Mieszkanie na swoim
Mieszkam sama (czytaj: nie z rodzicami) już prawie cztery lata. Może to nie długo, ale przez ten czas sporo musiałam się nauczyć w kwestiach prowadzenia domu, gotowania oraz wszystkiego, co związane z mieszkaniem. W domu rodzinnym zawsze był porządek i sama także go lubię, ale jednak nie sprzątam obsesyjnie. Dziś opowiem ci o tym, czego nie robię w domu. Czasem oznacza to, że owe czynności wykonuje mój partner, a czasem... że nie robi tego nikt i wszyscy żyją, a my nadal nie porośliśmy brudem.
Nie tylko kobieta musi dbać o dom
Wiem, że w naszym świecie jest nagonka na kobiety. Oczekuje się od nas tego, że będziemy dbać o dom, rodzinę, pracę, siebie, karierę, figurę, wygląd, rozwój... i to wszystko na raz. Wmawia się nam, że kobieta zorganizowana to taka, która ma w domu porządek, lśniące podłogi i zawsze świeży obiad. Nie zgadzam się z tym stwierdzeniem i uważam się za kobietę zorganizowaną. Jak inaczej wyjaśnić pogodzenie pracy (dziesięć godzin dziennie), pisanie bloga, studia, dom, rodzinę, sport i wiele innych przyjemności? Bez dobrej organizacji nie dałabym rady funkcjonować. A to, że w zlewie czasem zalegają naczynia, że pranie czeka od tygodnia na wypranie... zdarza się. Nie to jest moim priorytetem!
Nie musisz mieć porządku, by być zorganizowaną
Jeśli jednego dnia uczę się, piszę tekst na bloga, tworzę newsletter, treści na instagram, czytam, piszę, rysuję... i kto wie co jeszcze - jestem zorganizowana?
A jeśli to robię z bałaganem na biurku i w nieposprzątanym mieszkaniu - nadal jestem zorganizowana?
Odpowiedź na oba te pytania brzmi tak. Organizacja a porządek to dwie zupełnie różne rzeczy i nauczmy się je w końcu rozróżniać. Jeśli dla ciebie priorytetem jest porządek i obiad - ok, super, nic mi do tego. Jeśli jednak nie - to twój wybór. I ja sama częściej wybieram relaks z książką wieczorem, aniżeli sprzątanie kuchni. Mogę to zrobić rano. Lub nie.
Nie lubię, gdy ktoś mówi, że zadaniem kobiety jest dbanie o dom. Wydaje mi się, że domowe obowiązki są... obowiązkami wszystkich, którzy w tym domu mieszkają. A tym bardziej, jeśli zarówno kobieta jak i mężczyzna pracują. Wtedy nie wyobrażam sobie wykonywania wszystkich obowiązków domowych. Przy dziecku także - przeczytałam, że jedyną rzeczą przy dziecku, której nie może robić mężczyzna jest karmienie piersią i tego zamierzam się trzymać.
Aktualnie przebywam w domu przez praktycznie cały czas (wyjątkiem są tylko sytuacje, w których jadę do lekarza czy też na zakupy), ale nie zmienia to faktu, że nie zajmuję się w tym czasie tylko domem. Poświęcam czas na naukę, której jest naprawdę sporo (przeczytaj > FILOLOGIA ANGIELSKA, CZYLI WSZYSTKO CO MUSISZ WIEDZIEĆ O STUDIACH ZAOCZNYCH) oraz na wszelkie inne moje pasje i nie zamierzam z tego rezygnować na rzecz pustego zlewu z naczyniami.
Są takie rzeczy, których w domu nie robię lub robię je według ściśle określonych schematów, które sama sobie ustaliłam (lub ustaliłam je z partnerem). Oto one:
Mycie okien
Mycie okiem to skomplikowana sytuacja. Szczerze mówiąc, ostatni raz myłam okna ponad rok temu, gdy wybuchła pandemia, a ja miałam zbyt wiele wolnego czas. Mieszkamy tu razem ponad dwa lata i okna przez ten czas były umyte dwa razy (chociaż nie jestem pewna, czy aby nie tylko raz). Nie mam kompletnie potrzeby robienia tego częściej, bo zajmuje to trochę czasu i dla mnie wiąże się z wchodzeniem na drabinę. No cóż, po prostu nie chce mi się tego robić. Rok temu myliśmy okna razem - w sypialni ja, w salonie mój V. To dobry układ, ale tak czy tak nie widzę sensu robienia tego częściej.
W tym roku sama okien nie umyję, bo w ciąży ostatnie o czym myślę to wchodzenie na drabinę. Okna nie są warte mojego poświęcenia. Do tego strategicznie ciężko to rozegrać, bo w weekendy, w które pogoda pozwalałaby na ich umycie, ja mam zdalne studia. A w pozostałe... od lutego zawsze jest albo zimno, albo brzydko. Więc okna sobie czekają.
Czy komuś to przeszkadza? Nam nie, a zdanie innych mnie nie interesuje.
W związku z myciem okien... pranie firan odbywa się u nas mniej więcej dwa razy w roku, a i to tylko dlatego, że V. jest alergikiem i w pewnym momencie zaczyna kichać - wtedy wiemy, że nadeszła pora prania firan.
Prasowanie firan
Nie prasujemy firan. Nigdy, wcale i w ogóle. Ściągamy je, wrzucamy do pralki. Po praniu wyjmujemy i mokre wieszamy. Pod wpływem własnego ciężaru się rozprostowują same i schną. Nie marnuję czasu na czynności, których nie trzeba robić.
Prasowanie ubrań i innych rzeczy
Nie prasuję ubrań. Wyjątkiem są tu rzeczy dla dziecka, ale i te zamierzam prasować najdłużej do ukończenia przez Małego Człowieka sześciu miesięcy (choć przypuszczam, że będzie to trwało o wiele krócej). Nie prasowałam nawet sukienki na studniówkę, bo nie było takiej potrzeby.
Przeczytaj > JAK PRAĆ, ŻEBY NIE PRASOWAĆ? | DOM
Kiedyś słyszałam, że pewna znajoma prasuje wszystko, łącznie ze skarpetkami. Wszystko fajnie, jak sprawia jej to przyjemność, to dlaczego nie. Ale po co to robić? Zamiast prasować skarpetki można chociażby obejrzeć serial, poczytać książkę, albo po prostu nic nie robić (i tę opcję preferuję).
Nie prasuję też ręczników (bo i tak na nich nie widać, że są prasowane), pościeli, ścierek... no po prostu nic. I gdyby nie to, że ostatnio prasowałam dziecięce ubranka, mogłabym przyznać, że przez ostatnie dwa lata żelazko w ręce miałam dwa razy - raz, gdy się wprowadziliśmy i trzeba było je gdzieś postawić, a drugi raz gdy musiałam je obetrzeć z kurzu.
Nie mam nawet deski do prasowania i to, co dla dziecka muszę wyprasować, prasuję na biurku. Rozkładam koc i tak wygląda moje stanowisko pracy. Jak ktoś stwierdzi, że da mi deskę w prezencie (tego się obawiam), to z tą deską wróci do siebie :)
Odkurzanie
Nie odkurzam. Z zasady, z podziału obowiązków i dlatego, że nie lubiłam naszego starego odkurzacza. Gdy już musiałam, szybko zamiatałam to, co trzeba, ale też nie zdarzało się to często i przeważnie była to kuchnia zaraz po gotowaniu, gdy coś mi się rozsypało. Odkurza mój V. i gdybyś tylko widziała reakcję pana w sklepie, który pokazywał nam dwa odkurzacze, a ja powiedziałam wtedy do V. żeby oglądał, bo przecież to on odkurza i dla mnie to może być jakikolwiek sprzęt.
Wyrzucanie śmieci
Jak wyżej, robi to mój V. Widzę, że wyrzucanie śmieci pojawia się na listach zadań codziennych, ale szczerze mówiąc cieszę się, że u nas odbywa się to mniej więcej raz w tygodniu. Nie mamy tylu śmieci, by wyrzucać je codziennie, a kosz na śmieci który mamy jest całkiem mały (jak się nie mylę, ma dziesięć litrów). Dążymy do tego, żeby musieć wyrzucać śmieci jeszcze rzadziej.
Mycie kafelków w łazience
Nie myję obsesyjnie wszystkich fug oraz kafelków. W sumie w łazience kafelki na ścianach przecierałam (nie szorowałam, a tylko przecierałam) na razie tylko raz. Nie były jakoś szczególnie brudne, a do tego mają taki kolor, że nawet jeśli byłyby brudne, to i tak tego nie widać. A przecież nie chodzimy do łazienki, żeby białą bluzką ocierać się o ściany, prawda?
Mycie podłóg
Moment, w którym nasze dziecko zacznie pełzać jest dla mnie przerażający. Będzie to oznaczało, że będzie trzeba myć podłogi. Teraz zdarza się to bardzo rzadko (rzadziej niż raz w miesiącu, a i to tylko dlatego, że zmuszam się do tego, by wyrobić nawyk potrzebny przy dziecku).
I teraz szok, ale mam gdzieś, czy na podłodze zostają smugi. Nawet na to nie patrzę. Leję do miski wodę, troszkę olejku zapachowego albo płyn do podłóg i namaczam mop. Przejeżdżam nim podłogi, skupiając się tylko na ewentualnych brudniejszych miejscach, których u nas praktycznie nie ma. Nie interesuje mnie, czy podłoga się błyszczy, czy są smugi i inne takie (chociaż jak raz zaświeciło słońce, to zauważyłam, że owszem, są). Wszyscy żyją i mają się dobrze.
Sprzątanie ogólne
Mam tu na myśli wycieranie kurzu i odkurzanie. Robimy to raz w tygodniu (z podziałem: ja wycieram kurze, V. odkurza) i więcej nie trzeba. Nie zwracam uwagi na to, czy kurz pojawia się w następne dni (a pewnie się pojawia). Póki V. nie cierpi z powodu alergii (a ma naprawdę silną alergię na kurz między innymi), nie widzę sensu sprzątać częściej.
Nie wiem, czy coś jeszcze należy do kategorii: tego w domu nie robimy, ale posiłkowałam się tutaj harmonogramami sprzątania z internetu, bo sama nie wiedziałam, że niektóre rzeczy ludzie robią każdego dnia (wynoszenie śmieci), kilka razy w tygodniu (odkurzanie, pranie). Nie wpadłabym też na pomysł, że okna powinno myć się raz w miesiącu co najmniej - a i takie harmonogramy widziałam.
Zaznaczę tylko jeszcze raz, że jeśli to lubisz i sprawia ci przyjemność wykonywanie domowych obowiązków - rób tak dalej i ja nie zamierzam cię oceniać. Każdy żyje po swojemu i ważne, by nie dać się zaszufladkować, by nie podążać za schematami, które nie dają nam radości. Nie musimy sprostać oczekiwaniom innych - to ich oczekiwania i mogą je sobie wsadzić w dupę (przepraszam za dosadność, ale taka jest prawda). Niech każdy z nas żyje po swojemu.
A czego ty nie robisz w domu? A może któraś z tych czynności sprawia ci przyjemność - napisz mi koniecznie!
Trzymaj się ciepło i do zobaczenia!
Jak ja nie znoszę odkurzania, ten "ryk" odkurzacza działa mi na nerwy :(
OdpowiedzUsuńFajnie masz :D Przy swoich kotach nie wyobrażam sobie o tym zapominać, oby tylko zdrowia nie zabrakło :D
OdpowiedzUsuńPrzy kotach jedyne co robiłam więcej, to zamiatanie żwirku 1-2 razy dziennie oraz czyszczenie kuwety :D
UsuńTeż nie robię większości z tych rzeczy, wyjątkiem jest mycie podłóg (raz w tygodniu) ;)
OdpowiedzUsuńOkien dawno nie myłam, nie lubię tego ;)
Mnie czeka mycie podłóg, jak Mały Człowiek nauczy się pełzać po podłodze :D
UsuńMam przyjaciółkę, która kocha sprzątanie i sprawia jej to przyjemność, zawsze podziwiam ją, że tak wszystko szoruje, czyści i odkurza. Ja sama podchodzę do tego na luzie - sprzątam jak jest brudno, wtedy też odkurzam, myję podłogi, ścieram kurze etc. Jeśli chodzi o prasowanie, to też nie prasuję firanek, ręczników, pościeli czy skarpetek (XD), ale jednak nie wyobrażam sobie nie uprasować ubrań do pracy czy na jakieś wyjścia. Może dlatego, że noszę dość "gniotliwe" ciuchy i po prostu wyglądałabym niechlujnie ;)
OdpowiedzUsuńJeśli ktoś lubi, to droga wolna :) wszystko zależy od tego, jakie masz ubrania. Ja w pracy mialam strój roboczy, więc mogłam tam jechać w dresie czy eleganckiej sukience - nie ważne, bo i tak musiałam się przebrać :) ale oczywiście, jeśli praca jest np. biurowa i zakładasz białe koszule, to co innego :)
UsuńJa też rzadko myję okna. Nie lubię tego robić. Fakt, że jeden deszcz dzień po umyciu praktycznie psuje sprawę dodatkowo mnie zniechęca do czegokolwiek xD
OdpowiedzUsuńJa też prasuję jak muszę. Ubrania, które mega się gniotą i wyglądają fatalnie (mam ich już coraz mniej; m. in dlatego, że trzeba je prasować, haha)
Odkurzacz polecam bardzo mocno taki samojeżdżący. Człowiek totalnie nie zdaje sobie sprawy ile syfu jest w domu dopóki nie zacznie opróżniać takiego sprzętu. Generalnie zastępuje mi on codzienne zamiatanie (przy 4 kotach trzeba to robić co dzień). No i a mam ten z funkcją mopa. Nie jest tak dokładny, prawdopodobnie nie umyje zaschniętego rozlanego soku, ale na takie ogólne przemycie sprawdza się idealnie. A większe odkurzanie i mycie robię raz w tygodniu. Ja całkiem nawet lubię odkurzać i mopować podłogę.
Ja z kolei bardzo rzadko wycieram kurze z szafek i z drzwi. Nie mam akiegoś ogromnego problemu z tym, że książki są zakurzone. Zazwyczaj wycieram raz na 2-3 tygodnie i też wszyscy żyjemy i mamy się dobrze. U nas na szczęście nikt nie ma alergii.
Właśnie! Mam znajomą, która myje okna dachowe jak tylko są brudne... a przecież takie okna są ciągle brudne! :D
UsuńJa tak samo! Po co kupować coś, co się gniecie? :D
Wiem, że przy kotach trzeba to robić częściej, bo sama miałam dwa i generowały sierść jak szalone...
Ktoś przeciera książki? Nigdy tego nie robiłam... :D
Nie przepadam za myciem okien, ale gdy robią się całe żółte od pyłu z drzew, to zaczyna mnie denerwować i wtedy je porządnie wymyję ;) Ale w tym roku jeszcze się nie zdarzyło :D Prasować muszę, bo na co dzień noszę marynarki i koszule, więc tego nie obejdę, a firanki też wieszam na mokro :P
OdpowiedzUsuńRozumiem! U nas na szczęście nie ma tych żółtych pyłków, ale za to na samochodzie od razu widzę, jak się osadzają :( No tak, przy takich ubraniach prasowanie ma sens :)
UsuńOkna raz w miesiącu?! Hahaha, no chyba że ktoś jest typową, niepracującą panią domu. Ja okien myć nie lubię i robię to góra dwa razy do roku :D A kafelki w łazience przecieram tylko na zlewem, bo się brudzą od pasty do zębów.
OdpowiedzUsuńNawet będąc niepracującą panią domu - nie chciałoby mi się :D
UsuńJa z Twojej listy jedynie nie myje okien bo są otwierane do zewnątrz i chociaż jak bym chciała to nie jestem w stanie ich umyć. W Anglia mamy od tego firmy zewnętrzne i bardzo mi się to podoba, bo za 10£mam umyte wszytskie okna :) i nie prasuje ale tego nauczyłam się dopiero przy dziecko. Wcześniej prasowałam zawsze a teraz szkoda mi czasu i nawet po miesiącu przestałam prasować dziecięce ubranka bo tego było ciągle tyle, że musiałabym chyba co 3 dni stać z żelazkiem🙈
OdpowiedzUsuńo matko, to faktycznie ciężko je umyć, ale za takie pieniądze to w sumie lepiej niech ktoś to zrobi :D
UsuńOkna myję dwa, trzy razy w roku, odkurzanie i mycie podłóg to przymus, bo mój kot gubi dużo sierści, jeśli chodzi o prasowanie, to robię to bardzo rzadko.
OdpowiedzUsuńNo tak, przy kocie trzeba ciut więcej sprzątać. :)
Usuń