Domowy budżet - jak prowadzić domowy budżet?
Prowadzenie domowego budżetu nie jest łatwe, szybkie i przyjemne - przynajmniej na początku, gdy to nie wiesz w sumie na co wydajesz pieniądze i czy ta kawa z automatu z dwa złote też się liczy, czy jednak do budżetu wpisujemy tylko wydatki na skalę światową, jak np. dmuchany ponton nad morze, który kosztował pół twojej wypłaty. Na początku prowadzenie budżetu może być trochę czarną magią, połączoną z wróżeniem z fusów, bo kurczę! na co ja w ogóle te pieniądze wydaję? A potem okazuje się, że w sumie na wszystko... jak nad tym zapanować, jak określić, co do budżetu warto wpisać i jak sobie z tym wszystkim poradzić - odpowiem ci na te pytania w dzisiejszym wpisie i za rękę przeprowadzę cię przez ten pierwszy i najgorszy zarazem etap, który wszyscy odkładają na to mityczne jutro (które, jak wiemy doskonale, nigdy nie nadejdzie). Obiecuję, że wytłumaczę to najprościej, jak się da, bo na pewno już ci się nie chce za to brać.
Jak pracować z tym poradnikiem?
Możesz przeczytać ten wpis tak po prostu. Możesz zrobić sobie notatki. Możesz pobrać grafiki, które mam zamiar zrobić, bo pomyślałam o tym, gdy zaczęłam pisać to zdanie. Możesz też od razu przejść ze mną, krok po kroku przez te wszystkie czynności i podczas czytania opracować swój domowy budżet. Wybór należy do ciebie.
Choć najlepszym dniem na rozpoczęcie nowego budżetu jest pierwszy dzień miesiąca, możesz na próbę zacząć już dziś i nic się nie stanie, a gdy nadejdzie pierwszy marca, ptaki będą śpiewać, a słońce świecić - ty już będziesz wiedziała, co robić i nie będzie cię to przerażać tak bardzo jak mnie fakt, że w garnku mam olej po smażeniu faworków i kompletnie nie wiem, co z nim zrobić. Także, skoro to już mamy wyjaśnione - możemy brać się do pracy. Opiszę ci każdy krok i podam własne przykłady, żebyś wiedziała, o co tak naprawdę chodzi.
Nie martw się, mi na początku też nie było łatwo! Razem damy radę!
Gotowa?
Zaczynajmy.
Domowy budżet w 10 krokach
Krok 1. Miejsce na budżet
Miejsce na budżet to nic innego, jak miejsce, w którym będziesz go prowadzić. Może to być zwykła kartka i długopis (przynajmniej na początek, bo potem tych kartek może być dużo... ale zawsze możesz wpinać je do segregatora!), ale może to być specjalny notes przeznaczony tylko na budżet, możesz to robić w swoim planerze, a nawet w excelu. Na pewno są też jakieś specjalne aplikacje, ale ja takich nie znam, bo od lat planuję i prowadzę budżet na papierze - w planerze.
Umówmy się, że wybór idealnego narzędzia nie jest na razie tak istotny i możesz na pierwszy raz wziąć po prostu zwykłą kartkę, a potem - w najbliższym czasie po wykonaniu wszystkich kroków - zastanowić się, gdzie najłatwiej będzie ci się prowadzić budżet.
Może się też okazać, że dziś myślisz, że super będzie robić to w excelu, a za dwa miesiące stwierdzisz, że lepszy jest jednak notes - to normalne!
Krok 2. Określanie przychodów
Zacznijmy od tego łatwiejszego kroku, jakim jest określenie przychodów. Przeważnie mamy jedno główne źródło przychodów, czyli nasza wypłatę z pracy. Ale może okazać się, że u ciebie są także inne kategorie.
U mnie są to: wypłata, prezenty i inne. Pod słowem inne, kryją się chociażby odszkodowania, czy inne tego typu jednorazowe przychody. Kiedyś miałam też kategorię zlecenia, ale jak wiemy, na chorobowym nie można zarabiać dodatkowo, więc od paru miesięcy ta kategoria u mnie zniknęła. Widzisz? To wszystko się może zmieniać!
Wypisz sobie wszystkie kategorie, stałe kategorie, które masz. Wypłata, prezenty, inne (nie wiem, 500+ jeśli masz dziecko, a może dostajesz rodzinne? A może dorabiasz sobie dodatkowo?). Wszystkie te kategorie sobie wypisz. To pierwowzór, w przyszłym miesiącu możesz go modyfikować!
Krok 3. Określanie rozchodów
I tu zaczynają się schody, o których swego czasu śpiewał zespół Led Zeppelin - ale spokojnie! Nie dojdziemy do nieba, bo to się trochę gryzie z Happysadem... Nie ważne. Chodzi po prostu o to, że będzie to zadanie o wiele trudniejsze, szczególnie jeśli nigdy nie przykładałaś wagi do własnych wydatków i jeszcze trudniejsze, jeśli będziesz prowadzić budżet całej twojej rodziny, a nie tylko swój. Ale spokojnie i przez to uda się przebrnąć, a uwierz mi, potem wcale nie będzie łatwiej.
Wypisanie wszystkich kategorii wydatków może zająć ci... kilka miesięcy. Okazuje się, że nie jest to takie łatwe z kilku powodów. Po pierwsze, jeśli nigdy nie zwracałaś za bardzo uwagi na wydatki, możesz nie wiedzieć, gdzie konkretnie znikają twoje pieniądze. Po drugie, nie wszystkie wydatki są stałe i niektóre kategorie pojawiają się tylko co jakiś czas. Po trzecie, tych kategorii może być naprawdę wiele i gdzie tu znaleźć złoty środek... Już ci tłumaczę.
Na początek wypiszę ci kategorie, które są w moim domowym budżecie - to może cię nakierować. Opiszę ci także, co pod daną kategorią się kryje, bo nie zawsze jest to takie oczywiste.
- Opłaty - czyli wynajem mieszkania, rachunki, internet, telefon, ubezpieczenie, Netflix, Legimi... wszystkie te stałe opłaty, które mamy. Nawet nie liczę ich dokładnie co miesiąc, bo są takie same (za wyjątkiem miesięcy, w których dopłacamy za wodę itd. przy rozliczeniu z właścicielem mieszkania - wtedy po prostu dodaję to, co musimy dopłacić).
- Auto - po pierwsze, jest tu paliwo oraz ubezpieczenie i mechanik, jeśli takowy się w danym miesiącu pojawi. A po drugie, wrzuciłam tu wydatki związane z dojazdami ogólnie, bo zdarza się nam pojechać pociągiem do Wrocławia, a po za tym V. dojeżdża teraz do pracy autobusem. Nie chciałam robić na to osobnej kategorii, by nie było ich zbyt wiele.
- Jedzenie - i napoje oczywiście, czyli wszystkie produkty spożywcze. Są tu cotygodniowe zakupy, ale także jedzenie na mieście, jak za dawnych czasów (wiecie, pizza te sprawy, było kiedyś coś takiego...). Nie można też zapominać o tej kawie za 2 zł z automatu! Każdy, nawet najmniejszy wydatek trzeba zapisać, bo jeśli taką kawę kupujesz codziennie, to znika ci 60 zł w ciągu miesiąca i nagle nie wiesz, gdzie one są.
- Leki - oprócz leków pojawia się tu także każda wizyta prywatna u lekarza. Kiedyś miałam osobne kategorie, ale tych kategorii było zbyt dużo nie łatwo było to ogarnąć. Po za tym teraz, w ciąży owszem tych wizyt trochę mam, tak samo badań, ale za jakiś czas ich już nie będzie.
- Ubrania - to kategoria, która czasem jest, a czasem nie. Nie w każdym miesiącu kupujemy ubrania, ale dobrze też taką kategorię oddzielić i na koniec roku spojrzeć, ile wydajemy na ubrania. Są tu także buty!
- Higiena - tak, to skomplikowane. Są tu takie rzeczy, które nie zaliczają się do kosmetyków, np. słynne waciki, podpaski, wkładki higieniczne, patyczki do uszu i inne takie.
- Dom - czyli wszystko, co związane z domem - środki do sprzątania, ozdoby, przedmioty do domu (np. toster czy dywan).
- Koty - nie mam kotów u siebie, ale kupuję im karmę i żwir, a w zamian za to mają szczęśliwy dom u babci. To było najsensowniejsze rozwiązanie.
- Kosmetyki - tu wiadomo i nie ma raczej dziwnych rzeczy w tej kategorii.
- Prezenty - te zdarzają się w niektórych miesiącach bardzo często (np. w grudniu, w lutym), a w niektórych nie ma ich wcale.
- Dziecko - to nowa kategoria, bo zaczęliśmy już szykowanie wyprawki, więc wszystkie wydatki z tym związane są tutaj.
- Inne - czyli wszystko, co nie mieści się w wyżej wymienionych (chociażby teraz musiałam kupić nowy telefon, czyli to jednorazowy wydatek, dla którego nie robię osobnej kategorii; tak samo jakbym stwierdziła, że potrzebuję zszywacz - też nie trzeba mu osobnej kategorii, bo przecież nikt nie kupuje zszywacza do miesiąc, mam rację?).
- Studia - to taka kategoria, która jest i jej nie ma, dlatego jest dopiero po inne. Otóż, płacę za semestr z góry, więc raz na pół roku mam taki wydatek. Ale zdarzy się też, że muszę kupić tusz do drukarki, zeszyt czy cokolwiek innego i to także tu wpada.
- Rozwój - kategoria dopisana na końcu, bo o niej zapomniałam. Spytasz, jak mogłam o tym zapomnieć, a ja ci powiem, że nie mam pojęcia, ale już jest. Wrzucam tu książki, kursy, e-booki i inne takie, co jest związane z rozwojem.
To moje stałe kategorie. Latem pojawia się także urlop - wtedy wrzucam wszystkie wydatki z wyjazdu w jedną kategorię. Kiedyś był też sport - ale na razie nie chodzimy ani na basen, ani nie kupujemy nic nowego. Były także rozrywki, ale kina zamknięto (wiem, że teraz są otwarte) i kategoria zniknęła. W rozrywkach były też wszystkie takie jednodniowe wyjazdu, np. do arboretum.
Jakie możesz mieć kategorie? Oto przykłady, ale możesz także dopisać swoje, jeśli coś innego wpadnie ci do głowy:
- opłaty,
- auto,
- jedzenie,
- leki,
- lekarze,
- ubrania,
- sport,
- higiena,
- dom,
- chemia do sprzątania,
- zwierzęta,
- kosmetyki,
- prezenty,
- dziecko (tu też możesz rozbić na ubrania, przedszkole, wycieczki, obiady i wszystko inne, co tylko wymyślisz),
- inne,
- rozwój,
- studia,
- wyjazdy,
- rozrywka,
- rośliny,
- diy,
- papiernicze...
Zrób swoją listę i pamiętaj, że gdy coś ci się przypomni, albo zrobisz jakieś zakupy, możesz dopisywać następne kategorie. Potem możesz je weryfikować i łączyć (jak ja z kategorią auto do której wrzuciłam także jazdę autobusem czy pociągiem). To taka wstępna lista, która na pewno wiele razy się zmieni.
Krok 4. Oszacuj przychody
Teraz troszkę łatwiejszy krok, żebyś na chwilę odetchnęła. Szacowanie przychodów jest stosunkowo łatwe. Masz już wypisane kategorie, więc do każdej z nich będziesz dopisywać, jakiego przychodu się spodziewasz.
Wypłata - tu jest całkiem łatwo - zerknij po prostu na twoje poprzednie wypłaty i oszacuj ile MINIMUM możesz dostać wypłaty. To ważne przy przychodach, żeby patrzyć na najmniejszą możliwą opcję. Dlaczego? Bo zakładając większą kwotę, założymy też większe wydatki, a jak wypłata będzie niższa, no to klops. A tak - być może zostanie ci trochę pieniędzy, ale nie braknie.
Inne - czyli np. 500+, które jest stałe, jeśli spodziewasz się odszkodowania, możesz też obstawić, ile go będzie. Pamiętaj, by obstawiać minimum.
Prezenty - masz urodziny i wiesz, że babcia daje zawsze pieniądze? Możesz przypuszczać, ile dostaniesz i też to uwzględnić.
Wszelkie inne przychody potraktuj tak samo. Na koniec je zsumuj i wtedy możesz zobaczyć, ile tak naprawdę masz pieniędzy do wydania.
Jeśli chcesz, na tym etapie możesz pomyśleć, ile chcesz zaoszczędzić - np. zbierasz na wakacje i odkładasz 100 zł co miesiąc - odejmij je od razu od przewidzianych przychodów. Wtedy możesz je śmiało odłożyć, a nie zastanawiać się na koniec miesiąca, skąd te pieniądze wziąć. Oszczędnościami zajmuj się od razu, gdy masz problem z wydawaniem pieniędzy i nie potrafisz tego kontrolować.
Krok 5. Oszacuj rozchody
No i to będzie kolejny krok milowy, jeszcze gorszy od kroku 3., który to już był tak trudny, że nawet ja poszłam się przejść podczas pisania o nim, bo musiałam przewietrzyć trochę głowę (poszłam zobaczyć, dlaczego pralka tak hałasuje, ale przynajmniej odpoczęłam chwilę od literek).
Dobrze, weź głęboki wdech i szybko się z tym uporajmy.
Będzie to trudne zadanie, jeśli nigdy nie myślałaś, ile tak naprawdę wydajesz. Ale wszystko jest do zrobienia i w kolejnym miesiącu będziesz miała już jakiś pogląd - otóż zobaczysz, ile tak naprawdę wydałaś na wszystko i na ten postawie łatwiej będzie ci określić budżet na kolejny miesiąc. Warto jednak określić go już teraz, by przekonać się, czy dobrze wiesz, na co wydajesz pieniądze... i ile ich tak naprawdę wydajesz. Pierwszy raz był dla mnie zaskoczeniem i gwarantuje, że tobie także da ciekawe doznania.
Na początek najłatwiejsze, czyli opłaty. Tutaj możesz sobie zapisać, co musisz opłacić. Część z tych kwot jest stała (np. wynajem mieszkania, rata kredytu, Netflix, abonament, ubezpieczenie i inne takie). Opłaty, które zmieniają się w zależności od miesiąca, oszacuj na podstawie poprzednich miesięcy. Pamiętaj, by rozchody zawsze obstawiać WIĘSZE, bo wtedy mamy większą pewność, że pieniędzy wystarczy, a w razie czego może i zostanie (jeśli wydatek okaże się mniejszy).
Reszta kategorii to już hardcore i wymaga większego przemyślenia. Pokażę ci to na przykładzie jednej lub dwóch kategorii, a ty zastosuj tę metodę do każdej z nich (czyli tych, które masz wypisane oczywiście!).
Ubrania
Myślimy sobie, co tak naprawdę musimy kupić. Potrzebujesz nowej kurtki? A może spodni? Butów? Zapisz sobie na liście to, co będziesz chciała/musiała kupić. Nie szalej! To nie jest lista życzeń. Zapisz obok kwoty, jakie możesz wydać. Np. buty za 200 zł, rajstopy za 10 zł itd. Podsumuj i to jest twój przewidziany budżet dla tej kategorii. Tak samo zrób z domem i resztą.
Jedzenie
To troszkę trudniejsze, bo jest to dość obszerna kategoria i każdego miesiąca mamy w niej sporo wydatków. Możesz zacząć od przemyślenia, czy jesz poza domem - np. obiad w pracy (wtedy policz, ile mniej więcej na niego wydajesz), jak często zamawiasz np. pizzę (policz jej koszty). Oprócz tego - i tu wróżenie z fusów (albo możesz zajrzeć na swoje konto i zobaczyć poprzednie wydatki) ustal ile wydajesz na jedzenie do domu. Jeśli robisz zakupy raz w tygodniu i płacisz kartą, łatwo będzie ci to znaleźć na swoim koncie. Gorzej, jeśli płacisz gotówką, albo jeśli robisz zakupy naprawdę wiele razy w tygodniu. Ustal tak mniej więcej, ile wydajesz. Dla przykładu powiem ci, że u nas na dwie dorosłe osoby i jednego Małego Człowieka, który sprawia, że jem dwa razy więcej niż wcześniej, wydajemy około 1000 zł, przy czym nie oszczędzamy na jedzeniu i to nasza główna zasada (w takim sensie, że kupujemy jedzenie dobrej jakoś np. parówki 100% mięsa, albo orzechy, dobre ryby itd.).
Za pierwszym razem może ci być trudno oszacować (wiesz, ja pierwszy raz obstawiałam 500 zł miesięcznie, a potem zderzyłam się z rzeczywistością), a w każdym kolejnym miesiącu będzie już o wiele łatwiej.
Gdy już oszacujesz swoje rozchody, podsumuj je. Sprawdź, czy w jakikolwiek sposób pokrywa się to z przychodami - to znaczy: czy wystarczy ci pieniędzy na wszystkie wydatki. Na razie jeszcze się nie martw, bo to pierwszy raz i wszystko zweryfikujesz w następnych miesiącach.
Krok 6. Weryfikacja
W następnych miesiącach będziesz weryfikować te kwoty i dojdziesz do wprawy. Jak już mówiłam, pierwszy raz obstawiłam 500 zł na jedzenie na miesiąc, a wydajemy dwa razy więcej! Także nie martw się.
Gdy już będziesz prowadzić budżet kilka miesięcy, będzie ci łatwiej. Jeśli wtedy zobaczysz, że masz więcej wydatków niż przychodów - będziesz mogła nimi manipulować. Będziesz wiedziała, gdzie jesteś w stanie zaoszczędzić, z czego zrezygnować, albo w jaki sposób podnieść przychody. Ale to nie jest temat na dzisiejszy wpis.
Krok 7. Ustal sobie granice wydatków
O ile będzie to trudne na początku w każdej kategorii, tak są takie, w których możesz to zrobić już za pierwszym razem. Należą do nich np. kosmetyki, ubrania, rozrywka, rozwój... wszystkie te kategorie, które nie są ci niezbędne do życia. Możesz postanowić sobie, że w tym miesiącu wydasz 100 zł na ubrania i nie więcej, i się tego trzymać. Z jedzeniem będzie to trudne, bo przecież nie będziesz tydzień głodować, prawda? Trochę to uproszczam na potrzeby początków z prowadzeniem budżetu. Potem okaże się, że możesz ustalać granice wszędzie.
Przy okazji od razu zweryfikuj sobie przewidziane rozchody z granicami wydatków. Możesz od razu obniżyć sobie przewidziane przychody (np. przewidziałaś 500 zł na ubrania, ale chcesz walczyć a wydawaniem pieniędzy i planujesz wydać maksymalnie 300 zł. I tak też zmień kwotę w przewidzianych wydatkach).
Krok 8. Zapisuj wydatki
I teraz zadanie, które będzie ci towarzyszyło do końca twoich dni... a już na pewno do końca miesiąca za pierwszym razem, a potem tak długo, jak długo będziesz prowadzić budżet!
Zbieraj paragony i zapisuj, ile wydajesz. Żeby mnie to nie denerwowało, mam roboczą kartkę i tam po prostu dopisuję aktualne wydatki. Wracam z zakupów i piszę sobie: jedzenie 176 zł, dom 13 zł, ubrania 25 zł. Potem dopisuję kolejne i kolejne, a na koniec miesiąca sumuję je i wpisuję do budżetu.
Możesz też zbierać paragony przez cały miesiąc, ale będzie to potem bardziej uciążliwe. Lepiej zapisać od razu i mieć z głowy.
Pamiętaj o zapisywaniu wszystkich wydatków: płatność gotówką, kartą, blikiem, każde 2 zł za kawę, a także opłaty, które pobierają się automatycznie (np. Netflix).
Krok 9. Podsumowanie
Ostatniego dnia miesiąca siadasz z tą swoją roboczą kartką oraz budżetem i liczysz. Ile wydałaś w jakiej kategorii? Zapisujesz. Sumujesz wszystko razem i chwytasz się za głowę, bo nie zdawałaś sobie sprawy z tego, że wydajesz tyle pieniędzy. Z duszą na ramieniu zerkasz na przychody i masz nadzieję, że okażą się wyższe. Liczysz przychody, sumujesz i sprawdzasz.
Krok 10. Analiza
Analizujesz, czy wydałaś więcej niż miałaś w planach, jeśli tak, to w jakich kategoriach, dlaczego, czy da się tego uniknąć, czy też nie, jak to zrobić... Jeśli wydałaś mniej - cieszysz się.
Ogólnie to krok, w którym sobie zadajesz pytania, na co wydałaś, ile, dlaczego, czy dało się tego uniknąć, czy nie dało, które wydatki są stałe, co to oznacza... wszystkie pytania, które tylko przyjdą ci do głowy.
A potem ustalasz budżet na następny miesiąc, mądrzejsza o pierwsze doświadczenia.
Uf! Mam nadzieję, że przebrnęłaś przez te wszystkie kroki i teraz już patrzysz na swój budżet. Daj znać w komentarzu, czy pomogłam oraz - czy chciałabyś przeczytać takiego szczegółowego e-booka o budżecie, oszczędzaniu i planowaniu wydatków.
Trzymaj się ciepło i do zobaczenia!
Jeśli nie masz mnie dość, zajrzyj też na mojego instagrama!
Twój wpis kosztował Ciebie dużo pracy. Wszystkie informacje dobrze przemyślane i konkretne. Ja staram się mądrze gospodarować swoim funduszem, a jako że jestem emerytką nie są to zawrotne sumy. Zawsze się łapię na tym ,że jak uda mi się coś zaoszczędzić to zaraz pojawi się jakiś niespodziewany wydatek. Pozdrawiam cieplutko ☀️
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa :) gdy zaczynałam prowadzić budżet, też nie był duży, bo miałam tylko to, co z korepetycji :) niespodziewane wydatki są frustrujące...
UsuńProwadzę sobie budżet od 2012 r. kiedy pojechałam na Erasmusa, liczyłam każdy paragon itd. aby wiedzieć, aby wyniósł mnie wyjazd ;) Super sprawa, jestem z natury oszczędna, więc z własnej kieszeni dołożyłam niewiele, a żyłam raczej na wysokim poziomie. Od tego momentu każdego roku starałam się wszystko zapisywać i podsumowywać lata (o zgrozo widać, jak wszystko idzie w górę, a szczególnie rachunki. Niestety pensja cały czas taka sama). Po ślubie, mamy z mężem wspólne konto i tabelkę w exelu podzieloną na kategorie. Wpisujemy do niej wydatki i wybieramy odpowiednią kategorię i tyle. Widzimy ile wydaliśmy i na co w ciągu miesiąca czy roku. Dla nas to bardzo wygodne i dzięki temu można mieć ciągle na oku nasze przychody czy wydatki.
OdpowiedzUsuńWłaśnie! Trafna uwaga - da się żyć na poziomie, ale nie wydawać dużo. Też niestety widzę, jak ceny idą w górę :( Nie lubię excela, więc robię to na papierze, ale ten sposób też jest praktyczny :)
UsuńDobry sposób :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńBardzo przydatny wpis, ja jakiś czas temu prowadziłam dziennik wydatków i chyba do tego wrócę :)
OdpowiedzUsuńWróć koniecznie, bo to bardzo przydatne :)
UsuńSzacun za kawał dobrej roboty. Nie jest łatwo rozsądnie dysponować budżetem, mimo wprowadzenia oszczędności :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! :)
Usuńświetny wpis! mój budżet leży i kwiczy... czas się za niego zabrać. :) mam nadzieję, że dzięki Twoim wskazówkom uda mi się nad nim zapanować! :)
OdpowiedzUsuńZabierz się i daj znać, jak ci poszło :)
UsuńBardzo przydatny wpis. Dzięki!
OdpowiedzUsuńProszę bardzo, korzystaj! :)
UsuńCiekawy i wartościowy wpis ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Dziękuję :)
UsuńDobry sposób :-)
OdpowiedzUsuńUważam się za oszczędną osobę i potrafię odkładać pieniądze, a od 2-3 lat prowadzimy z chłopakiem swój budżet. Jest to bardzo przydatne, bo od razu widać, na co idzie najwięcej pieniędzy i jakie wydatki można np. zredukować w kolejnych miesiącach. Sama myślałam, by kiedyś bardziej zająć się tym tematem, ale są to jak na razie odległe plany. Sądzę, że i tak chętnie przeczytałabym e-booka :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że prowadzenie budżetu ci się sprawdza :)
UsuńNigdy nie prowadziłam domowego budżetu, bo nie było takiej potrzeby.Mam inny system. Gówną zasadą, jest to by co miesiąc odłożyć zawsze 10% pensji, na tzw. czarną godzinę. Kolejna sumę odkładam na "nieplanowane wydatki" jak na przykład zepsuje się odkurzacz czy inny sprzęt (dzięki temu nigdy nie musiałam kupować nic na raty). Odkładam również kasę np. na wyjazd wakacyjny, czy np na aparat fotograficzny, lepszy telefon. a to co zostaje wydaje po prostu na szeroko rozumiane życie (opłaty, kredyt, jedzenie, kosmetyki, ubrania). Ten system sprawdza się u mnie od prawie 10 lat.
OdpowiedzUsuńTeż bardzo fajny pomysł - w sumie obie te metody można także połączyć razem. Skoro od tylu lat ci się zmienia, to nie ma sensu próbować czegoś nowego :)
Usuń