Gdy jeszcze chodziłam do technikum, słyszałam, że muszę iść na studia. Dlaczego? Cóż, byłam absolwentką roku ze średnią zawsze (!) powyżej 5. To nie tak, że dużo się uczyłam, po prostu chłonę wiedzę i sprawia mi to przyjemność. Słuchałam sobie i słuchałam tych wszystkich rad i słów: musisz, powinnaś... że mi się odechciewało wszystkiego. Miałam ochotę krzyczeć, że wcale nie muszę, a wręcz przeciwnie - to ty musisz i to natychmiast musisz się zamknąć, bo nie mam ochoty tego dłużej słuchać. Ale nie krzyczałam. Siedziałam cicho i potakiwałam. A potem na te studia nie poszłam.
Musisz, powinnaś...
Przeczytaj koniecznie > CZY TY TEŻ POWIESZ MI, ŻE POWINNAM?
Jeśli pamiętasz jeszcze tamten tekst, wiesz doskonale, jak działają na mnie słowa: musisz, powinnaś. Sama staram się ich nie naużywać. I tak: powinnaś się badać regularnie. Ale nie mogę ci powiedzieć, że powinnaś sprzątać częściej, być lepszą matką, iść na studia itd. Musisz być dobrym człowiekiem. Ale nie musisz być idealną żoną, nie musisz nikomu usługiwać...
I tak samo ja nie musiałam iść na studia. Wiedziałam, co wtedy było dla mnie ważne (i nadal jest) i co stanowiło dla mnie priorytet.
Gap year - dlaczego warto zrobić przerwę przed studiami?
Zamiast wybrać studia, poszłam do pracy. I tak, nie lubię tej pracy. Kto lubiłby pracę na produkcji, na trzy zmiany. I co z tego, że robię hamulce do nowiutkich, błyszczących Mercedesów, jeśli pracując w tej firmie nigdy nie będzie mnie na nie stać (na Mercedesy. Hamulce mogę sobie kupić i postawić jako przycisk do papieru... albo element sztuki nowoczesnej).
Najważniejsze jednak, że mam pracę. Mam stały zarobek (i mogę zarobić więcej, jeśli będę więcej pracować). Nie straciłam owej pracy przez wirusa. I nie straciłam jej, gdy przez miesiąc byłam na chorobowym. A do tego na koncie cały czas odkładają się pieniądze.
Jestem kobietą i nie chciałabym, by ktokolwiek musiał mnie utrzymywać. Mieszam z partnerem. Za mieszkanie się płaci. Za samochód się płaci. Za rachunki. Jedzenie. Leki. Lekarzy...
I jeśli już przy lekarzach jesteśmy. Właśnie o to chodziło. To dlatego nie poszłam na studia. Musiałam odłożyć sobie pieniądze na badania, na leczenie... i dobrze, bo jedna wizyta u ginekologa kosztuje mnie 250 zł. Skąd miałabym wziąć te pieniądze?
Czy studia są za darmo?
W technikum usłyszałam też, że studia są darmowe. Tak. Są. Dzienne. A kto zapłaci mi za codzienne dojazdy (wtedy jeszcze miałam do Wrocławia ponad 50 km w jedną stronę). A jak nie dojazdy, to za akademik, pokój? I jakoś nie było na to chętnych wśród tych wszystkich ludzi, którym płyta zacięła się na: musisz.
Gap year - co robić przed studiami?
Zaraz po ukończeniu technikum, nie wiedziałam, na jakie studia miałabym pójść. Chodziło mi to głowie tak wiele kierunków... a jednocześnie wiedziałam, że tak czy tak robię rok przerwy. Nie zastanawiałam się więc nad tym za bardzo. Mówiłam sobie, że za rok zobaczę i wtedy wybiorę studia.
Minęło kilka miesięcy, a ja dowiedziałam się, że choruję na endometriozę. Wszystko było by super, gdyby nie to, że od razu zostałam zapisana na operację. Wtedy właśnie podjęłam decyzję, że tego roku też nie pójdę na studia. Miałam za dużo na głowie w związku z operacją, chorobą i pracą, a do tego moje życie zmieniło się o 180 stopni. Nie chciałam pchać się jeszcze na uczelnię i dokładać sobie więcej.
Przeczytaj koniecznie > JESTEM 1 NA 10 - CHORUJĘ NA ENDOMETRIOZĘ
Czas płynął dalej. Od operacji minęło już kilkanaście tygodni. I wtedy świat stanął na głowie. Koronawirus namieszał w życiu każdego z nas. Mój zakład pracy został zamknięty na półtora miesiąca. I jaki to był piękny czas! Nie spoczęłam wtedy, a wręcz przeciwnie - pracowałam na blogiem i tą całą jego otoczką, zrobiłam kurs newslettera i naprawdę sporo nauczyłam się na bardzo różne tematy. I poczułam, ze to jest to. Tego właśnie chcę.
I wtedy wszystko wróciło do normy. To znaczy: wróciłam do pracy. Wolny czas uległ zmianom, plecy zaczęły znów boleć, sił brakowało. Nadal działam, nadal pracuję nad tym wszystkim. Ale dotarło do mnie coś ważnego: nie lubię tej pracy.
Zaczęłam się rozglądać za czymś innym, ale w dobie pandemii nie ma zbyt wielu ofert, które by mnie zachwyciły. I które oferowałyby mi zarobki na co najmniej tym samym poziomie, jaki mam teraz. Więc porzuciłam tę myśl na jakiś czas.
Nadszedł urlop. I wtedy stwierdziłam, że ja wcale nie chcę tam wracać. Nie chcę całe życie się męczyć i być jak ci wszyscy ludzie, którzy narzekają, ale nie robią nic, by zmienić swoją sytuację. Więc wzięłam byka za rogi i...
Studia - jaki kierunek wybrać?
...zapisałam się na studia. Na kierunek, który chodził mi po głowie najbardziej. Na kierunek, związany z moją pasją. Na kierunek, na który nauka sprawia mi przyjemność. I w końcu na kierunek, po którym będę mogła znaleźć pracę taką, o jakiej marzę.
I wcale nie jest to kilka kierunków, a jeden. Filologia angielska. Tego właśnie chcę od życia.
Co daje gap year przed studiami?
Dlaczego warto było poczekać z decyzją?
Moją pierwsza myślą, dwa lata temu, była pedagogika. Bałam się wtedy wszystkiego, czego nie znam. Dlatego pomyślałam o uczeniu w szkole, bo był to dla mnie bezpieczny teren. I wpakowałabym się w coś, co już na tym etapie nie dawałoby mi żadnej przyjemności.
Po przemyśleniu, po daniu sobie czasu, wybrałam kierunek, z którym faktycznie chcę wiązać przyszłość i który jest liski mojemu sercu. A jednocześnie przez te dwa lata zdążyłam się jeszcze wiele sama nauczyć. Bo wiesz, ja mam w sobie wiele samodyscypliny i chociażby - z własnej woli, dla przyjemności - przez ostatnie dwa miesiące nauczyłam się... 2500 (lub więcej, nie wiem dokładnie) słówek. Powtórzyłam też większość gramatyki. Bo to lubię. I sprawia mi to nie lada przyjemność.
Warto było też poczekać, by zrobić porządek w innych sprawach. Wiesz, to nie jest tak, że taka dwudziestoletnia dziewczyna po technikum nie ma żadnych problemów w życiu. Ja miałam ich naprawdę sporo i nie wiedziałam, że jeszcze więcej czeka mnie później. Chociażby nieuleczalna choroba, która będzie siała zamęt w moim życiu.
Zdążyłam też odłożyć pieniądze. I śmiało mogę zapłacić za studia, a przy tym wiem, że będę żyć jak człowiek, a nie jak ten student z memów, który je bułkę z chlebem, parówki grzeje w czajniku elektrycznym itd. Moje życie będzie na normalnym, ludzkim poziomie.
Nie muszę się też martwić, skąd wezmę pieniądze na inne rzeczy. Chociażby laptopa, bo ten właśnie dokonuje swojego żywota i umiera powoli. Cóż, nie mogę sobie pozwolić na ciągłe marnowanie czasu i czekanie przez 30 minut, aż wczyta mi się strona w internecie, czy włączy program.
Zyskałam przez ten czas niezależność, miłość, własne mieszkanie, własne decyzje. Idę na studia dla siebie samej, a nie dlatego, że dziadek wierci mi dziurę w brzuchu od dwóch lat. Idę, bo chcę, bo mnie na to stać, bo lubię się uczyć i rozwijać.
Życiowa porada
I na koniec coś ważnego. Nie rób nic wbrew sobie.
Przeczytałam na jednej grupie (nie ważne jakiej, nie ważne gdzie), że dziewczyna chce iść na byle jakie proste studia byle mieć papierek. Ok, nie będę tu jej piętnować. Jej wybór. Ale w komentarzu ktoś napisał: może chce iść na byle co, żeby rodzice w końcu się odczepili (czy coś w ten deseń). I mnie zmroziło. Naprawdę ktoś idzie odbębnić 3-5 lat studiów tylko dlatego, że rodzice tego chcą?
Zapamiętaj więc raz na zawsze: twoje życie jest twoje. Jeśli ktoś wierci ci dziurę w brzuchu (chociażby o studiowanie) powiedz mu, że przecież sam może to zrobić i nikt mu nie broni, a od twojego życia wara.
Twoje życie jest twoje. Twoje wybory są twoje. I nikomu nic do tego.
Trzymaj się ciepło i do zobaczenia następnym razem!
Niestety przyjęło się, że pewne rzeczy w życiu powinno się robić w określonym wieku. U mnie np. było to prawo jazdy, wszyscy moi znajomi robili je w wieku 18 lat i właśnie tak czytając Twój wpis przyszło mi to do głowy. Bo też słyszałam wszędzie 'czemu nie robisz prawka', 'później to już nie zrobisz' itd, a ja zrobiłam na 3 roku studiów bodajże. Zrobiłam, bo chciałam, wiedziałam, że kiedyś to nadejdzie, a przecież nie muszę być taka jak wszyscy i tak utarłam nosa wszystkim, którzy mówili,że już tego nie zrobię. Także u Cb będzie podobnie, ale właśnie dobrze, że idziesz tam dla siebie i znalazłaś wymarzony kierunek! :)
OdpowiedzUsuńSuper, że postawiłaś na swoim!
UsuńCzasami warto jest dać sobie trochę czasu, niż później żałować tak ważnych decyzji :) Sama trochę zwlekam, ale wierzę, że w końcu znajdę kierunek, który będzie mi odpowiadał w stu procentach!
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki :)
UsuńDobra decyzja. Dobrze jest wiedzieć, co się chce robić w życiu :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńMi się wydaje że to jest tak że jeśi ktoś będzie miał potrzebę i samozaparcie to wróci nawet po rocznej przerwie. Taki gap year jest dobry ale wiem z własnego doświadczenia że nawet gdybym chciała iść na studia a w ciągu roku znalazłabym dobrą pracę to bym na te studia nie poszła :)
OdpowiedzUsuńby-tala.blogspot.com
Miałam dwuletnią przerwę:) kwestia dobrej pracy jest też istotna. Mam pracę dobrze płatną, ale beznadziejną. Wolałabym znaleźć coś z zarobkami na podobnym poziomie, ale w czym się będę odnajdować.
UsuńNajważniejsze to wiedzieć czego się pragnie, a na wszystko przyjdzie odpowiedni czas:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Dokładnie ;)
UsuńNajważniejsze, żeby być szczęśliwym, choć oczywiście ciężko znaleźć równowagę między zaspokajaniem podstawowych potrzeb, pracą, codziennymi obowiązkami, a tym co naprawdę sprawia nam przyjemność ;) Dziś pewnie wybrałabym inny kierunek studiów niż kiedyś ;)
OdpowiedzUsuńRównowaga jest niesamowicie trudna do osiągnięcia. :)
UsuńNie każdy od razu wie czego chce. Myślę, że taka przerwa prze studiami jest świetnym pomysłem i może tylko nam wyjść na dobre. Tak jak piszesz studia dzienne są darmowe, ale już cała reszta jak chociażby właśnie dojazdy czy materiały nie.
OdpowiedzUsuńI tych "pozostałych" kosztów niestety nikt nie widzi.
UsuńDoskonale Cię rozumiem. Ja zrobiłam licencjat z filologii polskiej, bo po liceum nie wiedziałam co robić w życiu, posłuchałam złych rad rodziców no i chciałam się wyrwać z rodzinnego domu - to akurat się udało. Ale po tych 3 latach wiedziałam, że to bez sensu, że to nie jest coś co mi się przyda. A ciągle słyszałam "musisz iść na magisterkę".. Nie poszłam. Poleciałam do Anglii i tam spędziłam prawie 4 lata i jestem zadowolona ze swojego wyboru. Słowa "musisz" działają na mnie jak płachta na byka. Gdy mi tak mówią to tak naprawdę mnie odwodzą od tego. Najlepiej jest podejmować swoje własne decyzje, bo kto inny wie co dla nas najlepsze jeśli nie my sami.
OdpowiedzUsuńOt, co. Im bardziej "musisz", tym bardziej tego nie robisz. Mam tak samo.
UsuńNiektóre decyzje należy podejmować na spokojnie, powinny być przemyślane :)
OdpowiedzUsuńRozumiem co masz na myśli. I też tego nienawidzę. Nie rozumiem jak można próbować podejmować decyzje za swoje dzieci.
OdpowiedzUsuńJa swoje studia wybrałam z zainteresowania, chociaż pracy po nich nie znalazłam. Ale miało na to wpływ wiele czynników, między innymi taki, że posypało mi się zdrowie. Ale mniejsza.
Miałam na studiach koleżankę, z którą przez ten czas trzymałam się bliżej niż z innymi i właśnie ona była taką osobą, która poszła na te studia bo... rodzice jej kazali. Byli na tyle zawzięci, że robili jej problemy, złośliwości i grozili wydziedziczeniem jak nie skończy tego konkretnego kierunku. A ona całe życie marzyła o innym. I męczyła się na tych studiach, których nienawidziła, praktycznie na każdym roku miała jakieś poprawki - wcale jej się nie dziwię, no bo ile można się uczyć czegoś, czego nie lubisz?
Jaki był koniec tej historii? Na ten moment (bo od jakiegoś czasu nie mam już z nią kontaktu) wiem tylko tyle, że studiów nie skończyła - żadnych, bo już z dwojga złego miała mniejsze piekło w domu w przypadku nie zrobienia żadnych studiów, niż gdyby poszła na coś innego niż wymyślili jej rodzice. Znalazła pracę i żyje. Co zrobi dalej - nie wiem. Ale wiem jedno, ja bym tak nie pociągnęła...
Na jej miejscu szukałabym pracy od razu i wyrwała się z toksycznego domu. Bo robienie "piekła" za studia czy sam ich kierunek, nie jest normalne.
UsuńNa mnie słowo " musisz " również działa jak płachta na byka. Dobrze, że posluchałaś siebie i dzięki tej przerwie dobrze wiesz na haki kierunek chcesz iść;)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńJa uważam, że postąpiłaś świetnie. Ja skończyłam studia z których obecnie w ogóle nie korzystam. Po liceum nie wiedziałam do końca co chcę robić, albo niektóre rzeczy nie były dla mnie osiągalne bo wymagały wcześniejszego kursu lub wiary w siebie, której kompletnie nie miałam. Wybrałam kiepski kierunek, podobny jak większość osób w klasie, po roku zrezygnowałam. Wybrałam kolejny, który wtedy mnie interesował. Z licencjata byłam zadowolona, ale magister już bardziej mnie zraził niż zachęcił. Na początku chciałam z niego też zrezygnować, ale właśnie posłuchałam innych, którzy mówili daj spokój zostało Ci nawet nie 1,5 roku, papier ważny będzie... No i jest i nic poza tym. Oczywiście spotkało mnie na studiach sporo dobrych i ciekawych rzeczy, ale w przypadku pracy nie poszło tak jak miało być. Gap year jeszcze nie był taki "modny". Z mojej klasy licealnej nikt o czymś takim nawet nie pomyślał, a jeśli w szkole ktoś tak zrobił to tylko dlatego, że musiał zdawać maturę w kolejnym roku... Pewnie gdybym kilka lat temu dała sobie chociaż rok na to by zobaczyć co chcę w życiu robić, zobaczyć jak wygląda praca i np doszkolić to pewnie dziś byłabym w innym miejscu, choć oczywiście nie wiadomo.
OdpowiedzUsuńWłaśnie to nawet nie kwestia gap year i jego popularności a tego, że od licealistów wymaga się studiów. W ogóle wmawia się nam, że bez papierka nie jesteśmy niczego warci. A wcale tak nie jest.
UsuńStudia jeszcze przede mną, ale już czuję presję ze strony rodziców, rodziny i ogólnie środowiska. Myślałam o zrobieniu gap year, aby trochę sobie dorobić i będąc niezależnym finansowo od rodziców, iść na takie studia, jakie odpowiadają mi najbardziej (czyli przykro mi bardzo, ale nie architektura...). Zobaczymy co czas przyniesie. Szczerze powiedziawszy marzyłoby mi się iść na studia jedynie zaoczne, by móc pracować w tygodniu. Życzę Ci powodzenia! ♥
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Jula
Ale dlaczego pozostawiać to w sferze marzeń? Chcesz iść na zaoczne, idziesz na zaoczne :)
UsuńI to był bardzo dobry wybór, by dać sobie czas. Cieszę się, że odnalazłaś własną drogę:D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
:)
UsuńNajważniejsze to robić wszystko pod siebie a nie wbrew sobie. Nic na siłę i pod opinię innych ludzi :) Najgorsze są te wszystkie stereotypy, które nakazują nam co, jak i kiedy powinniśmy robić.
OdpowiedzUsuńDokładnie. Szkoda życia na podporządkowywanie się...
UsuńJa miałam roczną przerwę. W tym czasie poszłam do pierwszej pełnoetatowej pracy i zamieszkałam w innym mieście z moim J.
OdpowiedzUsuńTak - miałam wtedy zaledwie 19 lat. Niska pensja, życie na swoim nauczyło mnie wiele i wiem, że dobrze zrobiłam :) Po roku poszłam na zaoczne studia, ukończyłam je ostatecznie na poziomie licencjata (w międzyczasie zmieniając pracę na bardziej "godną" xD). Pracuję wciąż, zostałam doceniona. Lubię swoją pracę - stałe godziny i wolne weekendy pozwalają mi na realizowanie szeregu swoich pasji tym bardziej, że J. pracuje w takich samych. Może kiedyś pójdę dalej, może będę się jeszcze dokształcać ponad licencjat, ale teraz - korzystam z życia ciesząc się nim :)
To tak jak ja! Też się wyprowadziłam, gdy miałam 19 lat i to była jedna z lepszych decyzji. Wszyscy są teraz spokojniejsi :) My także pracujemy w tych samych godzinach :)
Usuń