Jestem dziwną kobietą. Zakupy to dla mnie katorga. A kupowanie ubrań wiąże się z wieloma problemami, począwszy od: nie chce mi się jechać do sklepu, aż po: nic mi się nie podoba, wracajmy do domu. Myślę, że rozumiesz, o co mi chodzi. Nic więc dziwnego, że moja garderoba wcale nie jest pokaźna, a ubrań mam tyle, ile trzeba (choć i tak myślę, że za dużo). Regularnie robię porządki, przeglądam, odkładam. I zaraz ci opowiem o tym, jak utrzymać taką minimalistyczną garderobę.
Capsule wardrobe - co posiadam?
Nie mam idealnej capsule wardrobe i doskonale to wiem. Ale powiedzmy sobie szczerze, co komu do tego ile masz swetrów czy spódnic? Nie sądzę, by każda z nas potrzebowała takiego samego zestawu ubrań. Myślę, że inne ubrania woli zakładać matka małego dziecka, inne pani z biura, która z racji pracy będzie posiadała takie, a nie inne zestawy ubrań, a inne ja - pracująca na produkcji, gdzie ubrania robocze dostaję od firmy.
Oczywiście, po za pracą ubieram się inaczej, ale chodzi mi o to, że w domu nie mam ubrań związanych stricte z pracą. I mogę do niej jechać ubrana zarówno w dres, jak i w elegancką sukienkę - bo tam i tak muszę się przebrać. A panie z biura? Cóż, one muszą mieć swoje ubrania odpowiednie do pracy.
W mojej garderobie posiadam bardzo różne rzeczy. Nie jest tak, że mam trzy staniki, trzy pary spodni, trzy swetry itd. To, co wiem na pewno to fakt, że mam: trzy staniki, dwa stroje kąpielowe, dwie pary spodni, dwie pary dresów, dwie pary krótkich spodenek. A reszta? Nie liczyłam dokładnie. Swetrów mam chyba ze sześć (ale jestem zmarzluchem i całą zimę chodzę w swetrze, a czasem dwóch na raz). Mam też dużo sukienek, bo tak najwygodniej mi się ubiera latem.
Capsule wardrobe - najważniejsza zasada
Według mnie najważniejsze w capsule wardrobe jest określenie, co tak naprawdę potrzebujesz. Możesz posiłkować się listami dostępnymi w internecie, ale nic nie zastąpi twoich własnych odczuć. Mam chociażby dwie pary spodni i nie czułam nigdy, że potrzebuję ich więcej. Naprawdę. Ale jeśli ty chodzisz tylko w spodniach, to i pięć par może być za mało. Każda z nas jest inna. Jednej wystarczą dwie sukienki, a inna - jak ja - potrzebuje ich trochę więcej.
I to samo tyczy się butów. Mówi się, że kobieta potrzebuje czarne szpilki. Cóż. Mam takie. Kupiłam je na studniówkę. A czy potem je zakładałam? Nie bardzo. Nie potrzebuję ich i, gdybym mogła cofnąć czas, pewnie kupiłabym inne buty, w których chodziłabym częściej.
W sumie butów też niewiele posiadam. Mam trampki, sandały, niskie, kremowe buty na obcasie, jedne na koturnie, dwie pary sportowych (gdy idę na Tropiciela, potrzebuję butów na przebranie, bo tam się chodzi po lesie, po kałużach, czasem w deszczu. I nie da się przejść 20-30 km w jednych butach). Mam też botki na jesień, Martensy, kozaki i jedne botki na obcasie. No i klapki na basen. I te nieszczęsne czarne szpilki.
Czasem i tak wydaje mi się, że to za dużo. Mam całą półkę butów. Wiem, że niektóre kobiety mają ich kilka razy więcej i - jeśli je potrzebują - super. Ale ja nie mam parcia na buty.
A torebki? Mam jedną dużą, jedną małą i jedną średnią. A! I jedną taką na eleganckie wyjścia. I walizkę na wyjazdy (ale tylko na bagaż podręczny). I to tyle. Na co dzień chodzę i tak tylko z jedną torebką. Duża została mi jeszcze po szkole, rzadko się teraz przydaje. A mała... nie pamiętam, kiedy ją ostatni raz używałam.
Capsule wadrobe - jak utrzymać minimalistyczną garderobę?
To nie jest tak, że ja nic kompletnie nie kupuję. Wczoraj chociażby wybrałam się do takiego second-hand'u, który de facto jest komisem ubrań. Jak mi się tam spodobało! Ubrania w moim stylu, po selekcji. Nie ma badziewia. Wszystko było piękne, choć nie wszystko odpowiadało mi rozmiarem (i dobrze!). Udało mi się kupić cztery rzeczy: trzy bluzki i jedną sukienkę (i to bawełnianą!). Jest tam troszkę drożej niż w typowych lumpeksach, ale za cztery rzeczy w idealnym stanie zapłaciłam 80 zł. To jest bardzo dobra kwota.
Wyszło tak, że przez ograniczenie zakupów ubraniowych do minimum, nie miałam prawie nic na wiosnę (a na lato też niewiele). Z moich wszystkich sukienek, na wiosnę nadawały się dwie. Mam sporo na zimę i eleganckich. I na lato, ale takie gorące lato. Musiałam więc uzupełnić garderobę.
Po za tym, styl się zmienia, ja dojrzewam (żeby nie powiedzieć: starzeję się). Wiem, pomyślisz sobie teraz: 22 lata... jaka to starość. No nie, nie jest to starość. Ale moje niektóre ubrania kupiłam jeszcze w gimnazjum czy na początku technikum. Minęło już 6 lat. Więc logiczne, że nie będzie w tym chodzić - bo np. nie lubię już krótkich sukienek, ani obcisłych itd.
Regularne porządki
By trzymać się mojej minimalistycznej garderoby regularnie robię przegląd ubrań. Nie trzymam tego, czego nie noszę. Mam takie pudełko, do którego wrzucam ubrania, które leżą niejako zapomniane. Jeśli przez dłuższy czas (miesiąc, dwa) nie skorzystam z nich - oddaję je, sprzedaję lub wrzucam do PCK (ale tylko kontenera opisanego PCK, bo niektóre nie są opisane). Dzięki temu nie trzymam tego, co już mi nie jest potrzebne.
Staram się też trzymać porządek w ubraniach. Mam je poukładane pionowo (według zasady Marie Kondo) i sprawdza się to genialnie. Nie robi się bałagan i widzę wszystko, co posiadam. Nie ma niczego z tyłu szafy, zapomnianego i nienoszonego.
Znajomość własnej szafy
To bardzo ważne. U mnie nie spotkasz się ze zdziwieniem: oo! To ja takie coś mam? Nie. Ja doskonale znam swoją zawartość szafy i wiem, co mam w szufladach. Jak już mówiłam, nie trzymam ubrań nienoszonych. Jeśli coś okazuje się nie takie, jak być powinno - puszczam to dalej w świat. Po co ma mi zalegać?
Tak samo z ubraniami za dużymi i za małymi - ja nie wierzę, że kiedyś będę do nich odpowiednia. Nawet nie chcę. Mam taką, a nie inną figurę i bez sensu jest trzymać ubrania o rozmiar za małe czy za duże. Po co zagracać szafę?
Kupowanie tego, co potrzebuję
I na koniec, kupuję to, co jest mi potrzebne. Nie wrzucam do koszyka byle czego. Ba! Ja to nawet o zakupie majtek myślałam przez trzy dni, ciągle zastanawiając się, czy aby na pewno są mi potrzebne. Okazało się, że są potrzebne (dziwne, prawda? Ha, ha). Płaszcz na jesień kupowałam przez 2 (albo 3) lata. Ciągle nie mogłam się zdecydować, czy na pewno go potrzebuję.
W tamtym roku zorientowałam się, że mam tylko jeden sweter na zimę. Zakupiłam więc ich więcej, by mieć na chłodne dni (a u nas w mieszkaniu zimą za ciepło nie było). Teraz, późną wiosną, doszłam do wniosku, że potrzebuję coś na lato. I przez to dokonałam zakupów.
Rozwaga
Staram się znaleźć złoty środek. Kocham wodę, morze, basen... i mam tylko dwa stroje kąpielowe, bo więcej nigdy nie było mi potrzebnych. Dostałam już e-maile o współpracę ze sklepów typu SheIn. Nie skorzystałam. Po pierwsze: nie chcę wydawać pieniędzy (czy też brać ubrań w ramach współpracy) w ciemno (co z tym zrobię, jak będzie za małe, za duże, z okropnego materiału? Nijak ma się to do ekologii i zero waste). Kupuję to, czego jestem pewna. I po drugie: nie potrzebuję tych ubrań. Robię zakupy odzieżowe tylko wtedy, gdy faktycznie mam taką potrzebę.
Daj mi znać, czy chcesz inne wpisy z serii capsule wardrobe - może pokazałabym zawartość szafy? Mogę też opowiedzieć, gdzie lubię robić zakupy itd.
Trzymaj się ciepło i do zobaczenia w niedzielę!
Ps. za wszelkie literówki przepraszam, ale zrobione jest lepsze od doskonałego, a ja niedługo muszę lecieć do pracy!
Przeczytaj także:
Noo, chciałabym właśnie zobaczyć jak wygląda Twoja szafa
OdpowiedzUsuńJa mam też mało butów, mogłabym mieć tylko 3 pary: sportowe na jesien/wiosne, zimowe i sandały :P
W takim razie na pewno pokażę ;) ooo, tylko trzy pary? Aż tak nie potrafię :)
UsuńJa osobiście lubię mieć w czym wybierać, choć minimalistyczna szafa z pewnością ma wiele plusów. :) Chętnie zobaczę jak wygląda zawartość twojej szafy :)
OdpowiedzUsuńKażda z nas jest inna i jeśli lubisz mieć dużo ubrań - ciesz się tym, że je masz :)
UsuńMinimalizm szanuję i uwielbiam we wszystkim, ja muszę się wziąć za swoją szafę :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za zmiany w szafie :)
UsuńUbrań mam sporo, ale chodzę w nich :)
OdpowiedzUsuńTo dobrze ;)
UsuńMinimalizm garderobiany jest OK! Pisząc to z pozycji płci odmiennej mam na to pogląd, gdyż moja lepsze połowa "prowadza mnie" by zaopatrzyć w odzież. A przy okazji muszę wydawać opinie o zakupach "nie dla mnie". Mój regularny zachwyt, że tak, że fajne, odbierany jest jako niewiarygodny, jako chęć zakończenia mordęgi zakupowej - co jest zresztą prawdę.
OdpowiedzUsuńHaha. Myślę, że większość mężczyzn przez to przechodzi :)
UsuńMinimalizm garderoby z całą pewnością ułatwia życie :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
O tak!
UsuńMoja garderoba niestety do minimalistycznych nie należy, chociaż nic się u mnie nie marnuje. Robię co sezon porządki w szafie i te rzeczy, których faktycznie nie noszę oddaję do second-handu. Nie zmienia to jednak faktu, że bardzo doceniam minimalizm i małymi kroczkami wprowadzam go do mojego życia. Już zauważyłam, że nadmiar rzeczy mnie przytłacza i wywołuje uczucie chaosu.
OdpowiedzUsuńOoo, nie wiedziałam, że można oddać ubrania do secon-handu :) mam takie same odczucia, co do nadmiaru rzeczy.
Usuńchciałabym właśnie zobaczyć jak wygląda Twoja szafa
OdpowiedzUsuńPokażę ;)
UsuńDo capsule wardrobe niestety bardzo mi daleko, ale podziwiam ludzi, którzy potrafią wypracować swój minimalistyczny styl ;)
OdpowiedzUsuńU mnie to też nie jest idealne, książkowe capsule wardrobe :)
UsuńW sumie dobry pomysł z tym capsule wardrobe. Ja w swojej szafie mam masę ubrań, w wielu chodzę ale reszty jakoś żal mi się pozbywać, z nadzieją że może akurat się przydadzą :)
OdpowiedzUsuńTa nadzieja właśnie nie pozwala zrobić porządku :) spróbuj nienoszone ubrania odłożyć do pudła. Jeśli przez np. 3-6 miesięcy ich nie ubierzesz, to w sumie nie są ci potrzebne (oczywiście z dostosowaniem do pory roku, wiadomo, że teraz nie założysz zimowego swetra) :)
Usuń