Czasem są takie dni, że nie potrafię sklecić poprawnie ani zdania. A czasem pisanie przychodzi tak po prostu. Jedno jest pewne - trzeba zacząć pisać, a wtedy już jakoś pójdzie. Dzisiejszy wpis pojawia się dość późno, ale na czas. Zapraszam cię na ósmą część minimalistycznej garderoby, którą razem tworzymy. Dziś opowiem ci o moich zmaganiach z bielizną oraz o wszelkich okryciach wierzchnich, które posiadam. Chcę też podjąć temat ubrań na specjalne okazje, bo mam do niego dość kontrowersyjne podejście. Mam nadzieję, że cię zaciekawiłam. Jeśli tak - koniecznie czytaj dalej.
> MINIMALISTYCZNA GARDEROBA #1
> MINIMALISTYCZNA GARDEROBA #2 | SUKIENKI + PORADA
> MINIMALISTYCZNA GARDEROBA #3 | DOŁY + KOLORYSTYKA
> MINIMALISTYCZNA GARDEROBA #4 | DŁUGIE RĘKAWY + OKREŚL SWÓJ STYL
> MINIMALISTYCZNA GARDEROBA #5 | BLUZKI ORAZ MODA W CAPSULE WARDROBE
> MINIMALISTYCZNA GARDEROBA #6 | UBRANIA, KTÓRE DO CIEBIE PASUJĄ
> MINIMALISTYCZNA GARDEROBA #7 | UBRANIA NIE SŁUŻĄ ZADOWALANIU INNYCH
Minimalistyczna garderoba - bielizna
Ostatnio pisałam ci o bieliźnie w mojej garderobie. Nie pokazałam jej, bo i nie widzę w tym sensu, ale opisywałam dość dokładnie. Po opublikowaniu tamtego wpisu przemyślałam pewne rzeczy i zrobiłam porządki w swojej bieliźnie. Nie posiadam już koronkowych majtek, bo były one niewygodne. Nie posiadam stringów, z tego samego powodu. I to bzdura, że każda kobieta musi mieć seksowną bieliznę. Mam za to nowe bawełniane figi, które ładnie podkreślają pupę, dobrze wyglądają, a przy tym są ładne, wygodne i bawełniane, czyli po prostu zdrowe dla wrażliwych miejsc intymnych.
Pisałam ci także o stanikach. Posiadałam trzy. Aktualnie posiadam jeden i już nie pamiętam, kiedy ostatni raz miałam go na sobie. Nie noszę, nie czuję takiej potrzeby. Gdy kiedyś ją znów poczuję - kupię porządny stanik. Albo po prostu wystarczy mi ten, który mam.
I skarpetki... tych uzbierało się sporo, ale skrupulatnie pozbywam się poprzecieranych. Nie mam skarpetek w bardzo złym stanie, a jedynie trochę znoszone. Gdy przetrą się - wyrzucę. Tak samo nie posiadam pojedynczych skarpetek i nigdy nie rozumiałam, jak skarpetki mogą ginąć podczas prania. Przez ostatnie kilka lat nie zdarzyło mi się to ani razu.
Co do rajstop - myślę, że najlepiej się ich pozbywa po prostu życie. Ostatnio jedne podarłam. Dlatego nie wyrzucam nic na siłę, bo wiem, że przyjdzie taki dzień, w którym ich żywot po prostu się zakończy.
Podsumowując, w bieliźnie zrobiłam porządki i pozbyłam się wszystkiego, co mi nie pasowało. Przestałam przejmować się tym, co mi wypada, co powinnam, nie powinnam i tak dalej. I od razu mi lżej, a w szufladzie mam więcej miejsca.
Minimalistyczna garderoba - okrycia wierzchnie
Posiadam dwa zimowe płaszcze - jeden cieńszy, elegancki, a drugi grubszy, ale i mniej elegancki. Mam jeden płaszcz jesienny. Jeden ciepły płaszczyk na przedwiośnie. Kurtkę oraz cienki płaszczyk na wiosnę, wczesną jesień i bardzo chłodne lato.
Mój elegancki zimowy płaszcz ma jakieś 8? lat. Nie pamiętam nawet, kiedy go kupiłam. Mama już nie raz mówiła mi, że pora na nowy, ale w sumie lubię go i w tamtym roku siostra mojego V. wszyła mi nowe kieszenie. Od tamtej pory mogę go spokojnie nosić.
Myślę jednak nad porządną parką na zimę. Zamiast obu tych płaszczów. Jestem zmarzluchem i niestety, ale bez założenia kilku warstw jest mi po prostu zimno. A z roku na rok jest coraz gorzej i bardzo ciepła, porządna kurtka może być dobrym rozwiązaniem.
Drugi płaszcz zimowy dostałam od mamy i jest fajny, bo jest dość ciepły i lekki. Przechodziłam w nim dłuższy okres tamtej zimy, gdy byłam po operacji.
Płaszcz jesienny mam od dwóch sezonów. Jest długi, elegancki i czarny. Dość cienki, więc teraz chodzę już w zimowym.
Czerwony, krótki płaszczyk na przedwiośnie, bo na wiosnę jest już za ciepły. Chyba się go pozbędę, bo stosunkowo rzadko go noszę, odkąd kupiłam jedyną kurtkę.
Kurtka też ma już jakieś 3 lata. Kupiłam na promocji za grosze. Sprawdza się na wiosnę, wczesną jesień. W górach także się przydała.
I płaszczyk, który kupiłam kiedyś w lumpeksie. Wypatrzyła go moja mama, a ja od razu się zakochałam. Musze tylko zeszyć rękaw.
Minimalistyczna garderoba - ubrania na specjalną okazję
Jak mogłaś zauważyć, nie było osobnego wpisu na temat ubrań na specjalne okazje. Nie pokazywałam specjalnych sukienek, które wiszą w szafie przez większość roku. Dlaczego? Bo takich ubrań po prostu nie ma. Balową suknię założyłam na urodzinową kolację w mojej własnej kuchni. Sukienkę ze studniówki mam na sobie kilka razy do roku. Potrafię założyć tiulową, elegancką sukienkę do siedzenia w domu przed komputerem. Koszule? Chętnie, nawet jak jadę "tylko w odwiedziny" do babci.
Szkoda życia na trzymanie ubrań w szafie. Noś swoje ubrania wtedy, gdy masz na nie ochotę, a nie wtedy, gdy jest specjalna okazja. U mnie nigdy nie było ubrań do kościoła, ubrań na niedzielę. Jedynie biała koszula była na szkolne uroczystości, ale nie lubię białych koszul i teraz po prostu ich nie noszę w ogóle. A gdy muszę ubrać się elegancko, zakłam po prostu sukienkę lub spodnie i jedną z koszul, które już posiadam.
Ja wiem skąd wywodzi się chowanie ubrań na specjalne okazje. Wiem, że kiedyś miało się jedne niedzielne spodnie. Ale czasy się zmieniły, a my nie możemy bezsensownie tkwić w przeszłości. Uwierz mi, że sukienka bardziej się marnuje czekając od kilku lat na ową specjalną okazję niż jakbyś ją nosiła, chociażby w domu. To tak, jakbyś kupiła pięknego, czerwonego pomidora i nie jadła go, bo jest za ładny. I tak czekałby sobie na specjalną okazję, na wykwintną kolację. A gdy przyjdzie co do czego, okazałoby się, że jest niedobry. I ta czekająca sukienka też może się okazać za mała/za duża/niewygodna.
A ty co sądzisz o ubraniach na specjalne okazje?
Przed nami ostatnie dwa wpisy na temat garderoby. Powiedz proszę, czy ta seria wniosła coś dobrego do twojego życia?
Trzymaj się ciepło i do zobaczenia kolejnym razem!
U mnie każdy dzień jest specjalną okazją. I tak trzymać :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńSuper ;)
UsuńJa kupiłam z własnej głupoty kilka sukienek. Założyłam raz więcej nie. Ja w związku z tym że moje ciocie i mama uwielbiają kupywać nowe. Ja raczej więc wolę pożyczać od nich. Tym bardziej że mamy podobną budowę :D
OdpowiedzUsuńby-tala.blogspot.com
Skoro mozesz pożyczać, to tylko korzystać :D
UsuńJa nie mam w sumie ubrań na szczególne okazje, bo i takowych nie mam :D
OdpowiedzUsuńJa ostatnio wpadłam w jakiś marazm i zaprzyjaźniłam się z dresami, ale rzeczywiście, powinnam nosić ładniejsze ubrania, także pracując w domu. Właśnie dla siebie!
OdpowiedzUsuńW takim razie noś i się tym ciesz :)
UsuńDzięki Tobie zmotywowałam się do porządków w szafie! Tonę ciuchów zamieniłam na kilka kilogramów! :)
OdpowiedzUsuńSuper! :)
UsuńNie no, ja też nigdy nie miałam czegoś takiego jak "ubranie do kościoła" czy inne okazje, no może prócz tych sukni na studniówkę, w której naprawdę na co dzień raczej bym nie wyszła. Ona była na taką okazję. Wiem, że wśród starszego społeczeństwa jest takie przekonanie. Np. u mnie w rodzinie słyszałam o czymś takim, jak "ubranie do lekarza" i nigdy nie wiedziałam, dlaczego do lekarza ubranie ma być inne :D Tego trendu nie powielam :)
OdpowiedzUsuńTeż tego nie rozumiem :) ja na studniówkę miałam taką, że zakładałam ją też na matury itp. :)
UsuńBardzo fajny wpis, czas nawet o takich oczywistych oczywistościach człowiek na co dzień nie myśli, a dobrze skomponowana garderoba to porządek w szafie a mimo wszystko cały czas moc pomysłów na stylizacje :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie! Mniejsza ilość ubrań wcale nie oznacza, że ciągle ubiera się tak samo :)
UsuńNie mam ubrań na specjalnie okazje, oprócz dosłownie dwóch, może trzech sukienek, które na co dzień się nie nadają.
OdpowiedzUsuń:)
UsuńZmniejszyłam ilość ubrań na specjalne okazję. Taką typowo weselną kieckę mam jedną, widziałaś zresztą ostatnio we wpisie na blogu :) Resztę ubrań staram się nosić. Zwłaszcza sukienki, bo bardzo lubię.
OdpowiedzUsuńI tak trzymać :) ja teraz też mam jedną taką właśnie na "okazje", więc... założyłam ją w domu, jak świętowałam 4 lata bloga ;D
UsuńKiedyś miałam ubrania na specjalne okazje a teraz chodzę we wszystkim bez segregacji na okazję ;)
OdpowiedzUsuńI bardzo dobrze ;)
UsuńCiekawa seria wpisów dotycząca minimalistycznej garderoby. Zachęciłaś mnie by zapoznać się z poprzednimi wpisami tego typu :) Ja mam zdecydowanie za dużo ubrań, a chodzę tylko w garstce. Zauważyłam, że i tak najczęściej zakładam basicowe rzeczy i w sumie w zupełności mogłyby mi wystarczyć, ale równocześnie od czasu do czasu lubię ubrać też coś zupełnie innego. Tak czy siak przydałoby się zrobić porządek i pozbyć zbędnych elementów.
OdpowiedzUsuńDziękuję! w takim razie życzę powodzenia, jeśli już zdecydujesz się na porządki :)
UsuńFajny jest ten czerwony płaszczyk :)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
Usuń