdrawiam Cię i dziękuję za wpis na tak ważny temat :D
OdpowiedzUsuńMasz rację, to cudowna cecha :) dziękuję za miłe słowa :)
UsuńNa całe szczęście moi rodzice są bardzo wyrozumiali i nigdy nie narzucali mi swojego zdania i wymagań. Zawsze dawali mi wolną rękę i to ja decydowałam o tym, do jakiej szkoły chcę iść, co planuję w życiu robić. Jestem im za to ogromnie wdzięczna!
OdpowiedzUsuńAktualnie jedyne, czego pragnę to bliscy wokół, spokój i praktykowanie wdzięczności właśnie. Doceniając to, co, jak wygląda nasze życie tu i teraz sprawiamy, że codzienność jest przyjemniejsza. :)
Dobrze, że masz takich wspaniałych rodziców :)
Usuńja niestety mając 29 lat jakoś utraciłam przez pracę pewność siebie 2 lata temu i nie mogę się pozbierać do dzisiaj... wiem, że nie jestem już taka jak kiedyś i trudno mi znowu złapać odpowiednie tory w głowie :) al próbuję :)
OdpowiedzUsuńPróbuj! W końcu się uda. Albo wybierz się na dobrą terapię, one potrafią zdziałać cuda :)
UsuńCałe szczęście nigdy nie miałam problemu ze stawianiem granic ;)
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze :)
UsuńJa po prostu chcę czuć się szczęśliwa....
OdpowiedzUsuńMyślę, że to jest marzenie wielu z nas: po prostu być szczęśliwym.
UsuńŚwietny artykuł, zgadzam się z Tobą całkowicie! Ja zawsze byłam osobą, która szła pod prąd, na studia poszłam (bo chciałam), wybrałam kierunek, który mnie interesował. Tylko raz poszłam za radą rodziców, kiedy wybierałam liceum i okazało się, że to była kompletna porażka... Oczywiście zmieniłam liceum i rodzice zrozumieli, że ja wiem najlepiej co jest dla mnie dobre :D
OdpowiedzUsuńOby więcej było tak wartościowych i mądrych blogerek.
Pozdrawiam
Dziękuję za miłe słowa! :)
UsuńDobrze, że rodzice zrozumieli, że wolisz sama podejmować decyzje :)
Nauka asertywności to ciężka sprawa. Tak samo, jak stawianie granic, głównie sobie. Warto się za to zabrać, bo procentuje i daje poczucie wolności, a inni doceniają, choć mogą się początkowo buntować.
OdpowiedzUsuńWiadomo, że na początku będą się buntować. Ale masz rację, w końcu każdy to doceni.
UsuńBardzo mądry tekst. Asertywności dopiero się uczę, wymogło ode mnie otoczenie. Ciężko niektórym zaakceptować, że chcę inaczej żyć i myśleć.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Otoczenie w końcu zrozumie, że nie wygra. Twoje życie należy do ciebie.
UsuńTo jest takie smutne, że ludzie wciąż czują się upoważnieni do ingerowania w cudzie życie... Wiele osób, które nie mają w sobie tej asertywności i nie chcą zawieść otoczenia, podejmuje poważne decyzje w oparciu o niewłaściwe pobudki, a później mierzy się z frustracją i zwyczajnym brakiem szczęścia. A kto tak naprawdę byłby gotów na wzięcie odpowiedzialności za wybory, których "pomógł" dokonać? Czy taki ktoś donosi ciążę za kobietę, która nie chciała dziecka, przeżyje za nią poród i zajmie się jej potomkiem, jeśli w niej jednak nie obudzi się żaden "instynkt macierzyński"? Czy utrzyma kogoś, kto jednak nie sprawdzi się w sugerowanym zawodzie albo nie znajdzie w nim pracy? Nikt za nas nie przeżyje życia, więc nikt poza nami nie powinien też o nim decydować.
OdpowiedzUsuńWłaśnie, oczekują od nas podjęcia takich decyzji, jakich sami chcą, a potem znikają i nie ma od nich w ogóle pomocy ani zrozumienia.
Usuńu mnie też lekko nie jest, tym bardziej przez ten czas w zamknięciu, który dodatkowo psychicznie mnie obciążał ale już powoli wracam do siebie i wiem że dla mnie w zasadzie wszystko jest ważne - wszystko co było przed koroną - zwykłe, spokojne zycie to było coś!
OdpowiedzUsuńJeszcze wróci to zwykłe życie! Będzie dobrze ;)
Usuń