I wtedy wchodzę ja, cała na biało, niczym lekka i puszysta chmurka obwieszczając całemu światu: w końcu wszystko jest dobrze! Tak długo czekałam na te słowa. Najpierw choroba, potem problemy w pierwszym trymestrze, a i drugi okazał się nie lepszy. Tymczasem, gdy nadszedł trzeci trymestr, a ja weszłam do gabinetu ginekologicznego, nawet nie liczyłam na to, że usłyszę tak pokrzepiające słowa. A jednak. Marzenia się spełniły! Czy na długo? To już kwestia sporna.
7 miesiąc ciąży
Siódmy miesiąc ciąży okazał się dla mnie niezwykle łaskawy praktycznie w całości. Nogi aż tak mnie nie bolały, dzięki czemu zdarzały się i takie noce, które praktycznie całe przesypiałam (z jedną, maksymalnie dwoma pobudkami do toalety). Brzuch jeszcze nie ciążył tak bardzo, a ja miałam jeszcze sporo siły i energii do tych wszystkich rzeczy, które zaplanowałam.
Wyprawka dla noworodka
W siódmym miesiącu także dokończyliśmy wyprawkę dla Małego Mężczyzny i brakowało nam jedynie kocyka oraz pluszaka (tego drugiego nadal nie mamy, a właśnie zaczęłam 8. miesiąc ciąży. Tym razem postanowiłam pisać ten wpis w miarę na bieżąco, by później nie przypominać sobie tego wszystkiego po porodzie).
Cieszyłam się spacerami, które już mnie męczyły. Gdy wybraliśmy się do Zamku Książąt Oleśnickich, dostałam zadyszki i nie zobaczyłam części zamku, bo odpoczywałam sobie na ławce. Pogodziłam się z tym i nie narzekałam. Ćwiczyłam też każdego poranka jogę, a kilka razy w tygodniu znajdowałam czas na całą praktykę. Moje plecy miały się fantastycznie, a ja ciążę odczuwałam jedynie przez częste wizyty w toalecie, apetyt i kopanie Małego Człowieka.
Gdy na początku 3. trymestru odwiedziłam moją ginekolożkę, nie spodziewałam się usłyszeć tego, co... usłyszałam. Po wywiadzie, który lekarka zawsze przeprowadza na początku wizyty udałam się najpierw na fotel ginekologiczny w celu zmierzenia szyjki macicy oraz zbadania wydzieliny. Otrzymałam probiotyk na lekką infekcję intymną, ale to w ciąży zdarza się często. Nie miałam powodów do zmartwień.
Później położyłam się na leżance, a lekarka zbadała mnie przez brzuch. Mały Człowiek ewidentnie jest introwertykiem i nie pokazał buzi nawet na sekundę. Zdjęć nie mam z tej wizyty żadnych. Jedyne, co było "nie tak" to przepływy, przez które dostałam zakaz spania na plecach. Ale to także normalne w ciąży, gdy płód już zbyt mocno naciska na wszystkie narządy wewnętrzne. Nie było się czym martwić. Dostałam nawet pozwolenie na współżycie, co było dla mnie zaskoczeniem.
Usiadłam jeszcze na chwilę, by załatwić formalności, czyli recepty, chorobowe oraz ostatnie pytania. Moja lekarka na koniec powiedziała: wszystko jest w porządku i możemy widzieć się raz w miesiącu. Nigdy nie cieszyłam się bardziej.
USG trzeciego trymestru
W 7. miesiącu ciąży lekarza odwiedziłam jeszcze raz, ale tym razem innego (na polecenie mojej ginekolożki) w celu wykonania USG trzeciego trymestru. Udałam się na nie z nadzieją zobaczenia buzi dziecka, ale oczywiście Mały Człowiek miał zupełnie inne plany i nie pokazał się ani na chwilę podczas około 15 minutowego badania. Dostałam tylko kolejne zdjęcie krocza do kolekcji. Dobre i to :)
Lekarz, który mnie badał powiedział w pewnym momencie, że szyjkę mam do obserwacji; po czym dodał, że w sumie każda szyjka jest do obserwacji i nie wie, po co to powiedział. Uspokoiłam się więc i (prawie) zadowolona wyszłam z gabinetu. Czekały mnie kolejne dwa tygodnie przerwy od wizyt.
W 7. miesiącu ciąży zaszczepiłam się też na krztusiec. W tej kwestii ufam mojej ginekolożce oraz nauce ogólnie i wiem, że podjęłam dobrą decyzję. Gdyby nie szczepienia, nadal mielibyśmy epidemie takich chorób jak ospa czy właśnie krztusiec, który niestety - przez antyszczepionkowców - powraca na salony. Ja chciałam zadbać o siebie i o dziecko, które dzięki mnie nabyło przeciwciała.
Trzeci trymestr ciąży - samopoczucie
Pod koniec 7. miesiąca zaczęłam czuć się coraz gorzej. Zmęczenie męczyło mnie coraz bardziej i bardziej, a na horyzoncie pojawiły się egzaminy na studiach, na które miałam sporo powtórek i nauki. Nie wiedziałam, jak sobie z nimi poradzę, ale w chwili pisania tych słów 5 z nich już za mną. Jeszcze tylko 8.
Każdej nocy trudniej mi się spało. Przewracanie z boku na bok stało się wielkim przedsięwzięciem połączonym z sapaniem i stękaniem, niczym w słynnym wierszu "Lokomotywa". Im częściej budziłam się w nocy, tym mniej wyspana byłam rano i tym mniej siły miałam na wszystko. Zaczęłam odpuszczać i robić coraz mniej i mniej. Tymczasem egzaminy nadal na mnie czekały. Postanowiłam jednak, że nie muszę być najlepsza i najważniejsze teraz to zaliczyć wszystko w pierwszych terminach, bo we wrześniu (po porodzie) będzie to jeszcze trudniejsze.
Jedzenie także zaczęło stawać się problemem. Oprócz zgagi, która pojawiła się w 2. trymestrze, doznałam także uczucia "zmniejszenia żołądka". Mam na myśli to, że najadam się mniej więcej 2/3 porcji, ale muszę jeść częściej. To męczące, bo mam wrażenie, że jej przez cały dzień. A po obiedzie czuję takie rozpieranie w brzuchu, że żałuję iż w ogóle jadłam.
Przy okazji jedzenia... pojawiły się ciążowe zachcianki. Od początku ciąży była faza na serki wiejskie, potem mleko, naleśniki (i inne smażone placki), chrupiące jedzenie (chipsy czy sałata lodowa - nie ważne, byle chrupało). Teraz mam napady na słodkie i ciężko mi się powstrzymać, a nie jest wskazane jeść zbyt dużo słodyczy. Owszem, mam jeść dla dwojga (a nie za dwojga!), ale myślę, że chodzi tu bardziej o wartościowe posiłki, aniżeli o słodycze.
7 miesiąc ciąży - skracająca się szyjka
W ostatnich dniach 7. miesiąca pojechałam na kolejną wizytę u mojej ginekolożki. I wtedy wszystko się zmieniło. Oczywiście: najpierw wywiad, w którym narzekałam tylko na zmęczenie i rosnący poziom TSH, ale oprócz tego wszystko było w porządku - ot, zwykłe ciążowe objawy. Udałam się na fotel ginekologiczny (mam wrażenie, że lekarka dba o moją kondycję, bo wejście na niego z brzuchem to wyzwanie). Zbadała najpierw wydzielinę, pobrała wymaz, a później zmierzyła szyjkę macicy...
I wtedy zmieniło się wszystko, co słyszałam do tej pory. Szyjka zaczęła się skracać. Czyli jednak podczas poprzedniej wizyty było coś na rzeczy, ale lekarz nie chciał nic powiedzieć. Moja doktor wyjaśniła, że to nic poważnego na tyle, bym musiała się martwić i z tego też powodu nie zostałam o tym poinformowana. Byłam wdzięczna za to, bo gdybym tylko wiedziała, że coś przypuszczalnie może być nie tak, nie mogłabym spać, jeść i chodziłabym zestresowana. A tak uniknęłam dwutygodniowych nerwów.
Zeszłam z fotela, położyłam się na leżance. Pani doktor chciała zbadać Małego Człowieka, ale ten był tak nisko ułożony, że było to bardzo trudne. Niestety, jest on już gotowy do przyjścia na świat i naprawdę rozumiem, że nie potrafi liczyć tak dobrze... ale pomylić się o dwa miesiące? Od wyjścia z gabinetu każdego dnia tłumaczę mu, że jeszcze nie czas i na razie niech sobie tam mieszka, w moim brzuchu. Mam nadzieję, że rozumie.
Okazało się także, że ilość wód płodowych spada. Mam ich coraz mniej. Dostałam zalecenie by pić więcej i trzymam się tego mając nadzieję, że jakkolwiek to pomoże. Przez to muszę jechać na wizytę po dwóch tygodniach (aktualnie na nią czekam).
Dostałam Luteinę dopochwową, by nie doszło do przedwczesnego porodu. Jednak stresuję się każdego dnia i boję o tego naszego Małego Człowieka. Oprócz tego dostałam zakaz współżycia, sportów (jogi także), wysiłku, dźwigania oraz spacerów (powyżej 20 min, o ile te 20 minut to będzie naprawdę spokojny spacer). Musze się oszczędzać i uważać na siebie jeszcze bardziej, niż do tej pory.
8 miesiąc ciąży
Ostatnia wizyta u ginekologa zakończyła się małym sukcesem. Szyjka przestała się skracać, ale tak czy tak zagrożenie przedwczesnym porodem jest. Luteinę biorę nadal, jeszcze przez jakiś czas. Później będę leki odstawiać i czekać na poród. Mam szczerą nadzieję, że uda się dotrwać do 38. tygodnia ciąży, bo naprawdę nie chciałabym urodzić wcześniaka - nie chodzi tu o moje widzi-mi-się, ale o to, że im dłużej dziecko w brzuchu będzie, tym lepiej się rozwinie. Co za tym idzie - będzie miało łatwiejszy start niż jako wcześniak.
Ogólnie zaczynam czuć się coraz ciężej. Śpię coraz gorzej, do tego dochodzi ból w pachwinach, ból pod brzuchem (takie ciągnięcie). Ze względu na skurcze łydek dostałam kolejne leki, więc aktualnie biorę znów 10 tabletek dziennie. Ot, moja ciąża w jednym zdaniu.
Za to Mały Człowiek ma się dobrze i nawet udało się zobaczyć kawałeczek buźki z profilu. Był podczas USG bardzo zajęty "ciumkaniem" wód, a na próby poruszenia go, zaczął tylko "ciumkać" szybciej. Gdy piszę te słowa, prawdopodobnie wykonuje mi masaż żołądka, bo przebiera nogami w te i we w te. To chyba jedna przyjemna rzecz w tej ciąży - czucie ruchów dziecka.
8 miesiąc ciąży - skurcze przepowiadające
Każdy mówi mi, bym spała jak najwięcej, bo przy dziecku się nie da. Cóż, myślę, że przy dziecku wyśpię się bardziej. Na razie budzę się w nocy 4-5 razy do toalety, a do tego milion razy by się odwrócić na drugi bok, bo bolą mnie nogi, bo za ciepło... mam wrażenie, że jestem ciągle niewyspana. Przy okazji upały w ogóle nie pomagały, bo przez to byłam wykończona i po prostu leżałam całymi dniami, nie mając siły nawet na oglądanie seriali.
Skurcze przepowiadające zdarzają się coraz częściej i zaczynają być bolesne. Na razie bardzo nieregularne (2 przez pół godziny, innym razem 2 przez cztery godziny). Nie jest to przyjemne, ale ból podczas porodu na pewno będzie o wiele silniejszy.
8 miesiąc ciąży - spotkanie z położną
Spotkaliśmy się także z panią położną, która przez 2,5 godziny opowiadała nam o tym, jak wygląda poród naturalny (oraz poród wcześniaka). Mówiła, na co zwracać uwagę, co jest ważne, jak reagować, co robić w danym momencie. Ogólnie czytałam mnóstwo książek na ten temat, a wyszłam z zupełnie nową wiedzą. V. także był bardzo zadowolony ze spotkania, bo dzięki temu mógł lepiej zrozumieć co czuję i co będę czuć. Wie, jak mi pomóc; wie, co robić. Podjął decyzję, że chce mi towarzyszyć podczas porodu. Nie zmuszałam go do tego, powiedziałam tylko, że chciałabym, by był, ale jest to jego wybór.
9 miesiąc ciąży
Ostatnia wizyta u ginekologa.
Moja ostatnia wizyta u ginekologa wypadła na końcówkę 35 tygodnia ciąży. Tak się składa, że szyjka macicy nadal się skraca, pojawiło się lekkie rozwarcie - Mały Człowiek pcha się na świat coraz bardziej. Dodatkowo odczuwam czasem skurcze, które zaczynają być bolesne.
Lekarka odstawiła mi leki. Jeszcze tydzień i ciąża będzie donoszona - 37 tygodni + 0 dni i można bezpiecznie rodzić. Nim luteina przestanie działać, powinien minąć ten czas. Dostałam resztę potrzebnych dokumentów do porodu i... umówiłam się na wszelki wypadek na jeszcze jedną wizytę. Gdyby Mały Człowiek jednak się rozmyślił. Dostałam także zalecenie, by umówić się na KTG raz w tygodniu.
Pani doktor pożegnała mnie słowami: czekam na MMS ze zdjęciem ze szpitala!
Przestałam mieć złudzenia, że dociągnę do terminu.
W poniedziałek zaczęłam odczuwać nagły przypływ energii. To może być jeden z sygnałów zapowiadających poród. Ale w poniedziałek nic się nie stało. We wtorek także. Oprócz tego, że skurcze stały się coraz bardziej bolesne i regularne (mniej więcej co 1-2 godziny), nie działo się nic.
W środę znów spadek energii, tak jakby organizm chciał nadrobić sen na zapas. Wieczorem zaczęły się skurcze. Na początku co godzinę, później już co 45 minut. A później... wyciszyły się i tak dotrwałam do czwartku. Miałam kilka kolejnych, ale rzadziej. Za to są bolesne.
Skurcze przepowiadające są coraz częstsze. Jednego dnia spadły nawet do 12 minutowych odstępów, ale później ustały i wróciły dopiero następnego dnia - w godzinnych odstępach.
KTG w 9 miesiącu ciąży
Trzymaj się ciepło i do zobaczenia!
Ale już dobijacie do brzegu}
OdpowiedzUsuń<3
:)
Usuń