Nagość. Co kojarzy ci się z tym słowem? Wstyd? Niepokój? A może wolność? Pierwsze skojarzenie wiele mówi o twoim stosunku do ciała. Jeśli czujesz wstyd, jestem pewna, że nie kochasz swojego ciała. A wolność... ta może świadczyć o tym, że dobrze czujesz się w swojej skórze. Niezależnie jednak od twoich uczuć, chcę poruszyć dziś kwestię oswajania nagości. Bo przez ostatni rok moje poglądy w tej kwestii ulegały stopniowej zmianie. Czytałam, dowiadywałam się, aż w końcu jestem w tym konkretnym miejscu. Opowiem ci, jak do niego doszłam i... gdzie to w ogóle jest.
Nienawiść do ciała
Kiedyś byłam taka, jak większość nastolatek. Wydawało mi się, że nie jestem atrakcyjna. Może nie gruba, ale przecież miałam krzywe nogi, małe piersi, ogólnie jestem niska. Do tego twarz, której w ogóle nie lubiłam i z którą nie czułam się dobrze. Mogłabym tak wymieniać, co było ze mną nie tak. Poprawka: wydawało mi się, że było ze mną coś nie tak.
W ogóle się sobie nie podobałam i nie wierzyłam w to, że mogę się komukolwiek podobać. Gdy już zaczęłam się malować, malowałam się do szkoły każdego dnia (już w technikum, w gimnazjum było to sporadycznie). W dni, w które miałam zajęcia na basenie, przychodziłam bez makijażu, ale malowałam się zaraz po.
Nie pomagał mi w tym były chłopak, który zaszczycał mnie komentarzami na temat mojego ciała (nie zawsze nosiły ono miano komplementów). Poszłam do pracy i malowałam się każdego dnia. Pracuję na produkcji, gdzie temperatura latem przekracza 30-35 stopni. Dodajmy do tego makijaż...
Negatywne komentarze
Pewnego dnia poszłam do pracy bez makijażu. Borykałam się wtedy z okropnym trądzikiem i nie wiedziałam, co jest jego przyczyną. Czekałam na wizytę u dermatologa. Szukałam sama sposobów na to, by się go pozbyć. Szukałam jego przyczyn. Doskonale wiedziałam, jak źle to wyglądało. A jednak poszłam do pracy nieumalowana.
I szybko tego pożałowałam. Bardzo uprzejmy kolega (kolega to dużo powiedziane. Dorosły facet, który ma dzieci w moim wieku) zobaczył mnie i pierwsze, co powiedział: co ci się stało w twarz?
W tym momencie moja samoocena spadła poniżej zera i następnego dnia byłam już w pełnym makijażu. I to trwało jeszcze trochę. Jeszcze kilka miesięcy. A potem nastąpił przełom.
Poczucie własnej wartości
Jestem przekonana, że na to, jak odbieramy siebie, wpływa nasze otoczenie. A ja to otoczenie zmieniłam. Zmieniłam partnera. Zmieniłam potem linię, na której pracuję. Poznałam innych ludzi, dla których wygląd naprawdę nie ma znaczenia. A jeśli już pytają, to tylko dlatego, że chcą pomóc i np. polecić kosmetyk czy maść. Bez wrednych komentarzy.
Moja samoocena zaczęła rosnąć, a przyczynił się do tego najbardziej mój obecny partner. Dzięki niemu maluję się, gdy mam ochotę, a nie zawsze gdy wychodzę z domu. Do pracy potrafię pomalować się raz na dwa tygodnie, a potrafię codziennie. Potrafię też przez miesiąc nawet nie tknąć kosmetyków kolorowych. Makijaż to moja świadoma decyzja, która wynika z chęci pobawienia się raczej, aniżeli z przymusu zakrycia niedoskonałości.
Słowem wstępu - moja samoocena była niska, potem rosła, spadła całkiem do zera (albo i niżej), a potem zaczęła wzrastać.
Oswajanie nagości
Oswajanie nagości to u mnie wiele kroków, działań i dużo czasu, który musiałam w pewnym sensie poświęcić, by się owej nagości nauczyć. Tak, wszystkiego można się nauczyć, trzeba tylko próbować.
Spanie bez majtek
Przeczytałam kiedyś tekst Dlaczego warto spać bez majtek? u Mamy Ginekolog i coś mnie tknęło. Skoro to takie zdrowe, takie dobre, to dlaczego tak nie robię? Spróbowałam. Nie mogłam spać. Czułam się bardzo niekomfortowo. Spałam więc z luźnych spodenkach. Z czasem się przyzwyczaiłam. A potem zaczęłam spać w koszuli nocnej bez majtek. I na początku też było kiepsko, ale noce mijały, a ja spałam normalnie. Odetchnęłam z ulgą. I tak się przyzwyczaiłam do spania bez majtek, że gdy mam okres, jest to dla mnie karą. Ale niestety, nie mam innego wyjścia, więc przez te 6-7 dni muszę się po prostu przemęczyć.
Zauważyłam jednak, że podczas okresu, gdy śpię w bieliźnie, czuję pieczenie swędzenie (nijak niezwiązane z infekcjami, bo gdy tylko kończy się okres, a ja śpię znów bez majtek - wszystko wraca od razu do normy). Myślę, że to najlepszy dowód na to, że spanie bez bielizny jest lepsze i zdrowsze.
Seks-kalendarz adwentowy
@Kasia_coztymseksem w grudniu publikowała seks-kalendarz adwentowy. Nadal ma go przypiętego w relacjach, więc możesz zobaczyć! Śledziłam go każdego dnia, ale nie wykonywałam zadań, bo byłam trzy tygodnie przed operacją. Mam zamiar do niego wrócić. Ale do czego zmierzam. 15 dnia wyzwania było zadanie zatytułowane: oswajamy nagość. Pierwsze, co sobie pomyślałam, to: hahaha, dobre. I na tym się skończyło.
Czas mijał. Trafiliśmy na 1,5 miesiąca postoju do domu (inaczej zwane: narodowa kwarantanna). Zaczęłam zupełnie inaczej myśleć o sobie. Czytałam dobre treści, edukowałam się i zmieniałam swoje podejście do ciała. Ogóle podoba mi się ono, mimo blizn i innych przypadłości, ale nie czułam się komfortowo nago. A już tym bardziej chodząc nago po domu! No jak to tak?
Spanie nago
Stało się jednak tak, że jedne nocy zasnęłam całkiem nago. A potem drugiej nocy i trzeciej. I tak śpię do teraz. Przyzwyczaiłam się do tego. Czuję się tak dobrze i nie mam potrzeby ubierania się do łóżka (choć nie wykluczam, że zimą, gdy będzie naprawdę zimno, będę znów spać w piżamie). Jednak poza łóżkiem nie czułam się nadal dobrze. Do czasu, jak się domyślasz.
Mam swój wieczorny rytuał, w którym, będąc już w łóżku, pisze dziennik. Dziwne było by, gdybym do pisania zakładała piżamę, a potem ją ściągała. Więc zaczęłam pisać, będąc nago. A potem jakoś tak poszło, że rano też nie mam szybkiej potrzeby ubierania się i czasem nawet moja poranna joga także odbywa się nago. I nie mam z tym problemu! Mogłabym - gdyby było odpowiednio ciepło - chodzić tak cały dzień. A na początku byłam przekonana, że nawet spanie bez majtek jest niewykonalne.
Jak oswoić nagość?
Oswajanie nagości jest trudne, ale wykonalne. I jak wszystkiego innego - nagości także można się nauczyć. Trzeba tylko przygotować się na długą, długą walkę ze sobą, ze swoimi przekonaniami, nastawieniem. Jesteśmy uczeni wstydu, wstydzenia się własnego ciała, zakrywania go, by nikt nie widział. Gdy do tego dodamy kompleksy oraz przejmowanie się opinią każdej spotkanej osoby, mamy mieszankę wybuchową. A potem chodzimy w długich spodniach i swetrze latem, gdy słońce praży, bo boimy się reakcji ludzi, bo wstydzimy się swojego ciała.
Dlatego trzeba zacząć oswajać nagość. Nie mówię tu, że masz biegać bez majtek po ulicy, bo nie do tego się to sprowadza. Ćwicz nagość w domu, w łóżku, przy wyłączonym świetle, a potem włączonym. W nocy, w dzień. Sama, z partnerem. Z czasem zobaczysz, że twoje ciało jest piękne takie, jakie jest (ewentualnie możesz je ćwiczyć, ale nie katować, możesz zmienić dietę na zdrowszą, by czuło się lepiej). Zobaczysz, że nie musisz się szczelnie zasłaniać.
A potem wyjdziesz w końcu na basen i nie będziesz wstydzić się swojego ciała, bo będziesz przyzwyczajona do jego widoku. Będziesz wiedzieć jak wygląda i że to naprawdę nie interesuje innych ludzi. Gdy już poczujesz się dobrze sama ze sobą, spojrzenia innych będą tracić na znaczeniu, aż w końcu przestaniesz na nie zwracać uwagę.
Przestańmy wstydzić się siebie. Ciało to ciało. Spełnia określone funkcje - poruszasz się, trawisz, myślisz, oddychasz... i wiele innych czynności, na które nie zwracasz nawet uwagi! Pokochaj je więc za to, co dla ciebie robi każdego dnia, bez chwili przerwy, bez urlopu i nie wstydź się go. W końcu jest takie dobre dla ciebie. I ty dla niego też bądź.
Zacznij od początku. Spróbuj spać bez majtek. A potem idź dalej i dalej. Aż w końcu będziesz cieszyć się wolnością i nieskrępowaniem.
Chciałam jeszcze napisać o jednej kwestii, ale to już zbyt dużo na jeden tekst, więc poruszę ten temat innym razem.
Co sądzisz o nagości? Wstydzisz się swojego ciała?
Daj znać!
Trzymaj się ciepło i do zobaczenia w niedzielę!
Bardzo przydatny post! Ja nie mam problemu ze spaniem bez majtek ale wolę w nich, tak mi wygodnie mimo że wiem że bez zdrowiej. W domu nie śpię nago bo z mamą mieszkam, ale kiedy jestem w domu sama z chłopakiem to śpię tylko w majtkach, chodzę nieraz nago po domu. Jednak na początku też się bardzo wstydziłam, ale dzięki niemu polubiłam bardzo swoje ciało. Jedyne co bym zmieniła to brzuch, ale to wam radę zmienic ćwiczeniami, ale i tak już się sobie podobam <3 obejrzę za chwile ten kalendarz
OdpowiedzUsuńI o to mi chodzi! O polubienie swojego ciała, przyzwyczajenie się do jego widoku :)
UsuńAbsolutnie nie wstydzę się nagości oraz swojego ciała, aczkolwiek muszę przyznać, że nie rozebrałabym się na plaży czy coś :D Nie ze względu na siebie, tylko na innych- ok, mnie to nie przeszkadza, ale szanuję innych i rozumiem, że ktoś mojego ciała nie ma ochoty oglądać :)
OdpowiedzUsuńAleż ja nie mówię tu o chodzeniu nago po miejscach publicznych, a jedynie w domu :) ale np. rozebranie się na plaży do stroju kąpielowego już jest ok :)
UsuńJakie piękne zmiany na blogu <3
OdpowiedzUsuńNagość... wiele osób się krepuje i wstydzi...
Dziękuję <3
UsuńDokładnie. I nie chodzi tu o publiczność. Ale ludzie wstydzą się tak sami ze sobą, w swoich czterech ścianach.
"Jeśli czujesz wstyd, jestem pewna, że nie kochasz swojego ciała." Nie do końca jestem w stanie zgodzić się z tym stwierdzeniem. Wstyd przed byciem nago jest czymś wyuczonym, wpajanym nam od małego. Nie trzeba mieć kompleksów, by go czuć. Z resztą Twojego posta całkowicie się zgadzam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i życzę miłego wieczoru,
Jula
Myślę, że ten wstyd jest też niezbyt dobrze wpajany. Oczywiście, w miejscach publicznych nagości nie dopuszczamy, ale w domu, w swojej sypialni nie powinno się wstydzić swojego ciała :)
UsuńBez majtek mogę spać, ale nie bez piżamy :D Jestem strasznym zmarzluchem ;) Po domu też nago nie pochodzę, bo mieszkam "okna w okna" i mogłoby się to skończyć sporą sensacją ;)
OdpowiedzUsuńRozumiem, bo też jestem zmarzluchem :)
UsuńCiężki temat i fajnie, że się jego podjęłaś.
OdpowiedzUsuń:)
UsuńBardzo ciekawy i niezwykle ważny wpis <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
:)
UsuńWpis ciekawy i fajnie, że podjęłaś się takiego tematu :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
Usuń