Rok bez zakupów
W moim pierwszym miesiącu bez zakupów, który to był miesiącem eksperymentalnym, zakupiłam oczywiście kilka rzeczy. Oprócz jedzenia, paliwa do samochodu, biletów na pociąg i autobus, leków... bo te się nie liczą. To są rzeczy, które są niezbędne i nie da się tego obejść. Nie, nie mogłabym wszędzie chodzić na nogach - do lekarza mam 30 kilometrów. Są takie rzeczy, których obejść się nie da. Jednak w innych kategoriach można już wiele zdziałać.
Rok bez zakupów - pierwszy miesiąc bez zakupów
Marzec był moim pierwszym miesiącem bez zakupów i pisałam o tym tutaj > MIESIĄC BEZ ZAKUPÓW - CO TO JEST? PODEJMUJĘ WYZWANIE
W wyzwaniu uwzględniłam pewne zasady oraz wyjątki, które będą mogły wystąpić. Nie da się nie kupować niczego, akurat w moim przypadku. Na mojej liście, co mogę kupić w miesiącu bez kupowania znalazły się:
- rzeczy dla dziecka (wyprawkę stworzyć trzeba),
- kosmetyki: odżywka do włosów, gąbka konjac,
- ubrania: koszula nocna ciążowa, stanik do karmienia,
- rzeczy zero waste w zastępstwie za to, co się skończy.
Tak wyglądała cała moja lista pozwoleń. Jak ją zrealizowałam?
Zakupy w miesiącu bez zakupów
Kupiłam z listy:
- rzeczy dla dziecka (używane) - pieluszki, ręczniki, kocyk + przewijak gratis, zestaw 6 par body,
- kosmetyki: odżywka do włosów,
- zero waste: myjka do naczyń oraz płyn do naczyń w kostce (pisałam o nich tutaj > PŁYN DO NACZYŃ W KOSTCE I MYJKA DO NACZYŃ | ZERO WASTE; ręczniki bambusowe wielorazowe (zamiast papierowych), ekologiczny płyn do mycia naczyń.
Z mojej skromnej listy to by było na tyle. Odżywkę do włosów miałam w planach kupić na początku miesiąca, bo poprzednia mi się kończyła. Jak się okazało - kupiłam ją dopiero pod koniec marca, a użyłam pierwszy raz dopiero wczoraj. Muszę troszkę bardziej przeanalizować, na jak długo wystarczają mi kosmetyki (tym bardziej, że do włosów używam ciągle tego samego).
Rzeczy zero waste chyba nie muszę tłumaczyć. Coś się kończy, trzeba kupić następne. Przez to, że płyn do naczyń w kostce w ogóle się nie sprawdził, zakupiłam nowy płyn, tradycyjny z dobrym składem, przyjazny naturze i naszym dłoniom. A kostkę zużyję po prostu do mycia rąk.
No i rzeczy dla dziecka. Większość wyprawki już mamy, więc w ogóle się nie stresuję, ale kupuję właśnie na promocji, albo od kogoś - używane. Na pewno będzie na ten temat osobny wpis.
Co jeszcze kupiłam?
- kurs online,
- dwie książki.
Kurs online dotyczący blogowania kupiłam trochę impulsywnie, ale promocja była naprawdę ogromna (z tego co pamiętam, z ponad 100 zł na 37 zł), a w tym temacie chętnie się dokształcę.
Dwie książki kupiłam, które były na mojej liście do kupienia. Książkę o nauce języków oraz o organizowaniu czasu przy dzieciach kupiłam przez to, że był całkiem fajny rabat na tę pierwszą, a gdybym poczekała do kwietnia (kiedy dałabym sobie pozwolenie na nie) zapłaciłabym więcej. Mija się to z celem, dlatego kupiłam je od razu. Nie żałuję. Jedną już przeczytałam i jest genialna, druga jeszcze czeka w kolejce.
Ogólnie jestem bardzo zadowolona z tego miesiąca, bo nie ulegałam promocjom (za wyjątkiem książek, które i tak chciałam kupić) oraz nie kupowałam rzeczy zbędnych. Dostałam też w prezencie wybraną przez siebie roślinę, ale to się nie liczy jako mój zakup :)
Rok bez zakupów - wyzwanie
Czy podejmę się całego roku bez zakupów? Bardzo chętnie. Przez ten miesiąc wiele się nauczyłam o kupowaniu, a raczej o tym, że wcale tego nie potrzebuję. Wystarcza mi to niezbędne minimum, które zapisuję sobie na przemyślanej liście.
Bo wiesz... tu nie chodzi o niekupowanie w ogóle. Tak się nie da. Gdy strzeliła mi sznurówka w bucie - muszę ją wymienić. Nie da się ich zawiązać bez tego. Chodzi o kupowanie z głową. Nie potrzebuję pięciu żeli pod prysznic, trzech rozświetlaczy i dziesiątej pary butów. Bez tego da się żyć. Zamiast tego wolę odłożyć te pieniądze na przeżycia (wyjazdy, kursy, teatr, do którego mam zamiar w końcu dotrzeć).
O zarabianiu średniej krajowej mogę na razie marzyć, ale mimo to wystarcza mi pieniędzy na prywatnych lekarzy i badania (nie raz jest to 1000 zł w miesiącu), studia, jedzenie dobrej jakości, opłaty, wszelkie dodatkowe rachunki (telefon, Netflix, Legimi itd.) oraz przyjemności i jeszcze na koncie zostaje. Myślę, że to dzięki niekupowaniu rzeczy zbędnych. Mogłabym iść i wykupić pół drogerii... ale po co?
Dojrzałam już do tego, by mieć tyle, ile potrzebuję. By nie kupować na zapas, w nadmiarze i tylko dlatego, że jest taniej. Co z tego? Taniej będzie, jeśli nie kupię tego, czego po prostu nie potrzebuję.
Rok bez zakupów - drugi miesiąc bez zakupów
Kwiecień to mój drugi miesiąc bez zakupów. Na razie idzie mi super, bo od 2 kwietnia jestem na kwarantannie. Czekam sobie na wynik, który na 99% będzie negatywny, ale musiałam zrobić wymaz ze względu na to, że jestem w ciąży i dla bezpieczeństwa lepiej to sprawdzić. Nic mi nie jest, naprawdę.
W kwietniu także stworzyłam sobie listę rzeczy, które mogę kupić:
- kosmetyki: gąbka konjac (nadal nie kupiłam), olejek dla ciężarnych (kończy się ten, który mam, a bez niego ani rusz, bo skóra mnie niesamowicie swędzi, jak jej nie potraktuję olejkiem),
- ubrania: koszula nocna i stanik (nadal. Zamierzam je kupić już czwarty miesiąc),
- rzeczy dla dziecka (na pewno będzie to fotelik, zobaczymy czy coś jeszcze),
- eko/zero waste zamienniki, gdy coś się skończy.
Lista znów króciutka. Zastanawiam się, czy pozwolić sobie na jakieś książki, ale chyba nie mam na razie takiej potrzeby. Nie ma nic takiego, co chciałabym przeczytać, a jest dostępne tylko po kupieniu. Masę książek mam na Legimi i to mi wystarcza.
Miałam kupić fiszki, bo moje się skończyły, ale znalazłam stare kartki techniczne, z których da się takowe zrobić, więc na razie wstrzymuję się z tym zakupem.
I jeden raz już udało mi się kupić coś, czego nie było na mojej liście. Zakupiłam sukienkę, używaną, która jest dość luźna i mieści spokojnie ciążowy brzuszek, a jest już spory i naprawdę zaraz nie będę miała w co się ubrać. Po ciąży sukienka także będzie fajna, bo ma przyjemny materiał (nie wiem jaki niestety) i wygodny krój.
Rok bez zakupów - moje przemyślenia
Ostatnim przemyśleniem na temat roku bez zakupów są rzeczy, które już posiadam. Jak już wspomniałam przy fiszkach, czasem okazuje się, że mamy coś, co równie dobrze się spisze w danej roli i nie musimy kupować nowego.
Ale też okazuje się, że mamy sporo rzeczy, które nam są zbędne i można się ich pozbyć. Udało mi się sprzedać parę sztuk ubrań i oddać parę rzeczy, które leżały bez sensu w domu i tylko zagracały przestrzeń.
Co sądzisz o roku bez zakupów? Podjęłabyś się wyzwania? Daj znać!
Trzymaj się ciepło i do zobaczenia!
Brawo!
OdpowiedzUsuń:)
UsuńMega ciekawe wyzwanie. Powodzenia i trzymam za ciebie kciuki
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńA wiesz, że ka również postanowiłam sobie "miesiąc bez zakupów"? A nawet i więcej jeśli będzie to możliwe. Zdałam sobie sprawę z tego, że często wydaję niepotrzebnie pieniądze i bez bardzo wielu rzeczy jestem w stanie się obejść. Póki co w marcu mi się udało i oby w kwietniu było podobnie.
OdpowiedzUsuńSuper! Cieszę się, że też podjęłaś się tego wyzwania :) powodzenia!
UsuńBardzo fajne wyzwanie, chociaż niektóre rzeczy są niezbędne :)
OdpowiedzUsuńTak, jak jest napisane w tekście - są rzeczy niezbędne, nawet je wymieniłam. :)
Usuń
OdpowiedzUsuńTo nie jest pierwszy blog, na którym czytam o wyzwaniu nie kupowaniu niczego przez rok. W Twoim wykonaniu znalazłam pewnego rodzaju motywację, ponieważ (o czym kompletnie nie pomyślałam, a to przecież takie oczywiste!!!) rozłożyłaś sobie to na miesiąc. To nie brzmi tak ciężko jak rok. To tylko miesiąc... a jeśli raz się udało, to czemu nie kolejny? I kolejny? I kolejny? :) Także myślę, że kiedyś sama spróbuję zrobić sobie taki miesiąc bez kupowania zbędnych rzeczy :)
Rok wydaje się przerażający, ale miesiąc po miesiącu jest o wiele łatwiej i można też przemyśleć na spokojnie, czy aby na pewno czegoś nam nie trzeba :)
UsuńWyzwanie super, ale czy ja bym dała radę? Nie jestem pewna :D
OdpowiedzUsuńWyzwania nie mogą być zawsze łatwe :)
UsuńPodziwiam Cię, że tak długo potrafisz utrzymać swój blog przy życiu :D U mnie niestety wszystko przygasło, ale po obserwatorach widać, że nie zwalniasz tempa.
OdpowiedzUsuńCo do wyzwania to chyba sam miałbym z tym problem, a lekko mówiąc nie należę do zakupoholików :
Jeżeli interesuje cię rozwój osobisty to zapraszam na mojego bloga
Nic wielkiego, tylko regularność.
UsuńTakie wyzwanie to nie dla mnie ;-)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńWyszło Ci to idealnie, a inwestowanie w swój rozwój to moim zdaniem zawsze dobry pomysł, nawet jeśli było to pod wpływem impulsu. Wybrałaś w końcu coś co faktycznie Cię dotyczy, a nie "kurs z kosmosu", który faktycznie do niczego by się nie przydał.
OdpowiedzUsuńJa nie mam takiego postanowienia, ale i bez niego od początku roku nie kupiłam nic niepotrzebnego. W zasadzie ograniczam się do niezbędnego minimum, kupując tylko to co pojawi się na liście, bo się skończyło czy zepsuło. No i w sumie to jestem z siebie dumna, że tak mi się udaje :)
Super! Fajnie, że u ciebie jest to naturalne :) ja się przyłapałam na kupowaniu zbyt dużo i dlatego też podjęłam wyzwanie :)
UsuńBardzo madre podejscie :) Popieram :)
OdpowiedzUsuń:)
Usuń"Na razie idzie mi super, bo od 2 kwietnia jestem na kwarantannie." - przepraszam, ale aż się zaśmiałam ;) Można by rzec, że dostałaś niezłe fory na początku miesiąca ;) A tak już całkiem serio - dużo zdrówka dla Was życzę!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że to zdanie sprawiło, że się zaśmiałaś - taki był zamysł :) okazało się, ze wszyscy zdrowi, ale dziękuję:)
Usuń