Rok bez zakupów - co to?
Rok bez zakupów to wyzwanie, które podjęłam, by ograniczyć konsumpcjonizm. Pisałam o nich w tych wpisach:
więc nie będę się powtarzać. Jeśli chcesz się dowiedzieć, na czym polega wyzwanie rok bez zakupów, przeczytaj poprzednie wpisy z tej serii.
Mój rok bez zakupów
Mój rok bez zakupów to nie jest rok bez kupowania niczego. O tym muszę przypomnieć, bo część z was pozostawia takie komentarze, przez które odnoszę wrażenie, że zbyt niewyraźnie o tym wspominam. Rok bez zakupów polega na niekupowaniu zbędnych rzeczy i zbyt dużej ich ilości, a nie na niekupowaniu w ogóle. Jedzenie, leki, paliwo do samochodu trzeba kupować. Także inne niezbędne rzeczy, zależnie od twojej własnej sytuacji życiowej.
Dlatego w moim roku bez zakupów mam pewne wyjątki, których świadomie się podjęłam, by nie popadać w skrajności oraz żyć komfortowo. Owszem, może i części tych rzeczy mogłabym nie kupić, ale mimo wszystko są potrzebne. Wyprawka dla Małego Człowieka (przeczytaj > WYPRAWKA DLA NOWORODKA - LISTA POTRZEBNYCH RZECZY), rzeczy dla mnie do szpitala na czas porodu i pobytu, rzeczy które się kończą (kosmetyki, środki do sprzątania itd.).
Kwiecień bez zakupów
W kwietniu na moją listę wyjątków (czyli rzeczy, które mogę kupić) trafiły:
- gąbka konjac
- olejek na rozstępy
- koszula nocna (do szpitala i do karmienia)
- stanik (do karmienia)
- rzeczy dla dziecka
- uzupełnianie brakujących rzeczy (chemia itd.)
Wyjątków nie było dużo. Kosmetyczne robiłam zgodnie ze stanem posiadanym, bo większość denek jestem w stanie przewidzieć. Jeśli mam pół żelu do twarzy, to jest małe prawdopodobieństwo, że za tydzień się skończy. Wyzbyłam się już pragnienia posiadania zapasów kosmetyków. Zdarza się teraz, że kupuję coś dopiero wtedy, gdy poprzednie się skończyło. Nie gdy się kończy, a gdy już faktycznie zdenkowałam opakowanie i nie mam nic. A czasem się okazuje, że jestem w stanie przeżyć bez tego i nie kupuję jednak nowego opakowania.
Kwiecień bez zakupów - co kupiłam?
Jeśli chodzi o moje zakupy... przekroczyłam troszkę mój plan, ale myślę, że nadal mieszczę się w granicy braku nadmiernego konsumpcjonizmu. Wszelkie zakupy były przemyślane, potrzebne lub - w przypadku jednej rzeczy - po prostu sprawiające przyjemność. Już ci opowiadam, co kupiłam i ile wydałam.
- Sukienka - miałam nie kupować ubrań, ale tak się składa, że brzuch rośnie trochę szybciej, niż to sobie wyobrażałam. Z tego też powodu mam coraz mniej ubrań, w które się mieszczę (tak po prawdzie, została mi chyba 1/3 pierwotnej ilości). Kupiłam sukienkę, która powinna sprawdzić się już do końca ciąży, ale także po niej. Zapłaciłam za nią całe 23 zł - kupiona w second-handzie. Mam ją na sobie na poniższym zdjęciu:
- Koszula nocna i staniki do karmienia - punkt zrealizowany, potrzebny, a wręcz konieczny. Nie mogę iść do szpitala w koszulce, w której spałam do tej pory, prawda? Po za tym teraz wygodniej mi się śpi, gdy mam trochę luzu w koszuli. No i staniki były koniecznością, ponieważ moje piersi miewają wycieki, które brudziły mi bluzki i sukienki (bo nie miałam ŻADNEGO stanika). Na pewno wszystko pokażę we wpisie poświęconemu wyprawce dla mamy. Zapłaciłam za wszystko 130 zł.
- Olejek na rozstępy - nie używam go stricte na rozstępy, choć na razie nie pojawiły się żadne, oprócz większej ilości na pośladkach i udach, ale tam już były wcześniej. Olejkiem smaruję brzuch i piersi, bo rozciągająca się skóra niesamowicie swędzi. Olejek pomaga! Kosztował mnie 19 zł. O nim także opowiem więcej we wpisie wyprawkowym dla mamy.
- Gąbka konjac i myjka do ciała - gąbeczkę kupiłam zgodnie z listą, ale nie jestem zachwycona. Być może to ta konkretna jest kiepska, albo po prostu to nie dla mnie. Nie wiem, nie zamierzam na razie kupować żadnej innej. Myjkę do ciała musiałam kupić po problemach zdrowotnych, gdy to zostałam zmuszona do wyrzucenia poprzedniej. Ta jest idealna, zachwyca mnie tak, że mam ochotę myć się kilka razy dziennie. Pojawi się we wpisie o łazience zero-waste. Nie pamiętam, ile za nie zapłaciłam i nie wiem dlaczego tego nie zapisałam. Sprawdzę ceny do wpisu o zero-waste!
- Rajstopy ciążowe - wiosna nie chciała przyjść, a ja mieszczę się w coraz mniejszą liczbę ubrań. Kupiłam rajstopy, które są wygodne w ciąży i do których mogę nosić sukienki, a to praktycznie jedyne wygodne teraz ubrania. Zapłaciłam za nie ok. 12 zł. Noszę kilka razy w tygodniu i nadal nic im się nie stało (a to zwykłe, cienkie rajstopy).
- Maseczka w płachcie - to była moja jedyna rzecz kupiona czysto dla przyjemności. Zrobiłam sobie jeden taki wieczór totalnie self-care i wtedy jej użyłam. Nie żałuję. Nie jest to zbyt ekologiczne, ale maseczki w płachcie kupuję raz na 2-3 miesiące i wydaje mi się, że nie jest to zatrważająca liczba. Zapłaciłam za nią 10 zł.
- Fiszki - to był nieplanowany, ale konieczny zakup. Ostatnie fiszki wycinałam sama ze starych kartek, ale te się skończyły, a ja musiałam tak czy tak coś zakupić i padło na gotowe fiszki. Na studiach wykorzystałam już od tego czasu pół pudełka (czyli jakieś 500 fiszek) w niecały miesiąc. Wycinanie takiej ilości jest bardzo czasochłonne. Zapłaciłam 70 zł za dwa pudełka po 1000 sztuk.
- Półka pod prysznic - zakup również nieplanowany... konkretnie w tym miesiącu. Za półką pod prysznic rozglądaliśmy się prawie dwa lata. Miałam taką w poprzednim mieszaniu (zawiesza się ją na kabinę i można na niej ustawić kosmetyki) i była bardzo wygodna. Tutaj ustawialiśmy wszystko w brodziku, ale przez to szybciej się brudził. Potem wyciągaliśmy wszystko po każdym myciu i ustawialiśmy na półce na ręczniku, ale to też średnio wygodne. Gdy trafiliśmy w Lidlu na półkę, od razu wzięliśmy. Wygoda nie do opisania, szczególnie gdy teraz z brzuchem ciężko mi się schyla, a i w łazience, gdzie jest gorąco i wilgotno, kończy się to czasem zawrotami głowy. Kosztowała nas 30 zł.
- Laktator - zakupiłam, bo trafiła się okazja praktycznie za bezcen (przy cenach nowych laktatorów). Będzie mi potrzebny, bo od października będę kontynuować studia i Mały Człowiek będzie zostawać z tatą, a moje piersi bez laktatora wybuchną (przynajmniej tak to sobie wyobrażam). Kosztował mnie 90 zł (napiszę o nim więcej we wpisie o wyprawce dla mamy).
- Fotelik do samochodu dla Małego Człowieka - cóż to była za okazja! Zaoszczędziliśmy na nim 100 zł! Przez głupotę weszłam na stronę Smyka i akurat był na promocji. Ten, który chcieliśmy, w takim kolorze, w jakim chcieliśmy. Pokażę na pewno we wpisie wyprawkowym, gdzie pokażę, co kupiliśmy dla Małego Człowieka tak ogólnie. Kosztował na promocji 450 zł.
- Papier toaletowy, chusteczki, płyn do naczyń... i tak dalej. Wszystko albo ekologiczne, albo z recyklingu. Chusteczki w kartoniku z recyklingu (i kartonik, i chusteczki są z recyklingu) z Rossmanna są super. Nie są szorstkie (jak zwykłe z Biedronki), jest ich więcej niż normalnie, a do tego są tańsze.
Miesiąc bez zakupów - podsumowanie
Myślę, że w drugim miesiącu bez zakupów nie poszło mi wcale tak źle. Oprócz rzeczy niezbędnych (z listy wyjątków) zakupiłam rzeczy bardzo przydatne (rajstopy, sukienkę, myjkę do ciała, fiszki) oraz rzeczy, które planowaliśmy kupić kiedyś, a wyszło tak, że kupiliśmy teraz.
Patrząc na to, ile ludzie kupują na co dzień, jestem przekonana, że naprawdę niewiele kupiłam i może to nie był idealny miesiąc bez zakupów, ale jestem i tak z siebie dumna, bo znacznie ograniczyłam kupowanie. Trzy razy myślę, nim wydam pieniądze. Mogę kupować rzeczy lepszej jakości, bo nie kupuję ich dużo. I ogólnie nauczyłam się też czerpać przyjemność z innych aktywności, niż zakupy (których de facto nie lubię).
Ostatnie zakupy - majowe - wykończyły mnie tak bardzo, że musiałam odpoczywać przez całe popołudnie. Dla porównania - po 12 godzinach zajęć na studiach tryskałam energią. Zakupy nie są dla mnie przyjemnością. Możesz to też zauważyć po tym, że staniki postanowiłam kupić w... styczniu. Koniec końców kupiłam je po trzech miesiącach od pierwotnego planu!
Czy rok bez zakupów ma wpływ na oszczędności?
Z jednej strony rok bez zakupów ma duży wpływ na oszczędzanie, bo ograniczamy zbędne wydatki, kupujemy mniej, rzadziej dajemy się zwieść impulsom. Z drugiej strony u mnie w kwietniu konkretnie budżet tak czy tak został przekroczony, bo i tak się zdarza. Po to mam oszczędności, by w razie potrzeby z nich skorzystać. I tak się składa, że kwiecień pod względem wydatków był ciężki. Gdyby nie to, że prowadzę budżet od paru lat (przeczytaj > STWÓRZ DOMOWY BUDŻET W 10 KROKACH) i wiem, jak ważne są w życiu pieniądze, szczególnie te zaoszczędzone - miałabym duży problem.
Czysto poglądowo, na lekarzy, leczenie i leki wydaliśmy w kwietniu 828 zł. To duża kwota i większość ludzi nie ma tyle na wszelki wypadek. Na zdrowiu nie oszczędzamy, do ginekologa i laboratorium chodzę prywatnie, bo na NFZ nie mogę liczyć... więc liczę się z tak dużymi wydatkami na tę kategorię.
Do tego wpadł mechanik, ubezpieczenie auta, duży wydatek jakim był fotelik dla dziecka (mimo tego, że na promocji, 450 zł to i tak dużo!) oraz moje studia, które do najtańszych nie należą. Pomińmy tak prozaiczne wydatki, jak jedzenie, środki higieny itd.
Nie piszę tego, by się żalić ani chwalić (!), że stać mnie na to wszystko. Stać mnie, bo od lat skrupulatnie odkładam pieniądze, dorabiałam sobie często także do wypłaty (teraz nie, bo na chorobowym nie mogę, ale wcześniej tak), brałam nadgodziny, gdy było tego trzeba.
Piszę o tym, by pokazać, że samo ograniczenie fizycznych wydatków (na ubrania, kosmetyki itd.) może pomóc naszemu budżetowi, ale nie zawsze go uratuje. Dlatego warto mieć zawsze jakieś oszczędności. Osobiście czuję się spokojna, mając na koncie tyle, by w razie utraty pracy spokojnie przeżyć kilka miesięcy. Byłabym kłębkiem nerwów, gdybym miała mniej.
Odkąd skończyłam 16 lat pracowałam dodatkowo, by zarobić na jakieś swoje potrzeby. Zarobiłam sama na pierwszy samochód, na wszystko, czego potrzebowałam. Jednak bez oszczędzania by się to nie udało. I bez ograniczenia konsumpcjonizmu także.
Oszczędzanie jest ważne
Zapamiętaj te słowa i napisz mi, co o tym wszystkim sądzisz. Czekam na twój komentarz!
A tymczasem trzymaj się ciepło i do zobaczenia następnym razem!
Ja niestety jestem zakupoholiczką. Chociaż od dwóch miesięcy nie kupowałam zbędnych rzeczy, ale już mam ochotę pójść na wielkie zakupy i zapełnić swoją szafę nowymi ubraniami. ;) Podziwam za motywację.
OdpowiedzUsuńDla mnie do tego nie trzeba motywacji :)
UsuńPiękne zdjęcia :) Niektóre zakupy są bardzo potrzebne ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńZapomniałaś dodać, że dzięki oszczędnościom możesz wspomóc mamę Buziaczki🐱Pozdrawiam.Mama 🤣
OdpowiedzUsuń:D
UsuńJa jakoś ostatnio też mało kupuję :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńU mnie z oszczędzaniem kiepsko, ale muszę się w końcu wziąć za siebie w tym temacie :P
OdpowiedzUsuńTeż znacznie ograniczyłam zakupy i dzieje się to od trzech lat. Nie znaczy to, że nie kupuję w ogóle. Tak jak u Ciebie :) Niestety wydatki związane z wizytami lekarskimi, badaniami, lekami do najmniejszych nie należą. Tu mogłabym odtworzyć nową dyskusję, ale ... nie denerwujmy się :)
OdpowiedzUsuńDokładnie, lepiej się nie denerwować :)
UsuńAle jesteś wytrwała.
OdpowiedzUsuń:)
UsuńBardzo dobrze Ci idzie. Drobne grzeszki są każdemu potrzebne, w końcu komfort psychiczny też jest nam potrzebny. Zwłaszcza,jesli trafia się dobra okazja :) Ja się nigdy nie podjęłam takiego wyzwania, ale ostatnio kupuję bardzo mało rzeczy, które teoretycznie nie są mi potrzebne. Korzystam z tego, co mam :)
OdpowiedzUsuńWiadomo, komfort psychiczny przede wszystkim :)
UsuńWytrwała z Ciebie kobietka :-)
OdpowiedzUsuńdzięki :D
UsuńJa Cię rozgrzeszam w takim stanie musisz być dla sb dobra i wyrozumiała. Dobrego życia dla maluszka :)
OdpowiedzUsuńNie potrzebuję rozgrzeszenia, ale dziękuję :)
UsuńOszczędzanie to ważna sprawa, warto mieć jakąś poduszkę finansową. A sukienki w ciąży to chyba najlepsze i najwygodniejsze rozwiązanie :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się! :)
Usuń