Nieproszone rady - "musisz", "nie możesz"
Ostatni raz dostałam taką wiadomość na temat alkoholu na weselu. Że no wszystko ok, ale alkohol musi być, bo to jedyne dobre ugoszczenie gości. No nie, nie jedyne. U nas nie było. Wszyscy żyją i mają się bardzo dobrze. A nawet dobrze wspominają to małe przyjęcie na 3 godziny, na którym naprawdę nie musiało być alkoholu!
Poprzedni raz za to dowiedziałam się, że nie mogę chodzić spać z mokrymi włosami. Jakby to powiedzieć: mogę. I nawet robię tak od zawsze. Żyję, mam się dobrze, Ziemia nadal się kręci. Wiem, jakie są argumenty przeciw spaniu z mokrymi włosami, ale mi się po prostu nie chce ich suszyć przez godzinę (po 30 minutach suszenia suszarką nadal są wilgotne), a potem korzystać z prostownicy, bo mam na głowie taką szopę, że sobie nie wyobrażasz. Nie chcę też czekać, aż włosy wyschną, bo często musiałabym siedzieć do rana (tak, zdarza się, że rano włosy są nadal wilgotne). No więc chodzę spać z mokrymi i jakoś sobie radzę w życiu.
Naprawdę nie muszę. Naprawdę nie jest to do życia niezbędne.
Jedynie mogę.
Mogę posłuchać, jakie są twoje argumenty. Mogę zmienić zdanie, gdy uznam, że masz rację. Możesz mieć rację, a ja zdania nie zmienię.
Możliwości jest wiele.
Ale jeśli wyskoczysz do mnie, że coś "muszę", albo "absolutnie nie mogę", nie będę otwarta na twoją wizję świata, skoro ty nie jesteś otwarta na moją.
A gdyby tak zamienić "musisz" na "warto"?
Gdyby tak zamienić "musisz" na "warto" - ta rozmowa wyglądałaby zupełnie inaczej. Wtedy chętnie cię wysłucham. Naprawdę. Jestem skłonna zmienić zdanie. Tylko nie naskakuj na mnie.
Pamiętaj, że każda z nas ma zupełnie inne życie i jest zupełnie inna. Nie możesz kazać mi stać pół godziny z suszarką, skoro te pół godziny to mój czas na zjedzenie w spokoju, albo na usypianie dziecka. To, że ty masz tyle czasu (albo suszysz włosy 10 minut i już są suche), to nie znaczy, że cały świat ma tak samo.
To, że ty pijesz alkohol, nie znaczy, że ja też. Ja mogę mieć takie doświadczenia za sobą, że nawet na wielkim weselu nie podałabym ani kieliszka, bo wolę bawić się w spokoju i szczęściu. Nie mierz każdego swoją miarą i wejdź czasem w czyjeś buty. Tak, będzie ci niewygodnie. Tak samo, jak mi w twoich. Tylko tak możemy zrozumieć, że każdy ma swoje życie i jedynie "może" coś robić, a nie musi.
Niech ten wpis będzie lekcją pokory i szacunku do drugiego człowieka. Zamień "musisz" na "warto". Zobacz, o ile przyjemniej się wtedy rozmawia.
Co o tym sądzisz? Daj znać w komentarzu! A może słyszałaś, że coś "musisz", albo "nie możesz"? Napisz koniecznie!
Trzymaj się ciepło i do zobaczenia!
Ps. Czasem też można po prostu milczeć, nie zawsze musimy dawać "złote rady".
No jak tak sobie pomyślę, to dużo racji w tym :D
OdpowiedzUsuń:)
UsuńBardzo dobry post! Nie znoszę, gdy ktoś narzuca mi swoje zdanie, mówi mi, co mam robić :/
OdpowiedzUsuńJa tak samo!
UsuńIle razy tak słyszałam i wcale się nie dziwię, że się buntujesz :D To tak samo, kiedy naczytałam się o minimalizmie, mną trzepało, bo ja rzadko kiedy co kupuję dla siebie, ale jak się tak sobie przyjrzałam, to właśnie chyba nią jestem, bo nie cierpię marnotrawstwa :D Jak dla mnie nic nie musi być, wódki tym bardziej ;)
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że "minimaliści" pokazują tak skrajnie minimalistyczne życie, że to aż nierealne...
UsuńWszystko co napisałaś to prawda.Ja sama zbyt często używałam słowa "musisz" i zbyt często je też słyszałam.Nie działało! Wręcz przeciwnie - rodziło tylko tylko niepotrzebne kłótnie i konflikty. Jedno"musisz" użyte o jeden raz za dużo może zburzyć relacje na długie lata albo na zawsze.Trzeba bardzo uważać,bo każdy jest inny.Najlepiej powstrzymać się od "złotych rad" do minimum,bo często są one zwyczajnie bezsensowne i niechciane.
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest. Gdy "muszę" coś zrobić (bo trzeba to zrobić i już) to od razu gdzieś tam z tyłu głowy do tej czynności można się zniechęcić. A nawet jeśli coś jest obowiązkiem, to nie znaczy, że musi to być przykre.
OdpowiedzUsuńWłaśnie! A obowiązki mogą też być fajne :)
Usuń