Piękna niedziela przed nami, niezależnie jaką pogodę obserwujesz za oknem. Piszę ten tekst w sobotę i nie zajrzałam do prognozy, więc nie wiem, czy widzisz słońce, czy też deszcz dudni o szyby. Zabiorę cię w podróż, w którą możesz wyruszyć bez wychodzenia z domu. Spodoba ci się. Poznamy trochę historii, ciekawostek, zobaczymy piękne miejsca i budynki. Podejdziemy bardzo blisko natury. Tym razem opowiem ci o dwóch miejscach, bo czwartego dnia naszej podróży w dwa miejsca pojechaliśmy. To co? Wyruszamy?
Park Miniatur Dolnego Śląska w Kowarach
Nasza podróż nie będzie daleka, bo Kowary leżą zaraz obok Ściegien, czyli miejsca naszego noclegu. Pojedziemy samochodem, bo - jak już wspomniałam - mamy do zobaczenia dwa miejsca. Nie musimy się dziś specjalnie przygotowywać. Wystarczy zabrać pieniądze, bo bilety wstępu kosztują parę złotych (o tym za chwilę), wygodne buty (najlepiej trekkingowe, chociaż ja wybrałam się w sportowych butach i też się sprawdziły) oraz prowiant (choć mamy w planach wstąpić na obiad, ale zobaczymy, co z tego wyniknie).
Dojeżdżamy do Kowar i parkujemy zaraz obok wejścia do Parku Miniatur Dolnego Śląska. Nie ma tłumów, ale nie ma też pustek. Myślę, że ludzi było tak w sam raz - by nie zderzyć się z nikim, by się nie przepychać, ale też by możliwie skorzystać z atrakcji.
Park Miniatur Dolnego Śląska w Kowarach - cennik
W sklepiku z pamiątkami kupujemy od razu pocztówkę na moją tablicę podróży oraz bilety. Ceny prezentują się następująco:
- dorośli 28,50 zł
- seniorzy, studenci, niepełnosprawni 25 zł
- młodzież 14-18 lat 24,50 zł
- dzieci do 14 lat 22 zł
Grupy powyżej 15 osób korzystają z 10% rabatu.
Ceny mogą wydawać się wysokie i tak też sobie pomyślałam, ale przewodnik był tak genialny, tak ciekawie opowiadał, że byłabym skłonna zapłacić nawet więcej! A rzadko mi się to zdarza. Także, myślę, że to najlepsza rekomendacja.
Ale dobrze! Wchodzimy do Parku Miniatur. Udało nam się od razu załapać na przewodnika. Nie przepadam za zwiedzaniem z normalnym przewodnikiem, wolę audio, ale tym razem bardzo pozytywnie się zaskoczyłam. Widać, że mężczyzna znalazł się w odpowiednim miejscu. Opowiadał, ale też dyskutował z nami. Był to bardzo przyjemnie spędzony czas.
Miniatury z dbałością o najmniejsze szczegóły
Wszystkie budowle na zdjęciach to miniatury. Takie miniatury, że od niektórych byłam mniejsza lub sięgałam na równi. Co mnie zaskoczyło? Niesamowita dbałość o szczegóły. Miniatury miniaturami, ale nawet ludziki w budowlach są dopracowani. Ba! Sam fakt, że one tam są, świadczy już o wielkim zaangażowaniu tworzących. Tak samo jak miniaturowe armaty itp. przedmioty.
Kilka budowli znałam ze zdjęć lub widziałam je na żywo, jak chociażby Książ, Czochę, Śnieżkę... niektóre kojarzyłam tylko ze słyszenia, jak Kościoły Pokoju. Ale były także budynki, które zaskoczyły mnie swoim istnieniem, bo nie miałam o nich bladego pojęcia. A na Dolnym Śląsku mieszkam ponad 22 lata! Wiele zwiedzania mnie jeszcze czeka. Co mnie przeraża... mamy aż 16 województw. Kiedy to wszystko zobaczyć?
Całe zwiedzanie Parku Miniatur odbywa się z przewodnikiem, który opowiada historie przedstawionych obiektów. Nie będę ci o tym opowiadać, bo nie pamiętam zbyt wiele, ale naprawdę warto usłyszeć chociażby o tym, skąd się wziął w ogóle słynny złoty pociąg, albo historię o listonoszu ze Śnieżki czy też o powstaniu kościołów, które miały z wyglądu przypominać stodoły.
Zwiedzanie z przewodnikiem trwa około 45 minut. Niby długo, ale nawet nie wiedziałam, kiedy ten czas upłynął. A może i zwiedzaliśmy dłużej?
Później poszliśmy do środka budynku, w którym także znajdowało się parę obiektów. Jest tam także kawiarnio-cukiernia. Można odpocząć i coś przekąsić. My jednak przeszliśmy jeszcze raz cały park, bo chciałam zrobić zdjęcia. Wcześniej byłam tak zafascynowana historiami, które opowiadał przewodnik, że zapomniałam o aparacie.
W parku można przebywać tak długo, jak tylko się ma ochotę.
Park Miniatur w Kowarach - podsumowanie
Pokazałam ci na zdjęciach tylko kilka z obiektów, których na terenie Parku Miniatur Dolnego Śląska w Kowarach było naprawdę dużo. Jeszcze raz tylko zachwalę przewodnika za jego świetną robotę.
Całość zajęła nam 1,5 godziny. Przeszliśmy 1,29 km, co mnie bardzo zdziwiło, bo sam Park Miniatur nie jest duży. Widzisz jednak trasę, jaką pokonaliśmy. Pełna zawirowań. Czy polecam? Zdecydowanie. To świetne miejsce, jeśli chcesz dużo zobaczyć, ale nie masz pieniędzy ani czasu na zwiedzanie każdego budynku w rzeczywistości.Wiadomo, nie zastąpi to zobaczenia np. Książa na żywo, ale jest świetną alternatywą. Naprawdę polecam.
Dzięki temu miejscu zobaczyłam, jak wiele zwiedzania na mnie jeszcze czeka. Można spokojnie zrobić całą listę miejsc do odwiedzenia!
Kolorowe Jeziorka w Rudawach Janowickich
Naszą drugą destynacją są Kolorowe Jeziorka w Rudawach Janowickich. Patrząc od strony Karpacza, znajdują się one za Rudawskim Parkiem Krajobrazowym. Na szczęście nie przebiega przez owy Park żadna droga. I na nieszczęście, bo by tam dojechać, musimy objechać do górą. Droga jest kręta. Cóż, ja jechałam 40 km/h przez większość drogi. Przy naszych raczej nizinnych terenach jestem zupełnie nie przyzwyczajona do takich wyzwań i wolę jechać wolniej, niż szarżować.
Dojeżdżamy na parking przy samych Kolorowych Jeziorkach. Płacimy za niego 10 zł i możemy stać tam cały dzień. Pan parkingowy dał nam mapkę z jeziorkami, byśmy mogli każde odnaleźć oraz z ciekawostkami na ich temat. I o tym opowiem ci więcej.
Kolorowe Jeziorka - cennik
Wejście na teren Kolorowych Jeziorek jest darmowe. Płacimy tylko za parking, ale to także nie są duże pieniądze. Nikt nas nie pogania. Nie ma przewodnika, ale są informacyjne tablice przy każdym jeziorku. Jest także miejsce, gdzie można coś zjeść i wypić.
Kolorowe Jeziorka - szlak
Żółty Staw
Naszą wędrówkę rozpoczynamy od Żółtego Stawu, który niestety wcale żółty nie był. Pokazał nam on ogrom suszy. Wiadomym jest, że jeziorko okresowo wysycha, ale w jego miejscu nie było praktycznie nic. Polecam więc raczej jechać tam w bardziej mokrej porze.
Żółty Staw to najmłodsze jeziorko powstał wśród pokopalnianych hałd. Nie jest ono wytworem naturalnym! To wszystko efekt działalności człowieka. Można je zobaczyć z góry lub przejść tunelem od Purpurowego Jeziorka. Podczas suchych okresów poziom wody znacząco spada lub, tak jak gdy my byliśmy, prawie całkiem wysycha.
Purpurowe Jeziorko
Do kolejnego jeziorka mamy 50 m. Musimy zejść na dół, by cieszyć się widokiem Purpurowego Jeziorka. Czytałam, że wcale nie ma takiego koloru. Cóż, mi ten kolor przypomina starą krew, taką lekko brązową, ale nadal krew.
Jest to zalane wyrobisko po najstarszej kopalni Nadzieja. Woda w jeziorku jest roztworem kwasu siarkowego. Kwas siarkowy jest mocnym, silnie żrącym kwasem. A z tym się wiąże pewna historia. Otóż, po przeczytaniu ulotki informacyjnej nawet nie śmiałabym włożyć tam rąk, ale wiadomo, jakie są dzieci i jak bardzo nieodpowiedzialni potrafią być dorośli. Dlatego właśnie uważam, że wiedza ogólna jest potrzebna i może zapobiec katastrofie.
W wodzie ręce moczył sobie jakiś dzieciak. Cóż, niech sobie moczy. Ale tymi samymi rękami jadł, dotykał twarzy i ciała, no jak dziecko po prostu. W końcu nie wytrzymałam i skomentowałam, że ta woda nie nadaje się do mycia rąk, bo to jest roztwór kwasu siarkowego. I na to ojciec dzieciaka: słyszałeś Panią? Nie wsadzaj tam rąk! Cóż... chociaż tyle, że zareagował.
Kolorowe Jeziorka - czy można pływać?
Idąc 600 m do następnego jeziorka, opowiem ci, czy można w nich pływać. Jak widzisz, na przykładzie powyższego, nie można! Absolutnie nie można i lepiej nawet nie wkładać tam rąk. To, że są one piękne (a kolejne szczególnie), nie oznacza, że są dobre. Są one niestety szkodliwe i tym bardziej nie powstały naturalnie. Wszystko to wynik działalności człowieka. Są to pozostałości po kopalniach.
Jeziorko Błękitne (Szmagadrowe Jeziorko, Lazurowe Jeziorko)
Skąd tyle nazw? Ano stąd, że zabarwione jest ono przez związki miedzi. W zależności od warunków, przybiera kolory błękitu i zieleni. Gdy my tam byliśmy, mogłabym powiedzieć, że było to Lazurowe Jeziorko. Przepiękne, naprawdę. Jednak zawiodłam się ludźmi. Byliśmy pośrodku dziczy wręcz, otoczeni naturą, a tam... papierosy, smród dymu, alkohol... Nie tego się spodziewałam i czym prędzej poszliśmy dalej. A szkoda, bo widok był naprawdę piękny.
Jeziorko Błękitne powstało na terenie dawnego wyrobiska Nowe Szczęście. Musisz przyznać, że nazwy tych kopalni są bardzo ciekawe.
Zielony Staw
Przed nami najdłuższa droga. Do Zielonego Stawu mamy kilometr. Ale co to dla nas? Poprzedniego dnia weszliśmy na Śnieżkę. Robi się duszno, ale idziemy. Powoli, nigdzie się nie śpieszymy. Jest trochę bardziej pod górkę, ale przynajmniej będziemy wracać w dół. Praktycznie nie ma ludzi dookoła. Napawamy się ciszą i spokojem. I naturą.
Ostatnie jeziorko także okresowo wysycha. Na szczęście woda w nim była, ale niestety nie zielona, a taka zgniło-brązowa. Szkoda. Jednak Zielony Staw ma jedną zaletę. Naprawdę nie ma tam ludzi,jest ławeczka i las. Czego chcieć więcej do wypoczynku?
Znajduje się na terenie dawnej kopalni Gustaw Grube. Stawek pojawia się i znika, bo w okresach suszy wysycha całkowicie. A jednak nam udało się zobaczyć choć troszkę wody.
Kolorowe Jeziorka w Rudawach Janowickich (opis)
Tak kończy się nasza przygoda nad Kolorowymi Jeziorkami. Trasa przebiega w linii prostej, więc wracamy tą samą drogą, jeszcze raz podziwiając jeziorka. Chcieliśmy zjeść w barze, ale niestety, nie było NIC wegańskiego dla mnie. Pojechaliśmy więcej dalej.
W restauracjach po drodze także ciężko było coś znaleźć. Powiedziałam sobie: dobra, zjem mięso, ale nawet w hamburgerze było masło (którego nie mogę jeść, bułka maślana). Pojechaliśmy dalej i znaleźliśmy taki mały bar mleczny. Starsza pani, która tam obsługiwała i gotowała, podjęła się zrobienia dla mnie posiłku bez mięsa i nabiału. Udało jej się i najadłam się. Byłam jej naprawdę wdzięczna.
Podsumowując Kolorowe Jeziorka, przeszliśmy 6,29 km w dwie godziny. Szkoda, że pogoda wyglądała, jakby zbierała się na deszcz oraz przykro mi, że ludzie tam nagminnie zadymiali papierosami teren, bo chciałam posiedzieć tam dłużej. Niestety, dobre i to...
Łącznie tego dnia przeszliśmy 7,58 km. To dobra trasa na odpoczynek po intensywnej górskiej wspinaczce z poprzedniego dnia. W ogóle, drugiego i trzeciego dnia miałam potworne zakwasy i myślałam, że po wejściu na Śnieżkę już nie wstanę z łóżka, ale nogi nie bolały mnie w ogóle! Sama byłam w szoku.
Podobała ci się dzisiejsza wycieczka? Jeszcze jedna przed nami.
Trzymaj się ciepło i do zobaczenia!
Przeczytaj także wpisy z poprzednich dni wyjazdu:
Ale slicznieee, na początku nie ogarnełam, że to zdjęcia miniatur, myślałam, że to prawdziwe budowle xD Jeziorka chciałabym zwiedzić, może za rok :)
OdpowiedzUsuńSpecjalnie tak robiłam zdjęcia :D
UsuńOd zawsze uważałam, że południe Polski jest piękne :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńWow, fantastyczne miejsce, chciałabym odwiedzić!
OdpowiedzUsuńTo są dwa miejsca:) i oba warto odwiedzić!
UsuńTen pierwszy szlak na endomondo jest sztosem aż zaczelam się śmiać :D a to jaki klimat nadałaś zdjęciom jest sztosem!
OdpowiedzUsuńby-tala.blogspot.com
Hahaha :D to tylko filtr nałożony w Lightroomie :D
UsuńKolorowe jeziorka chciałabym zobaczyć :D
OdpowiedzUsuńPiękne miejsce :D Pozdrawiam!
:)
UsuńTen park minitur baardzo mi się spodobał :) Nigdy w takim nie byliśmy, a moja córa uwielbia wszelkie makiety. Musimy się tam wybrać :)
OdpowiedzUsuńNa pewno będzie zachwycona ;)
UsuńPiękne widoki :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńMiejsce z klimatem.
OdpowiedzUsuń:)
UsuńBardzo fajne są te jeziorka, y chyba też po wejściu na Śnieżkę wybraliśmy się w te rejony. A na obiad zatrzymaliśmy się w Browarze Miedzianka :)
OdpowiedzUsuńNazwę tego miejsca obiadowego kojarzę :)
UsuńWszystkie te miejsca są bardzo blisko mojej rodzinnej miejscowości;) park miniatur zachwyca i rzeczywiście budowle wyglądają jak prawdziwe tylko w mniejszym wymiarze ;) kolorowe jeziorka robią wrażenie;)
OdpowiedzUsuńOoo jak fajnie ;) ja mam kawałeczek, ale też nie całkiem daleko:)
UsuńFajny ten park miniatur, byliśmy :-)
OdpowiedzUsuńsuper :)
Usuń