POZNAJMY SIĘ!
Mam na imię Klaudia i jestem mamą, żoną, przedsiębiorczynią… a przede wszystkim sobą! Znam swoje wartości, wiem, w jakim kierunku zmierzam i jestem ważna dla samej siebie. Dlatego dbam o siebie na co dzień, a nie tylko od święta. Chcę Ci pokazać, jak możesz to zrobić! Ale tak bez spiny. To miłe miejsce. Pokazuję Ci mój punkt widzenia oraz dostępne opcje, a działanie należy do Ciebie (o ile tego właśnie chcesz!). Oprócz tego znajdziesz tu różne sposoby ułatwiania sobie życia, recencje książek, seriali i podcastów oraz treści o endometriozie i minimalizmie. Zrób sobie coś pysznego do picia i zapraszam do czytania!
CO MOGĘ DLA CIEBIE ZROBIĆ!
Chcesz bym pisała dla Ciebie? Nie ma problemu! Jestem copywriterką z doświadczeniem. Specjalizuję się w artykułach blogowych na temat dbania o siebie, rozwoju osobistego oraz macierzyństwa. Piszę także na inne tematy. Chętnie przygotuję treści do sklepu internetowego, na Landing Page oraz do newslettera. Piszę także teksty we współpracy z markami (Poster Store, Bee.pl). Chcesz ze mną współpracować? Napisz do mnie na blog@kocipunktwidzenia!

JAK MOGĘ CI POMÓC?

  • 1
    NEWSLETTER
    Zapisz się, by otrzymywać dwutygodnik, w którym pokazuję, jak odzyskać czas dla siebie i żyć w zgodzie ze sobą.
    Czytaj więcej
  • 2
    WSPÓŁPRACA
    Chcesz, bym napisała o Twojej firmie lub produkcie na blogu? Kliknij tu, by poznać szczegóły!
    Czytaj więcej
  • 3
    COPYWRITING
    Chcesz, bym pisała dla Ciebie? Kliknij tu i poznaj szczegóły!
    Czytaj więcej

ZACZNIJ CZYTAĆ TUTAJ

Przeczytaj najnowsze wpisy!

9 lekcji, które dało mi macierzyństwo

sesja ślubna z dzieckiem, czego nauczyło mnie macierzyństwo, czego uczy macierzyństwo

Dziś mija rok. Rok, odkąd nasz syn jest na świecie. Ciąża była zagrożona. Poród - trudny. A ten rok? Jaki był? Czy tylko pełen łez, nieprzespanych nocy i pieluch? A może było w nim coś cudownego? Powiem szczerze, że przez ostatni 365 dni odczułam chyba wszystkie emocje. Od totalnej miłości, aż po nienawiść do wszystkiego. Momentami miałam dość, a czasem chciałam skakać z radości. Nigdy nie doświadczyłam aż tyle, co w ciągu roku. I choć dziś są urodziny mojego syna - skupię się na sobie. A dokładniej na tym, czego nauczyło mnie macierzyństwo. 


Lekcje są w kolejności losowej. Żadna nie jest ważniejsza od innej. Pisałam od serca, bez układania tekstu setki razy, by wyglądał jak najlepiej. 

Jak wyglądał mój poród? Przeczytaj tutaj > Historia mojego (trudnego) porodu

Czego nauczyło mnie macierzyństwo?

Lekcja 1. Cierpliwość

Moje dziecko uczy mnie cierpliwości. Najpierw - do długiego karmienia. Potrafił jeść przez 40 minut tylko po to, by za godzinę znów płakać. Ale tak szybko rósł. To nie moja wyobraźnia - stwierdziła to nasza pediatra. 

Później cierpliwość do ciągłego karmienia piersią, choć chciałam już przestać. Od pierwszej próby odstawienia do zaprzestania karmienia minęły 4 miesiące pełne wielu emocji. Ale udało się przed pierwszymi urodzinami syna. 

Nadal brakuje mi cierpliwości, gdy usypiam go wieczorem przez 2 godziny. Gdy budzi się w nocy 5 raz, a ja mam już dość. Gdy nie śpi w środku nocy przez godzinę... ale uczę się tej cierpliwości przez cały czas. 

Musiałam także nauczyć się cierpliwości w kontekście rozwoju malucha. Chciałam, żeby szybko potrafił siedzieć, czworakować i chodzić. Nie było tak. Usiadł stabilnie, gdy miał 11 miesięcy. Czworakował chwilę wcześniej. Nadal nie chodzi, ale nauczy się. Teraz już wiem, że muszę poczekać. Choć umie przybić piątkę i powiedzieć "Mama mam am amniam", to nadal nie potrafi bić brawo. Tym uczy mnie, że nie można mieć wszystkiego od razu oraz...

Lekcja 2. Oczekiwania

... że nie musi spełniać moich oczekiwań. To tylko moje oczekiwania. Mogłam chcieć, żeby siedział jak miał pół roku, żeby przesypiał noce, był taki a nie inny. Ale nie jest. I nie musi być. Nie musi spełniać moich (ani żadnych innych) oczekiwań. 

To ja chciałam, żeby spał w nocy, żeby nie potrzebował mnie przez cały czas, żeby siedział, chodził i bił brawo. A on potrzebuje bliskości tak dużo, jakby był studnią bez dna. Przez to muszę go dużo przytulać i nosić, choć mój kręgosłup niejednokrotnie ma dość. 

Dobrze, że nauczył mnie tego tak szybko. Dzięki temu już nie mam oczekiwań co do tego, jaki będzie w przyszłości. Czasem śmieję się, że będzie pracował w BHP czy innej branży, ale są to tylko żarty. Nic nie znaczą. Będzie tym, kim będzie chciał być. 

W tej lekcji nauczył mnie jeszcze tego, że ludzie będą mieć oczekiwania co do niego i do mnie. Już słyszałam, że przecież inne dzieci w tym wieku chodziły, a on wciąż nie. Co z tego? Czy musi? Czy nie może zrobić tego w swoim tempie? Teraz mówią o chodzeniu, a później będą oceny, emocje, marzenia i całe jego życie. Oby nie dał się wpędzić w zaspokajanie oczekiwań innych. 

I tak samo ja. Nie muszę spełniać oczekiwań innych. Najpierw słyszałam, że tak nie wygląda ciało po porodzie. Potem - że jeszcze karmię. Później będą oczekiwania co do pracy, fryzury, ubioru... nigdy się nie skończą. 


Lekcja 3. Emocje

Mały Człowiek nauczył mnie także wszystkich emocji i tego, że mam do nich prawo. Jak to zrobił? Sam wyraża wszystko, co czuje. 

Wiesz, jako dorosłe kobiety tłumimy w sobie uczucia, bo przecież nie wypada płakać, śmiać się tak głośno, a złość piękności szkodzi. 

Nie zgadzam się z tym. I nie zgadzałam już kilka lat temu. A teraz uczę się, że mam prawo wyrażać wszystkie emocje, tak jak nasz syn. Gdy go coś boli - płacze. Gdy się cieszy, to robi to całym sobą. 

Nie podobają mi się teksty typu: "muszę przed dzieckiem udawać, że jest dobrze". Nie musisz. Masz prawo do płaczu, do złości, do radości. Owszem, nie możesz wyżywać się na dziecku. Ale może ono widzieć, że boli Cię brzuch i Ci z tym źle. Zamiast udawać mamę-robota, pokaż mu prawdę. A jeśli nie chcesz - nie zdziw się, jeśli w przyszłości dziecko nie będzie potrafiło zrozumieć, że masz gorszy dzień lub źle się czujesz.

Lekcja 4. Rozwój

Kiedyś szybko odpuszczałam. Nie ma efektów po kilku dniach - pech. Idziemy do innej aktywności. Cokolwiek by to nie było. Teraz widzę, ile pracy trzeba włożyć, by nauczyć się podstaw życia. 11 miesięcy, by usiąść. I prawie tyle samo, by zacząć czworakować. Milion razy dziennie stawanie i siadanie, ćwiczenie przewracania, chwytania, rzucania... 

A ja odpuszczałam po kilku dniach. Teraz widzę, że na wszystko przychodzi czas. Trzeba próbować, ćwiczyć i powtarzać wszystko milion razy. Przyjdzie taki dzień, w którym w końcu się uda. Ot tak, jakby znikąd. Spróbujesz po raz milion pierwszy i wyjdzie. I tak samo ma Mały Człowiek. Próbował, próbował... aż nagle zacząć się przemieszczać i teraz już nic go nie zatrzyma. 

Uczę się od niego tego zaangażowania. Wkładania całego serca w to, co robię. Nie ważne, że nie wychodzi tak, jak tego chciałam. Najważniejsze że próbuję i jest coraz lepiej. 

Lekcja 5. Odpuszczanie

Kiedyś nie potrafiłam odpuszczać. Moja lista zadań rosła z dnia na dzień, a ja nie potrafiłam powiedzieć "walić to". Nie wykreśliłam czegoś, czego nie zrobiłam. Męczyłam się na studiach, w pracy, a potem jeszcze w domu. Wszystko musiało być idealnie - sprzątanie, pranie, zdrowe jedzenie, blog, Instagram, newsletter i wiele, wiele innych. Potem oczywiście jeszcze czytanie, serial itd.

Odkąd Mały Człowiek jest na świecie, uczę się odpuszczać. Czasem jest to sprzątanie, czasem gotowanie, a czasem... wszystko. Są takie dni, w które nie zrobię nic, chociażby po szczepieniach. Wtedy jestem tylko do przytulania i kochania. Odpuszczam wszystko, co jest mniej ważne. 


Nauczyłam się odróżniać rzeczy ważne dla mnie i te, które nie mają takiego znaczenia. Robię to, co konieczne, a resztę tylko wtedy, gdy mam czas i siłę. Spinam się z tym, co muszę zrobić. Nie rozwlekam, nie prokrastynuję. Korzystam z czasu, który mam. A gdy go nie mam - odpuszczam część rzeczy. 


Lekcja 6. Dyscyplina

Gdy nie musiałam wstawać, nie robiłam tego. Gdy chciałam - owszem, ale przeważnie nie miałam ochoty. Teraz nie ma wyjścia. Wstać trzeba. Często wielokrotnie w ciągu nocy. A potem rano. Śniadanie, obiad, kolacja, mycie, leki, witaminy, a wcześniej też ćwiczenia. No i codzienne spacery.

Okazuje się, że potrafię się zdyscyplinować. Jeśli coś muszę - robię to. Bez myślenia, jak bardzo mi się nie chce. Choć czasem wolałabym nakryć się kołdrą i udawać, że mnie nie ma. Ale nie mogę. 

I ta dyscyplina jest też widoczna w mojej pracy. Na swoim jest trudniej. Naczynia czekają w zlewie, obiad trzeba ugotować, zrobić pranie i to i jeszcze tamto... ale ja tak nie mogę. Jak maluch śpi - siadam od razu i niewiele myśląc pracuję. Nie mam wyjścia. Albo będzie dyscyplina, albo suchary i woda (choć i tego z czasem zabraknie). 

Lekcja 7. Bezwarunkowa miłość

Można kogoś kochać, a jednocześnie mieć ochotę zamknąć w łazience i pójść spać. Nie robię tego, spokojnie. Ale myślę, że każda mama, która doświadczyła 5-7 pobudek jednej nocy, mnie zrozumie. Albo gdy dziecko płacze, a ty już wykorzystałaś wszelkie metody i nic nie działa. Masz dość, prawda? 

Ja mam. Nie ukrywam, że czasem jest ciężko. Nie zawsze jest słodko-pierdząco i wkurza mnie okropnie, jak inne matki piszą, że nie można mieć dość własnego dziecka. Można. I mamy do tego prawo. Innych ludzi też możemy mieć dość, a z tym małym człowiekiem przebywamy 24/7. MAMY PRAWO MIEĆ DOŚĆ.

I jednocześnie kochać. Kochać bardzo mocno. Nie ważne, jak źle jest. Nie ważne, jak mało spałam. Nie ważne, że nie mogę pójść siku, bo dziecko się zaraz drze. Kocham go bezwarunkowo i bezgranicznie, choć na początku musiałam się do tego przyzwyczaić. Było to coś nowego. Innego. Ale teraz już nie wyobrażam sobie życia bez niego.

Lekcja 8. Zmiany

Życie się zmieniło. Diametralnie. Przespane noce zamieniły się w miliony pobudek. Wieczorne seanse filmowe w niekończące się seanse usypiania. Odpoczynek - w zabawę z dzieckiem. Czas przecieka między palcami. 

Ale nie uważam, że zmieniło się na gorsze.

Zmieniło się też moje ciało. Nie mam rozstępów, nie mam wiszącego brzucha. Ale moje piersi są w dwóch różnych rozmiarach. I to z dwurozmiarową różnicą. Cóż, tak wyszło. Tego nie zmienię. Muszę te zmiany...

Lekcja 9. Akceptacja

Zaakceptować. Macierzyństwo nauczyło mnie także akceptacji. Najpierw płci dziecka, potem tego, że muszę leżeć, by nic złego się nie stało. A później - nowego życia. 

No i akceptacji tego małego człowieka, który może być kimkolwiek chce. Który jest taki, a nie inny. Akceptuję go takiego, jaki jest. I kocham bardzo mocno. 



A czego macierzyństwo nauczyło Ciebie?